NIE dla zmian klimatycznych

W 2010 roku Karl Lagerfeld zaprezentował jesienną kolekcję dla Chanel w otoczeniu wielkich brył lodu specjalnie przetransportowanych ze Skandynawii do paryskiego Grand Palais. Podczas pokazu modelki, ubrane w futrzane stroje à la yeti, brodziły w topniejącym lodzie. Mogło się wydawać, że to metafora postępującego globalnego ocieplenia, ale nie. Ta spektakularna i droga scenografia miała po prostu nadać spektaklowi mody bajkowy, zimowy charakter. Niecałe dwa lata później swoją debiutancką kolekcję dla Diora Raf Simons pokazał w salach ozdobionych tysiącami róż i storczyków. Publiczność oniemiała z zachwytu tak samo jak wtedy, gdy w 2007 roku dom mody Fendi zorganizował pokaz na Wielkim Murze Chińskim. Podobno, by dostać pozwolenie, trzeba było za pokaźną sumę przekonać do tego komunistyczne władze. Krytycy przymknęli jednak na to oko w imię widowiska, które rzuciło ich na kolana. Ponad dekadę później takie ekstrawagancje są nie do pomyślenia. Świat mody odrobił zaległe lekcje i zrozumiał, że pokaz może też służyć ważniejszym celom niż beztroska rozrywka. Jednym z pionierów takiego myślenia był projektant Balenciagi – Demna Gvasalia. W 2020 roku stworzył show 
o znamiennym tytule „Apokalipsa”, podczas którego modelki maszerowały po wybiegu zatopionym w wodzie. Nad nimi rozpościerał się gigantyczny telebim, a wyświetlane na nim obrazy, m.in. pożarów czy powodzi, wzmagały atmosferę grozy. Przekaz był jasny: grozi nam katastrofa klimatyczna. Do tej kwestii miał również nawiązywać pokaz Balenciagi sprzed roku, kiedy modelki „walczyły” z wiatrem i burzą śnieżną. Jednak napaść Rosji na Ukrainę sprawiła, że te sceny zmieniły znaczenie. Stały się alegorią sytuacji uchodźców uciekających przed wojną. Jeszcze przed jej wybuchem marka weszła w partnerstwo z ONZ, tworząc linię ubrań, z której wszystkie zyski przekazywano na Światowy Program Żywnościowy. Dior, zamiast wycinać pola kwiatów, jesienią 2019 roku do scenografii wykorzystał dziesiątki drzew w donicach. Do każdego przyczepiono karteczkę z informacją, gdzie zostanie potem zasadzone. W najnowszych kolekcjach też nie brakuje odniesień do zmian klimatu, np. JW Anderson stworzył suknie przypominające plastikowe folie i ozdobił ubrania nadrukami planety. Marka Botter, która nawiązała współpracę z firmą produkującą ekologiczne opakowania, modelkom zamiast torebek dała do rąk wielkie kostki lodu zawieszone na uchwytach. Podczas pokazu duńskiej marki Cecilie Bahnsen na środku wybiegu rozstawiono szklanki pełne wody, co miało nawiązywać do jej niedoborów na świecie. Spóźnione wyrzuty sumienia? W końcu to przemysł odzieżowy odpowiada za 20 proc. globalnego zużycia H2O. 

NIE dla naturalnych futer

Pokaz domu mody Dior na jesień 2003 roku. Tuż przed modelką w gigantycznym pastelowym futrze na wybieg wpada aktywistka PETA z transparentem „Fur Shame”. W okamgnieniu zostaje usunięta przez ochroniarzy. Kilka lat później podczas kręcenia dokumentu „September Issue” dziennikarka pyta siedzącą w pierwszym rzędzie Annę Wintour, czy tej zimy będą modne futra, na co ubrana w jedno z nich redaktorka zuchwale odpowiada, że zawsze są w modzie i że na fashion week przywiozła ich całą torbę. Obie historie, jak wiele podobnych z przełomu lat 90. i 2000., przechodzą bez echa. Naturalne futra znajdowały się wtedy w repertuarze niemal każdej luksusowej marki z wyjątkiem Stelli McCartney i Calvina Kleina.Dopiero globalny shaming w mediach społecznościowych na początku drugiej dekady XXI wieku wywarł presję zmuszającą do zmian. W 2016 roku złamał się pierwszy z wielkich graczy, Armani, ogłaszając, że wycofuje z kolekcji naturalne futra. Za jego przykładem poszły kolejne wielkie domy mody, jak Gucci, Chanel, Versace, Burberry, Michael Kors. Potem dołączyły wiodące marki luksusowego koncernu Kering: Saint Laurent, Bottega Veneta i Balenciaga. Wciąż jednak takie okrycia można okazjonalnie znaleźć u Fendi, Diora czy Louisa Vuittona. Dwa lata temu z prezentowania naturalnych futer na swoich łamach i zamieszczania ich reklam zrezygnowała większość edycji ELLE, w tym polska. 

Spektakularne tła pokazów Chanel ustąpiły miejsca skromniejszym. Mimo to wciąż budzą zachwyt.

NIE dla nadprodukcji i marnotrawstwa 

Największy problem branży i zarazem ludzkości to nadprodukcja. Co się dzieje z ubraniami, które nie zostają sprzedane? Trafiają do spalarni. Niszczą je nawet domy mody szyjące luksusowe rzeczy. W tym brytyjski Burberry, co wyszło na jaw pięć lat temu. Świat dowiedział się, że marka kontroluje swoje zapasy, spalając towar o wartości 37 milionów dolarów. Natychmiast przemianowano ją na „Burnburry” i wezwano do bojkotu – sprzedaż spadła. Na marnotrawstwo w branży już od dawno próbowali zwrócić uwagę tacy projektanci jak Vivienne Westwood czy Alexander McQueen, który w 2009 roku stworzył pokaz „Róg obfitości”. Scenografią były spalone ubrania i opony rozrzucone na środku wybiegu. Ale dopiero skandal z Burberry skłonił marki odzieżowe do wdrażania zasad recyklingu i upcyclingu. Zmiany wspiera mocno nowa fala projektantów, którzy troszczą się o świat. Należy do nich m.in. ekstenisistka Marine Serre, która tworzy ubrania z tych już wyprodukowanych. I tak nową dzianinową sukienkę szyje np. z czterech niesprzedanych swetrów. Dzięki takiej metodzie jej projekty są unikatowe. W konwencji mody cyrkularnej w 2021 roku swoją kolekcję stworzył też polski projektant Tomasz Ossoliński. Wykorzystał zalegające w magazynie rzeczy z poprzednich sezonów, a pokaz zorganizował na plaży w Gdańsku. Wśród największych światowych marek prym w recyklingu wiodą Patagonia i H&M, choć ten aspekt wymaga jeszcze wiele pracy ze strony branży.

NIE dla dyskryminacji rasowej i wykorzystywania seksualnego

W opublikowanym niedawno przez models.com raporcie na temat najbardziej rozchwytywanych modelek świata w pierwszej 20 jest pięć Sudanek, dwie Chinki, Japonka, Koreanka, Kenijka i Wenezuelka. Ta ostatnia otwiera listę. Tymczasem w tym samym rankingu z 2016 roku było pięć Holenderek, trzy Amerykanki, dwie Australijki i dwie Niemki. Tylko trzy modelki o innym kolorze skóry niż biały. Moda nie pozostała też obojętna wobec wydarzeń z maja 2020 roku, kiedy po śmierci George’a Floyda w USA zawrzało od protestów ruchu Black Lives Matter, a temat rasizmu wrócił ze spotęgowaną siłą. Każdy liczący się dom mody zatrudnił konsultanta do spraw inkluzywności. Także po to, by nie popełnić takich błędów jak Gucci. Przypomnijmy: włoska marka w 2019 roku wypuściła serię golfów (zdj. na str. 54) kojarzących się z praktyką blackface, czyli przemalowywaniem białych aktorów na czarnych po to, by odgrywali zbudowane na krzywdzących stereotypach, prymitywne skecze. Podobne faux paux rok wcześniej popełniła też Prada. Na drugim biegunie pojawiło się inne, tym razem pozytywne zjawisko: do głosu zaczęli dochodzić czarnoskórzy projektanci. Kariery Kerby Jean-Raymonda stojącego za marką Pyer Moss czy Rushemy Bottera współtworzącego brand Botter rozkwitły. Spadły zaś notowania niektórych fotografów, gdy na fali ruchu #MeToo zaczęły napływać przeciw nim pozwy o molestowanie seksualne. Te najpoważniejsze dotyczyły gwiazd branży – Maria Testino, Bruce’a Webera i Terry’ego Richardsona. Wszystkie liczące się magazyny i marki zakończyły z nimi współpracę. Do dziś żaden z tych fotografów nie wrócił do łask. Skończyło się seksistowskie traktowanie modelek na sesjach, pokazach, za kulisami. A także sytuacje jak z castingu do show Balenciagi w 2016 roku, kiedy to 150 modelek zostało zamkniętych na kilka godzin w ciemnym pomieszczeniu bez prądu, podczas gdy ekipa wyszła na lunch. 

W 2021 roku Tomasz Ossoliński pokazał projekty w konwencji mody cyrkularnej: wykorzystał materiały i ubrania z poprzednich sezonów.
 
 

NIE dla braku różnorodności

Według wyszukiwarki Tagwalk w tym sezonie aż 90 marek zaangażowało do swoich pokazów modelki w rozmiarze większym niż 36. Dla porównania – przed pandemią nie robił tego prawie nikt. Prym wiedzie założony w 2019 roku brand Ester Manas. Podczas prezentacji jego wiosennej kolekcji aż 23 z 33 modelek było plus size. Paloma Elsesser, Jill Kortleve, Ashley Graham to dziś gwiazdy dorównujące popularnością Belli Hadid.Skończyło się też niepodzielne panowanie nastolatek. Teraz są także doceniane modelki znacznie starsze. Po wybiegach chodzą 55-letnia Carla Bruni, 52-letnia Naomi Campbell, 49-letnia Kate Moss, jej rówieśniczka Amber Valletta oraz o rok od nich starsza Shalom Harlow. Świetny sezon ma za sobą 46-letnia Małgosia Bela. Nie ma już problemu z tym, by podziwiać nie tylko dojrzałe modelki, lecz także transpłciowe czy z niepełnosprawnościami, bo takie do swoich pokazów zatrudniają teraz najwięksi, jak Boss, Diesel, JW Anderson czy Moschino. Idealne piękno uznano oficjalnie za przereklamowane w 2019 roku, gdy w obliczu oskarżeń o dyskryminację i seksizm marka Victoria’s Secret musiała odwołać wielki coroczny spektakl, podczas którego z dumą prezentowała nie tylko nowe modele bielizny, lecz także perfekcyjnie zbudowane aniołki. 

NIE dla zawłaszczeń kulturowych 

Przez dekady wizjonerzy świata mody, jak Yves Saint Laurent, John Galliano, Halston czy Alexander McQueen tworzyli kolekcje wzorowane a to na strojach afrykańskich plemion, a to na orientalnych tradycyjnych szatach czy ubiorze rdzennych Amerykanów. Często właśnie te kreacje wzbudzały największy podziw, na stałe zapisując się 
w historii mody. Dlaczego zatem dziś podobne postępowanie wzbudza sprzeciw? Trafnie tłumaczy to Vanessa Friedman, krytyczka mody „The New York Times”, w dokumencie „Apokalipsa mody”: „Moda ma długą historię składania hołdów, zapożyczania, odwoływania się do artystów. Przez długi czas była to część procesu twórczego. Teraz mówi się o uznaniu pierwotnych twórców tych dzieł, dzieleniu się z nimi sławą i zyskami. To przejaw zmiany społecznej. Grupy, które kiedyś zostały pozbawione praw, odzyskują głos, bo mają dostęp do globalnej rozmowy w mediach społecznościowych, które wtedy nie istniały. Nie można już pożyczać od nich bez odpowiedniej rekompensaty i zaproszenia do stołu”. W 2019 roku przekonał się o tym dom mody Dior, na który spadła lawina oburzenia po tym, jak wypuścił reklamę perfum Sauvage. Klip nawiązywał do tradycyjnych obrzędów rdzennych Amerykanów. Markę oskarżono o kulturowe zawłaszczenie i wykorzystywanie tradycyjnych obyczajów do celów handlowych. Nie pomogło nawet to, że w filmie wystąpił Johnny Depp, w którego żyłach płynie ponoć czirokezka krew. Dom mody wyciągnął jednak wnioski. Do współtworzenia kolekcji cruise na 2020 rok, zaprezentowanej w Marrakeszu, dyrektor kreatywna, Włoszka Maria Grazia Chiuri, zaprosiła marokańskich rzemieślników. W 2021 roku o stworzenie nadruków do męskiej kolekcji poproszono Amoako Boafo, malarza urodzonego w Ghanie. W dowód wdzięczności paryski dom mody otworzył tam studio artystyczne, wspierając miejscowe młode talenty.