Fot.materiały prasowe

Nie Patryk, tylko Piotr. Do tego Madej. Debiutancki album nagrał w zaciszu swojego krakowskiego pokoju, co nie przeszkodziło mu w błyskawicznym wzbudzeniu enztuzjamu w krytykach i słuchaczach. Drugą płytę (podobno najtrudniejszą w karierze każdego muzyka) nagrał już w bardziej komfortowych warunkach. I wyszło świetnie, chociaż żadnej rewolucji nie ma. Piotr vel Patrick idzie tą samą drogą - melancholijnej, ale bardzo ładnej i wciągającej muzyki. A poza tym, ma talent do słów. Czego chcieć więcej?

Patrick The Pan, "...niczym jak liśćmi", Kayax.