Mając zaledwie 18 lat, Yves Saint Laurent wygrał międzynarodowy konkurs projektantów, przyćmiewając swojego przyszłego rywala, Karla Lagerfelda. Jego talent zaprowadził go na dwór panującego monarchy mody, Christiana Diora, który dostrzegł potencjał niezwykłego projektanta. Gdy Yves miał już 21 lat, powierzono mu monumentalne zadanie zabezpieczenia przyszłości najbardziej dochodowego domu mody na świecie po śmierci jego założyciela.

Jego debiutancka kolekcja z 1958 roku okazała się przełomowa. Saint Laurent odświeżył tradycyjny wizerunek Diora, usuwając poduszki na ramiona, tiul i gorsety. Zamiast tego wprowadził linię "trapezowych" sukienek, które swobodnie zwisały z ramion, oddając ducha czasów. Gazeta Le Figaro ogłosiła: "Saint Laurent uratował Francję".

Trapezowe sukienki popołudniowe, 1958 / Chicago History Museum/Getty Images

Jednak kolejne kolekcje spotkały się z mniejszym entuzjazmem. Jego kolekcja "Beatnik" z 1959 roku, zainspirowana portretem Marlona Brando w filmie "The Wild One", zawierała niekonwencjonalne projekty, takie jak dzianinowe rękawy na płaszczach z norek i kurtki motocyklowe z aligatora. Saint Laurent snuł wizję ulicznego szyku lat sześćdziesiątych, ale nie zyskał przychylności kupujących i prasy, co doprowadziło do jego wyrzucenia z domu mody Dior. Krytycy określili jego projekty jako zbyt młode, zbyt modne i nieodpowiednie dla klientów couture.

Marcel Boussac, właściciel marki Dior, podobno gardził daną kolekcją Saint Laurenta do tego stopnia, że zaaranżował pobór projektanta do wojska w 1961 roku, co doprowadziło go do załamania nerwowego. Ale przeciwności losu stworzyły też możliwości, gdy Pierre Bergé, partner Saint Laurenta zarówno w życiu, jak i w biznesie, z powodzeniem pozwał Diora za naruszenie umowy i wykorzystał pieniądze z ugody na założenie własnego domu mody. W ten sposób narodziła się tytułowa marka Yves Saint Laurent, która zrewolucjonizowała paryską modę w latach 60-tych, zaszokowała świat w latach 70-tych i zdominowała lata 80-te.

Iman na wybiegu w garniturze safari z kolekcji Yves Saint Laurent na wiosnę 1983 roku / Guy Marineau/Getty Images

Twórczy geniusz Saint Laurenta zrodził kultowe kreacje, takie jak sukienka z mondrianowskim nadrukiem, kurtka safari Saharienne, garnitur Le Smoking i garderoba Catherine Deneuve w filmie "Belle de Jour". Jego marka ready-to-wear Rive Gauche stała się globalną sensacją, ułatwiając kobietom na całym świecie spełnienie marzeń o YSL.

W 1994 roku Pierre Bergé wynegocjował sprzedaż Yves Saint Laurent firmie Elf Sanofi, co przyniosło obu mężczyznom oszałamiający zysk na papierze szacowany na 40 milionów funtów dla każdego z nich, wraz z prawem do dalszego prowadzenia marki. Jednak pod koniec lat 90-tych Saint Laurent zaczął stopniowo wycofywać się z działalności. Kiedy Gucci przejęło dom mody w 1999 roku, Tom Ford, amerykańska ikona mody, przejął linię ready-to-wear Rive Gauche, pozostawiając Saint Laurentowi dalsze projektowanie kolekcji haute couture.

Początkowo stosunki Forda i Saint Laurenta były serdeczne. Saint Laurent podziwiał pracę Forda w Gucci, spotykali się na wspólnych kolacjach i dyskutowali o przyszłości marki. Jednak gdy Ford zaczął odbiegać od charakterystycznego stylu YSL i zyskał za to znaczną popularność, przyjaźń zaczęła się kwaśnić. W wypowiedziach dla prasy Yves Saint Laurent komentował działania Forda, mówiąc: "Biedak robi, co może". Frustracja Saint Laurenta wizją Forda dla marki była ewidentna w serii jadowitych listów, które wysyłał do nowego dyrektora kreatywnego. W jednym z nich napisał: "W ciągu 13 minut udało ci się zniszczyć 40 lat mojej pracy".

Po latach Ford opowiadał o swoich doświadczeniach z couturierem: "Yves i jego partner, Pierre Bergé, byli tak trudni i tak podli... sprawili, że moje życie było udręką".

Ostatnia kolekcja Toma Forda dla domu mody Yves Saint Laurent w 2004 roku jeszcze bardziej podsyciła ich spór. Ford niezbyt zważał na dziedzictwo Saint Laurenta, tworząc kolekcję, która przeciwstawiała się ustalonym kodom domu. Rezultatem była ekscytująca mieszanka odcieni klejnotów, futrzanych akcentów i reinterpretacji chińskiego qipao, które stały w wyraźnym kontraście do wizji Yvesa.

Ostatnia kolekcja Toma Forda dla YSL / Dominique MaîtreGetty Images

Pomimo tarć między obojgiem, kadencja Toma Forda w YSL była niezaprzeczalnie udana, rewitalizując markę i podwajając jej przychody. Założyciel marki z pewnością miał wobec tego mieszane uczucia - nie bacząc na ironię, że tego samego dokonał kilkadziesiąt lat wstecz u Diora.