WYDARZENIE: Urbanator Days

Są takie postaci w polskiej, a w tym wypadku międzynarodowej kulturze, które za którymi trzeba podążać. Michał Urbaniak to nie tylko światowej sławy muzyk jazzowy, ale i przede wszystkim człowiek wolny, a to dzisiaj skarb. Po wielomiesięcznej przerwie spowodowanej pandemią jazzman wraz z Urbanatorem na scenę! Kolejna, XIV edycja Urbanator Days odbędzie się w dniach 24-25 listopada w Klubie Wytwórnia w Łodzi, mieście, w którym w 2005 roku zainaugurowano te niezwykłe spotkania muzyczne. Swój udział w tegorocznym wydarzeniu potwierdzili Frank Parker (perkusja), Michael Patches Stewart (trąbka), Mario Forte (jazz Violin&soundpainting) oraz Mika Urbaniak (rap) i Irene Blackman (vocals). Urbanator Days to unikatowe warsztaty muzyczne łączące światowej klasy artystów z amatorami stawiającymi pierwsze profesjonalne kroki muzyczne. Od piętnastu lat Michał Urbaniak spotyka się z młodymi muzykami, żeby wraz z mistrzowską kadrą z Nowego Jorku zarażać ich miłością do jazzu, a następnie grać wspólne koncerty. Ta idea pierwotnie zrodziła się w Nowym Jorku i zaowocowała współpracą z wydawnictwami wytworni Hip Bop Records potwierdzając pozycję Urbanatora tak na polskim jak i amerykańskim rynku.

TEATR: „Odyseja. Historia dla Hollywoodu" reż. Krzysztof Warlikowski, Nowy Teatr w Warszawie

W najnowszym spektaklu reżyser ponownie sięga po reportaże Hanny Krall, łącząc je z antycznym eposem Homera, motywem spotkania Heideggera z Arendt czy biografiami gwiazd Hollywoodu z Elizabeth Taylor i Romanem Polańskim na czele. Ta historia zaczyna się od postaci Izoldy (Maja Ostaszewska/ Ewa Dałkowska), która przeżyła piekło podczas wojny, by po jej zakończeniu móc  zakopać traumę w marzeniach o filmie na podstawie własnego życia, z Liz Taylor w roli głównej (Magdalena Cielecka). Dalej to opowieść o Odysie (wybitny monolog Stanisława Brudnego), który wraca po latach do upragnionego domu, żony, dzieci, a do tego chociażby wspaniała scena w powojennej rzeczywistości, w lesie w Schwarzwaldzie, gdzie na pikniku spotykają się Martin Heidegger (Andrzej Chyra) i Hannah Arendt (Małgorzata Hajewska-Krzysztofik), podglądamy ich w momencie rozmowy po latach, pomimo tego, że filozof poparł Hitlera, zaś żydowska myślicielka jest autorką „Korzeni totalitaryzmu” i terminu „banalność zła”. To wszystko miesza się, nachodzi na siebie, by zakończyć się cytatem z filmu Braci Coen, którzy snują opowieść o XIX-wiecznej Europie, gdzieś między Lublinem a Krakowem, tam bowiem żydowski dom nawiedza rebe Groszkower. Rzecz w tym, że od trzech lat nie żyje... Pytanie czy my jeszcze żyjemy? Czy może to są już bramy Hadesu? A może to tylko kolejny ckliwy scenariusz Spielberga? Co jest fikcją?

Warlikowski utkał ze znakomitych monologów i niemal filmowego montażu spektakl cichy, nieefekciarski, z dala od dawnego zgiełku i tętentu. To teatr oparty na słowie i aktorze. A zespół aktorski w tym wydaniu jest iście boski. Pozostaje nam więc myśl, tylko myśl, myśl jako forma odczuwania. I w tej wagneroweskiej wariacji jawi się nam opowieść o złu, które z czasem kolejnych rozliczeń i rozdrapywań przeradza się w usprawiedliwianie tego co najokrutniejsze. Scenariusz dla Hollywoodu nieustanie się zapisuje. I wyjątkowo nie będzie Happy Endu.

KSIĄŻKI: „Instynkt" Anna Maziuk, Wydawnictwo Czarne

To jest opowieść o wilkach w polskich lasach, pasjonujący reportaż Anny Maziuk, dziennikarki i propagatorki wiedzy o przyrodzie. Wszystko zaczyna się od historii Freji, wilczycy, outsiderki, która w nocy 21 listopada 2015 opuszcza swoją wilczą rodzinę, matkę, ojca, piątkę rodzeństwa i rusza na zachód wśród mglistej czapy wiszącej nad górami. Po setkach kilometrów dzięki obroży z nawigacją, wiemy o kolejnych lasach, chaszczach, młodnikach i zakrzaczeniach, wiemy też, że została zastrzelona przez człowieka. Człowieka, który co roku zabija nielegalnie wilki, które od 1998 są pod ścisłą ochroną, dzięki czemu z nieistniejącego po II wojnie gatunku, na którego polowano by zdobywać nagrody finansowe udało się przywrócić populację, która dziś liczy blisko dwa tysiące osobników.

Maziuk zabiera nas w podróż po polskich lasach, gdzie w towarzystwie zakochanych w wilkach od badaczy po fotografów przybliża nam ich fascynujący portret. Ale żeby to było możliwe porusza się instynktownie, bowiem najważniejsza jest instynkt, żeby tropić wilki, trzeba myśleć jak one, a jak zwraca jej uwagę jeden z rozmówców trzeba nie tylko patrzeć pod nogi, ale i rozglądać się po koronach drzew, żeby dostrzec gniazda ptasich drapieżników, które ucztują po wilkach. Zwierzętach, które piszą do siebie biologiczne smsy czy różnią się wielkością w zależności od temperatury, im zimniej tym wilki są większe. Skomplikowana jest nasza relacja ze zwierzętami, których nie potrafimy uszanować jak chociażby myśliwi, mający zszarpane poczucie własnej wartości, zabijając je sobie podwyższają. Chociaż momentami gorzki to reportaż, to czyta się świetnie.

WYSTAWA: „Nikifor. Malarz nad malarzami", Muzeum Etnograficzne

Nie często mamy okazję podziwiać twórczość Nikifora, jednego z najbardziej znanych na świecie malarzy nieprofesjonalnych. którego dzieła będzie można oglądać na wystawie w Muzeum Etnograficznym w Warszawie od 16 listopada 2021 roku. Na ekspozycji zobaczymy ponad 130 dzieł Nikifora pochodzących z kolekcji własnej PME, jednej z najbogatszych w prace tego artysty w Polsce. Wystawa przedstawia przekrojowo dorobek malarza i obejmuje wszystkie podejmowane przez niego tematy: pejzaż, architekturę miejską i fantastyczną, dworce kolejowe, wnętrza świątyń i sklepów, postacie świętych.

Obok obrazów z kolekcji własnej PME, na wystawie „Nikifor. Malarz nad malarzami” zaprezentowane będą również dzieła z kolekcji Alfonsa Karnego, wybrane przez niego osobiście u Nikifora, tym cenniejsze, że rzadko eksponowane, zachowały niepowtarzalną „nikiforową” barwę – głęboką, nieledwie aksamitną, gdzie stonowane barwy przenikają się, a zestawienie odcieni jest niespotykane. Barwa daje wrażenie jakby obrazy malowane były wczoraj. Nikifor – Epifaniusz Drowniak urodził się w 1895 roku w Krynicy. Był Łemkiem, synem ubogiej głuchoniemej kobiety. Zwracano się do niego Nikifor, sam też tak o sobie mówił i tak podpisywał swoje obrazy. Był niewielkiego wzrostu, wątłego zdrowia, słabo słyszący i niewyraźnie mówiący. Samotny, żyjący na marginesie społeczeństwa, często bez środków do życia, miał jednocześnie ogromny hart ducha, siłę przetrwania i realizowania swojego postanowienia, że zostanie malarzem. W 1930 roku pracami Nikifora zainteresował się lwowski artysta Roman Turyn, a także malarze z kręgu Komitetu Paryskiego. Już w 1931 roku zorganizowano we Lwowie artyście wystawę, a w kolejnym roku prace Nikifora pokazano na zbiorowej wystawie w Paryżu.