Copenhagen Fashion Week SS24: czasem słońce, czasem deszcz

Ląduję w Kopenhadze podczas ulewy. Przyleciałam tutaj na zaproszenie Zalando, które jest partnerem Copenhagen Fashion Week oraz wspiera obiecujących młodych twórców, przyznając nagrodę Zalando Visionary Award. Szybko przebieram się na pierwszy pokaz i wychodzę z hotelu, by zamówić taksówkę. Czas oczekiwania pół godziny. Czas przejścia na pokaz 15 minut. „Zmoknę” – myślę. Ale widzę wychodzące z hotelu zjawiskowo ubrane dziennikarki skandynawskich magazynów, które w sukienkach, kaloszach i sztormiakach wsiadają na rowery. Właśnie nauczyłam się pierwszej lekcji podczas tego tygodnia mody – taksówka to ostateczność, tu na pokazy jeździ się rowerem lub chodzi pieszo. W końcu nie jesteśmy z cukru.

Wchodzę na pokaz Birgitte Herskind do Apollo Baru, najbardziej cool miejsca w mieście. Był zaplanowany na dziedzińcu, ale jestem pewna, że przeniosą go do środka – w końcu pada. Mylę się. Obsługa chowa ławki i gromadzimy się z trzech stron pod parasolami. Zerkam na influencerów, którzy stoją naprzeciwko mnie, i zaczynamy się śmiać, bo widok fashionistów w taką pogodę jest faktycznie komiczny. Wychodzą modelki. Klasyczna, pastelowa kolekcja Herskind jest piękna nawet w deszczu. „Właściwie to dzięki deszczowi mamy cudowne zdjęcia, bo wybieg zaczął lśnić od wody. Poza tym zrobiło się ciemno, więc kolory kolekcji stały się jeszcze bardziej widoczne” – mówi mi projektantka marki. Lekcja numer dwa: niesprzyjające warunki mogą okazać się naszym sprzymierzeńcem.

Wychodzę z dziedzińca i tym razem zamawiam taksówkę, bo pokaz Saks Potts jest na końcu miasta. Dostaję SMS od przedstawiciela marki, by ubrać się odpowiednio do pogody. Zaczynam rozumieć różnicę między Kopenhagą a Paryżem. W stolicy Francji z pieczołowitością dba się o to, by nie spadła na ciebie nawet kropla deszczu (na pokazie Diora gości eskortowali ochroniarze z parasolkami). Tutaj panuje luz. Modelki kroczą na tle wzburzonego morza, a my siedzimy uśmiechnięci, zmoknięci, z rozwianymi włosami. Lekcja numer trzy: na kolejne pokazy zrób koczek i uliż włosy.

Copenhagen Fashion Week SS24: egalitaryzm trendów

Na pokazie Remain zachwyca mnie lustrzana scenografia, w której odbijają się goście. Temat pokazu to „Oryginalność”, którą marka tłumaczy jako kreatywny sposób wyrażania siebie. Na wybiegu esencja Remain, czyli krawiectwo raz podane w dosłownej formie, innym razem okruszone cekinami, frędzlami czy transparentnością. Proste rzeczy dają największe pole do popisu i wyrażenia własnej osobowości.

Remian SS24 / Fot. @jamescochranephoto

Klasyka jest również podstawą pokazu The Garment. Młoda marka założona przez projektantkę Charlotte Eskildsen i influencerkę Sophię Roe pokazuje kolekcję w Muzeum Thorvaldsena. Siedzę na końcu wybiegu tuż obok gigantycznej rzeźby Józefa Poniatowskiego i Mikołaja Kopernika. Dla Sophii Roe (córki znanej duńskiej projektantki designu Louise Roe) liczy się każdy detal, dlatego gości usadzono na plecionych krzesłach projektu Børge Mogensena. Motywem kolekcji jest kokarda. Widzimy ją na włosach modelek, torebkach czy balerinach, które – jak się okazuje – powstały dzięki nowej współpracy marki z firmą Gia Borghini. Zachwyca mnie plecionka na czapkach i topach przypominająca obrusy na stołach babć oraz męskie płaszcze, które projektantki zestawiły z kobiecą garderobą.

The Garment SS24 / Fot. @jamescochranephoto

Pokaz niemal zazębia się z show Marimekko, który jest otwarty dla publiczności. Egalitaryzm to niespotykana rzecz w świecie mody, którą Kopenhaga opanowała do perfekcji. Na wiele pokazów możesz przyjść, nawet jeżeli nie masz zaproszenia. Sprzyjają temu oczywiście wybiegi na świeżym powietrzu, który podczas tego tygodnia mody urządziła również marka Munthe. Po raz kolejny w tłumie gołym okiem widać, kto jest z Danii, a kto tak jak ja zapakował letnie ubrania. Lekcja numer cztery: do Kopenhagi zabiera się stylowy sztormiak, kalosze i czapkę, które uchronią przed ewentualnym załamaniem pogody.

Marimekko SS24 / Fot. @jamescochranephoto

Copenhagen Fashion Week SS24: futuryzm i rękodzieło

Jedną z najoryginalniejszych kolekcji podczas tego tygodnia mody zaproponowała zwyciężczyni konkursu Zalando Visionary Award – Paolina Russo. Londyńska marka, założona w 2021 roku przez Paolinę Russo i Lucile Guilmard, swoją kolekcją będącą przedstawieniem futurystycznej Atlantydy wprowadza dialog między rękodziełem a technologią. „Skupiamy się na dzianinie. Fascynuje nas tradycyjne rzemiosło i eksperymentujemy z różnymi jego technikami. Naszym celem jest stworzenie nowoczesnego kontekstu dla rzemiosła i przez rozwój technologii ulepszenie go i vice versa” – opowiada Paolina. Przykładem tego mariażu są „iluzyjne” swetry, które tworzą optyczną grę, poruszając się podczas noszenia. Kontrasty kolorystyczne i element folkloru zawarty w kolekcji niewątpliwie zdradzały londyńskie pochodzenie marki.

Paolina Russo SS24 / Fot. @jamescochranephoto

Czwartego dnia po burzy przychodzi słońce i może dlatego to właśnie żółty jest jednym z najczęściej widzianych przeze mnie kolorów na wybiegach. Skórzane płaszcze, garnitury i spódnice przykuwają mój wzrok na pokazie Gestuz, a cekinowe bomberki, gigantyczne kapelusze i lakierowane spodnie u Rotate. 

Rotate SS24 / Materiały prasowe

Razem z tłumem przemieszczamy się wszyscy na drugi koniec miasta na ostatni pokaz tego tygodnia mody – Ganni. W drodze do metra mijam jadące na rowerze najbardziej stylowe kopenhaskie bliźniaczki, a jednocześnie założycielki biżuteryjnej marki Lié Studio – Amalie i Cecilie Moosgaard – tą formą transportu były na pokazie o wiele szybciej ode mnie. W postindustrialnych budynkach, w których odbywa się pokaz Ganni, stoją gadające drzewa – dosłownie! Na każdym umieszczono głośniki, przez które mówi do nas sztuczna inteligencja. Spośród wszystkich piosenek słuchanych przez #GanniGirls, stworzyła playlistę puszczoną podczas pokazu.

Ganni SS24 / Fot. Mathias Nordgren

Ganni SS24 / Fot. Mathias Nordgren

Na wybieg wkracza Paloma Elsesser, a tuż za nią Julia Banaś. Kątem oka dostrzegam superfajne żółte (no a jak!) buty New Balance na nogach modelek. Tuż po pokazie okazuje się, że to najnowsza współpraca obu marek. Sukienka, sneakersy, sweterek i skórzana kurtka najlepiej w klimacie vintage to najczęstszy look, jaki widzę po wyjściu z pokazu.

Kopenhaski street style / Materiały prasowe

Lekcja ostatnia: Kopenhaga to najbardziej cool stolica mody!