Już na wejściu goście mogli dostrzec odniesienia do dorobku Langa. Podłogę pokazu zdobiły napisy w języku angielskim oraz wietnamskim, rodzimym Do, pochodzące z książki Oceana Vuong „Time is a mother” i były nawiązaniem do kampanii reklamowych, jakie Lang tworzył z artystką Jenny Holzer w latach 2000. Vuong przygotował także notatki do pokazu, z których dowiadujemy się, iż inspiracją dla projektanta były samochody, które w niezwykły sposób łączą historię Do z dziedzictwem marki.

Przez cały pokaz mogliśmy oglądać wykwintne krawiectwo tożsame z marką Hemut Lang, jak i samym Peterem Do. Idealnie skrojone garnitury oraz neutralne tonacje stanowiły naturalny punkt wyjścia. Nie zabrakło również kolorów, od których projektant stroni we własnej marce, jednak które były nieodzowną częścią twórczości Langa. Sukienki w kolorze fuksji oraz pasy bezpieczeństwa zdobiące garnitury, nawiązujące do taksówek, na których Helmut Lang jako pierwszy projektant się reklamował, były widocznym ukłonem w stronę pokazów z lat 90. Co ciekawe białe spodnie, które pojawiły się na wybiegu oraz w których Do wyszedł na koniec pokazu są wspomnieniem pierwszego zakupu, jakiego projektant dokonał w Helmut Lang (podobno też założył je na rozmowę, która dała mu tę posadę).

Klimat pokazu był hipnotyzujący. Muzyka oraz choreografia, która nawiązywała do zgiełku na nowojorskich ulicach, idealnie współgrały z sobą oraz z ubraniami. Pierwsze kolekcje są trudne, szczególnie w domach mody z tak wielkim wpływem na współczesną modę. Jak oddać ducha marki, ale jednocześnie pokazać nową, własną wizję? Do postąpił bardzo zachowawczo. Sięgając do archiwów pragnął przypomnieć nam, na czym polegała magia Helmuta Langa. To zagranie pozwoliło mu to zbudować solidną bazę do dalszych eksperymentów. Czy w następnych sezonach posunie się on w stronę seksowniejszej strony Langa, a może przedstawi zupełnie nową wizję na miejsce tej marki we współczesnym świecie? Jest to zagadka warta wyczekiwania.