Jestem zawodowym kickbokserem i bokserem. Sam już nie walczę. Nadal jednak regularnie trenuję, również innych – pracuję z najlepszymi fighterami w Polsce. Jeśli chodzi o sport – zdobyłem w nim niemal wszystko, co było do zdobycia i czuję się spełniony. Nie muszę też na każdym kroku udowadniać, że jestem stuprocentowym mężczyzną. Nie mam takiej potrzeby. Nie zgrywam za wszelką cenę twardziela – owszem, zdarza mi się płakać, ale nie wstydzę się łez.

Co wypada prawdziwym facetom?

W powszechnym rozumieniu uznaje się to za niemęskie. Ja jednak nie lubię takich kategoryzacji. Bo co jest męskie, a co nie? Trzymanie fasonu bez względu na sytuację i okoliczności jest męskie, ale publiczne płakanie już nie. Szybka jazda samochodem jest jak najbardziej męska, ale jazda zgodnie z obowiązującym przepisami – tylko dla mięczaków. Sporty walki, czyli MMA, BJJ, boks czy kickboxing są bardzo męskie, ale joga już nie. Fighter, który kilka razy w roku wchodzi do ringu czy do klatki, bez względu na to, czy za każdym razem wygrywa, traktowany jest zupełnie inaczej niż facet, który otwarcie przyznaje, że… praktykuje jogę. Kumple wymieniają przy nim znaczące uśmieszki, traktują go z pobłażaniem, pozwalają sobie na różnego rodzaju żarciki… Doskonale wiem jak to wygląda – z własnego doświadczenia. I uważam, że najwyższy czas zerwać z tym stereotypowym myśleniem. 

W ostatnich latach całkowicie zmieniło się rozumienie tego, na czym polega zdrowy styl życia. Nie ma chyba nikogo, kto nie wiedziałby, że prawidłowe odżywianie i aktywny styl życia to najskuteczniejsze sposoby, aby być jak najdłużej w formie. Zdrowe odżywianie nie polega jednak na ślepym podążaniu za trendami i wykluczaniu z diety coraz to innych pokarmów. Z kolei aktywność fizyczna nie może sprowadzać się wyłącznie do biegania po 10 km co drugi dzień czy codziennego wyciskania na siłowni. Bo to najprostsza droga do… kontuzji.

Nie tylko dla twardzieli

Jeżeli chcemy być w dobrej formie, powinniśmy dostarczać organizmowi nie tylko zróżnicowane pokarmy, lecz także zróżnicowane bodźce treningowe. I nie wstydzić się pójść na jogę – na początek choćby po to, aby się sprawdzić. Pamiętam swoje pierwsze zajęcia kilkanaście lat temu. Wydawały mi się mało męskie, więc nie potraktowałem ich serio, raczej jak aerobik, na który wtedy była moda. Okazały się jednak prawdziwym wyzwaniem. Z pierwszej praktyki wyszedłem pokonany. Mnie, który byłem już wtedy mistrzem świata w kickboxingu, potrafiłem w ramach rozgrzewki skakać pół godziny na skakance i zrobić w ciągu dnia kilka sparingów, trudność sprawiły podstawowe asany, których nazw nie potrafiłem zresztą wtedy nawet wymówić! Ale który prawdziwy fighter słyszał takie hasła jak „parsvakonasana”, „utthita parivritta” czy „trikolora”? Żart jakiś! Tymczasem stałem w kałuży potu, piekielnie zmęczony, trzęsły mi się ręce i byłem zirytowany. Swoją niemęską słabością oraz tym, że praktykująca obok pięćdziesięcioletnia pani robiła to samo co ja, tylko… bez najmniejszego wysiłku. Tego dnia odklepałem wszystkie głupoty, które powtarzałem na temat jogi. I wtedy zacząłem ją też praktykować – w moim przypadku, ze względu na wiele odniesionych podczas walk kontuzji, jest to terapeutyczna odmiana jogi, czyli BKS Iyengara. Zachęciła mnie do tego moja żona, która jest jej certyfikowanym nauczycielem.

Wystarczy zacząć. I znaleźć dobrego trenera

Decydując się na uprawianie jakiejś dyscypliny sportu najważniejsze jest wybranie dobrego trenera. Chcesz wystartować za rok w półmaratonie? Ok, super! Nie wystarczy jednak któregoś dnia po prostu założyć dres i drogie buty i przebiec swój pierwszy kilometr w życiu. Bo choć bieganie każdemu wydaje się banalnie proste, bezwzględnie trzeba nauczyć się prawidłowej techniki. Dobry trener to połowa sukcesu, na który składają się ostatecznie nie tylko progres i wyniki, jakie się osiąga, ale przede wszystkim bezpieczeństwo podczas treningu.

Co joga daje fighterom? Przede wszystkim poprawia koncentrację. Poprzez zwiększanie zakresu ruchu, zwiększa też mobilność ciała. I uczy prawidłowego oddychania. Natomiast po długim okresie przygotowań do walki i po samej walce, w okresie regeneracji, genialnie wycisza i pozwala wrócić do równowagi.

Z praktykowania jogi nie wykluczają nawet kontuzje, które często wyłączają nas na jakiś czas z uprawiania innych dyscyplin sportu – biegania, crossfitu czy squasha. Jogę praktykujesz w zgodzie ze swoim organizmem, na tyle, na ile pozwalają ci jego możliwości. Myślę, że do jogi trzeba dojrzeć, a w przypadku wielu facetów nawet dorosnąć. Podobnie jak do innych „niemęskich” rzeczy. A wy już macie w sobie na tyle dojrzałości, żeby położyć się na macie? Tym razem nie treningowej, ale do jogi?

---------

 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 

Post udostępniony przez Robert Złoty Złotkowski (@robertzlotkowski) Kwi 15, 2019 o 11:43 PDT

Robert „Złoty” Złotkowski - absolwent AWF w Warszawie. W latach 1994-1998 należał do polskiej kadry narodowej w kickboxingu, zdobył Mistrzostwo Polski, Europy i Świata. W latach 1997-2002 był zawodowym bokserem. Stoczył 15 walk, wygrał 13. Obecnie jest jednym z najbardziej uznanych polskich trenerów, współpracuje m.in. z Janem Błachowiczem, Danielem Omielańczukiem, Łukaszem „Jurasem” Jurkowskim. Jest również kaskaderem filmowym oraz ekspertem od scen walk – współpracował m.in. z Mikołajem Roznerskim i Piotrem Stramowskim przy realizacji filmu „Fighter”. Wspólnie z żoną, Katarzyną Złotkowską – nauczycielką Junior Intermediate III jogi metodą BKS Iyengara, propagują zdrowy styl życia i prowadzą zajęcia w ramach akcji „Złotkowscy dla zdrowia”.