Wydaje się rozsądne, choć bywa kłopotliwe. Brzmi odpowiedzialnie, ale może urazić. A przynajmniej tak sądzimy, bojąc się, że czar chwili pryśnie, gdy zadamy prozaiczne pytanie: czy zrobisz sobie ze mną badanie na HIV i inne choroby przenoszone drogą płciową? Chcemy przecież wyjść z sypialni tak samo zdrowe jak do niej weszłyśmy. Więc w czym rzecz?

Test na dojrzałość

Problem jest palący, bo skala takich chorób alarmująco rośnie. Z danych Głównego Inspektoratu Sanitarnego wynika, że w Polsce w zeszłym roku zarejestrowano rekordową liczbę zakażeń HIV (2380 przypadków), o połowę więcej niż rok wcześniej. Wygląda na to, że nadal nie jest lepiej. Dane za  pierwszy kwartał są niepokojące – 573 zakażenia HIV w porównaniu do 235 w tym samym czasie w 2022 roku.

Co zaskakujące, nie dotyczy to jedynie 20- i 30-latków. Według statystyk rośnie liczba zakażeń wirusem HIV wśród osób 50 plus. Obowiązuje stereotyp, że po menopauzie następuje załamanie seksualności, tymczasem jest to oczywista nieprawda, bo w wiek dojrzały wchodzą teraz osoby, które dorastały w czasach rewolucji seksualnej.

Według wyliczeń prof. Zbigniewa Izdebskiego, który cyklicznie wydaje raport o seksualności Polaków, 70 proc. zgadza się ze stwierdzeniem, że seks w każdym wieku może być źródłem pozytywnych przeżyć. Niestety, gdy znika ryzyko niechcianej ciąży, znika też prezerwatywa. Naszym rodzicom – samotnym lub po rozwodach – rzadko przychodzi pewnie do głowy, że w ich grupie wiekowej (najstarszy zdiagnozowany pacjent w Polsce miał 81 lat, a HIV zaraził się kilka miesięcy przed badaniem) szaleje wirus.

„Gdybyśmy bali się chorób wenerycznych tak samo, jak boimy się niechcianej ciąży, prawdopodobnie wiele wirusów, bakterii i grzybów nie rozprzestrzeniałoby się z taką swobodą, z jaką mamy dziś do czynienia” – pisze na blogu badamhpv.pl dr Wojciech Homola, specjalista położnictwa i ginekologii, dodając, że renesans w Europie przeżywa także kiła, na którą zachorowanie w ciągu ostatniej dekady wzrosło o 70 proc. Lista jest długa i zawiera całą gamę chorób, od żółtaczki typu B i C, chlamydię trachomatis, wirusa HPV, przez rzeżączkę, rzęsistka, opryszczkę i grzybice narządów płciowych, po świerzb i – wybaczcie, ale musimy to napisać – wszy łonowe.

„Gdyby więc wymienić potencjalnemu partnerowi seksualnemu całą listę chorób wenerycznych, które może wynieść z sypialni, być może nie trzeba by było szczególnie długo namawiać go do wykonania badań” – dodaje lekarz.

Niestety, zaniedbania to m.in. efekt pandemii, bo w czasie lockdownu odzwyczailiśmy się od profilaktyki.

Z raportów Krajowego Centrum ds. AIDS wynika, że co trzecia zakażona osoba nie wie nawet, że jest nosicielem HIV, a bez tej świadomości – czyli nie wykonując testu – dochodzi bez leczenia do takiego stadium, że pojawiają się objawy AIDS. Moglibyśmy całkowicie pozbyć się tej choroby. Niestety, testy robi jedynie 10 proc. Polaków, co daje nam niechlubne ostatnie (!) miejsce w Unii Europejskiej.

Postawić jasno spawę

To, że temat nie traci na aktualności, widać choćby na TikToku, gdzie w ostatnim czasie wiralem stała się scena z „Seksu w wielkim mieście” (#samanthajohnes, #hivtest), kiedy bohaterka serialu, poproszona przez przygodnego kochanka o testy na HIV, odwiedza klinikę diagnostyczną. Gdy po serii pytań o aktywność seksualną lekarka pyta o liczbę partnerów, Samantha przez dłuższą chwilę liczy w myślach, w końcu upewnia się: „W tym roku?”. Trudno sobie wyobrazić, żeby podobna scena mogła zostać nakręcona dzisiaj – powielałaby bowiem szkodliwy stereotyp, że zarazić się mogą tylko te z nas, które jak Samantha mężczyzn liczą w dziesiątkach, a nawet setkach. Wiemy, że to nieprawda.

– Zakazić może się każdy bez względu na liczbę kontaktów seksualnych i osób, z którymi je odbyła – potwierdza psychoterapeutka i seksuolożka, certyfikowana doradczyni z dziedziny HIV/ AIDS Agata Stola.

Ma porównanie, bo już dekadę temu stworzyła Projekt Test, czyli cykliczne kampanie społeczne mające na celu zmienić sposób myślenia o HIV w Polsce, np. „Pokolenie Minus” czy „Koniec AIDS”. Do anonimowych, darmowych badań wykonywanych we wskazanych klinikach (wyniki można było odebrać już po kwadransie) przekonywały m.in. Sylwia Chutnik, Maria Seweryn czy Bela Komoszyńska z zespołu Sorry Boys. Bezpłatna infolinia pod numerem 800 14 14 23 nadal działa (w dni robocze w godzinach 16–20 i w soboty od 10 do 14). Problem z tym, żeby konsekwentnie zawalczyć o swoje bezpieczeństwo i postawić sprawę jasno: „Nie badasz się? Nie idę z tobą do łóżka”, mają także 30- i 40-latkowie.

W przypadku tych ostatnich być może to pokłosie straszenia chorobą w latach 90. Wystarczy wspomnieć piosenkę, która większości dźwięczy w uszach na samo słowo „HIV”, czyli „Plus i minus (+ i –)” Magika z zespołu Kaliber 44, by znowu poczuć, jak włos się jeży na głowie.

Agata Stola uczyła się profilaktyki w Belgii, gdzie – jak podkreśla – kampanie promujące bezpieczeństwo seksualne były pozytywne i zachęcające. W Polsce odwrotnie – straszono śmiercią, a nie mówiono o ryzykownych zachowaniach, które dotyczą wszystkich osób uprawiających seks bez zabezpieczania.

– Powstał więc mit, który ciągnie się do dziś, że na choroby przenoszone drogą płciową głównie są narażone osoby świadczące usługi seksualne, przyjmujące narkotyki w iniekcji i nieheteroseksualni mężczyźni. No i jak w takiej sytuacji swobodnie pytać o test na HIV? Propozycja wspólnego badania, która jest wzajemnym dbaniem o zdrowie, w takich okolicznościach staje się krępująca, zawstydzająca i jest często traktowana jako zarzut, a nie troska. Uruchamia się strach przed przypięciem łatki osoby o wątpliwej moralności – tłumaczy Stola.

Co zatem poleca kobietom, które chciałyby, ale boją się zapytać o aktualny test? Przede wszystkim bezpośrednie i proste komunikaty. Zwłaszcza teraz, kiedy aplikacje randkowe nie pozostawiają złudzeń w kwestii wierności.

– W casualowych relacjach nastawionych na seks podstawą bezpieczeństwa zdrowia jest prezerwatywa. Tu nie ma mowy o  kompromisie, zabezpieczanie po  prostu ma być – mówi Agata Stola. Z jej perspektywy najbardziej świadomą i dbającą o zdrowie seksualne grupą są nieheteroseksualni mężczyźni, którzy regularnie się testują.

„Obrażać się za to, że partnerka poprosiła o badania? To absurd! Ja bym się obraził, gdyby mój seksualny partner mnie o to nie spytał” – czytam w komentarzach pod tiktokiem.

– W gabinecie dobrze widać, że osobom nieheteroseksualnym dużo łatwiej jest mówić o swojej seksualności. Doświadczenie coming outu połączone często z walką o swoją tożsamość rozwija umiejętności komunikacji w  tej kwestii. W  efekcie mamy wyższy poziom otwartości, a to pomaga w partnerskich relacjach – tłumaczy seksuolożka.

Czułość i czujność

Łatwo powiedzieć, trudniej zrobić. Przecież rozmowa o wirusach i pasożytach to „mood killer” (zabójca nastroju) nawet najbardziej obiecującej randki. Jak zatem zachęcić kogoś do wykonania testów, żeby nie zabić atmosfery i nie mieć poczucia, że wychodzi się na przewrażliwioną paranoiczkę? Wszystko zależy od podejścia. I od słów.

Gdy dekadę temu Anna Mucha wyznała publicznie, że poprosiła partnera o wyniki badań na HIV oraz pokazała mu swoje, wypowiedź wywołała poruszenie. Aktorce zarzucano rozwiązłość, brak romantyzmu i zaufania do partnera.Wówczas odparowała ataki, tłumacząc, że w seksie i w sporcie gra jest tak samo ważna jak wynik. I nie widzi powodu, by  nie zadbać o siebie, drugą osobę, wspólną przyszłość.

W końcu, jak mawiała Brigitte Bardot: „Świat jest mały, ostatecznie wszyscy kiedyś spotkamy się w łóżku”.

– Najgorsze, co możemy zrobić, to licytować się, kto powinien wykonać badanie, a kto go nie potrzebuje. Sprowadza się to do bardzo negatywnej rozmowy, w której osoby w związku oceniają swoją przeszłość i to, za kim potencjalnie stoi większe ryzyko zakażania STIs (sexually transmitted infections, czyli chorobami przenoszonymi drogą płciową – przyp. red.). Takie stawianie sprawy nosi znamiona manipulacji i przemocy. Jeśli jesteśmy w związku i chcemy zrezygnować z używania prezerwatywy, badania wykonujemy razem bez względu na to, kto ile wcześniej miał partnerów czy partnerek – podkreśla Stola.

Na szczęście na horyzoncie widać zmiany – przedstawiciele pokolenia Z mają dużo mniej wstydu i zahamowań, a dbanie o zdrowie seksualne traktują naturalnie. To właśnie oni najczęściej (chociaż i tak zbyt rzadko) razem przychodzą do poradni diagnostycznych i wystawiają żyły do pobrania krwi. W wielu miejscach badania na HIV są bezpłatne i anonimowe. Zawsze można też poprosić lekarza pierwszego kontaktu o skierowanie, a największe komercyjne laboratorium wykonuje test za mniej więcej 50 złotych. Lista miejsc jest na stronie aids.gov.pl. Wiele klinik oferuje sekspakiety, czyli kilka podstawowych badań na obecność chorób przenoszonych drogą płciową. Ostatecznie wcale nie trzeba wychodzić z domu, bo test na HIV, HPV i WZW można zamówić online, a wynik będzie już po kilku minutach od zrobienia.

Świadomość prozdrowotnie nastawionych „zetek” jest coraz większa także dzięki popularnym serialom, np. bijącym rekordy popularności „Sex Education” czy „Jeszcze nigdy…” (Netflix) opowiadającym o dojrzewaniu głównej bohaterki z  Indii. Wspólne badanie na HIV to dla wielu młodych ludzi świadomy krok w dorosłość. Bo czy warto zaczynać romans z kimś, kto nawet nie chce zadbać o nasz komfort i bezpieczeństwo?

Mimo pozytywnych wyników nie traćmy jednak czujności. – Ujemny wynik testu przesiewowego wskazuje nam stan sprzed mniej więcej 12 tygodni, co oznacza, że wówczas osoba nie była zakażona HIV – wyjaśnia Stola. Przypomina też o różnych układach relacyjnych, bo nie wszystkie związki zakładają seksualną wyłączność, a wtedy należy stosować prezerwatywę. Bo seks jest zdrowy tylko wtedy, gdy ty jesteś zdrowa.