David Beckham fot. Doug Inglish

Twierdzi, że jego życie jest nudne. „Mój typowy dzień?”, śmieje się. „Nie chcesz wiedzieć! OK, budzę się za piętnaście siódma, córka budzi się o siódmej, a chłopcy wstają 7.15. Śniadanie już na nich czeka. Zrobione przeze mnie”. „Wszyscy dostają to samo?”. „O nie. Każdy z nich lubi co innego. Mój najstarszy syn (Brooklyn, 13 lat) je croissanty z dżemem”. „Brzmi dobrze”. „Brzmi świetnie. Mój średni syn (Romeo, 9 lat) uwielbia owoce mango i ananasy. Cruz 7 lat lubi nutellę z croissantem. A ja zjadam resztki, które zostawiają. Nie mam czasu zrobić śniadania dla siebie! Potem odwożę dwóch młodszych chłopców do szkoły. Prosto ze szkoły jadę na trening. Trenuję. Jem lunch na treningu. Wracam, czasem jeszcze coś jem, a potem prosto do szkoły po dzieci. Więc trochę to nudne. Ale tak wygląda życie większości ludzi”.

Sławni ludzie uwielbiają opowiadać o tym, jak są normalni. Beckham na pewno ma ekipę ludzi, którzy pomagają mu pogodzić obowiązki: jest globalnym ambasadorem olimpijskim Samsunga, pracuje dla Adidasa i Sainsbury. Ale słyszałam, jak opisuje popołudniowe zajęcia swoich synów: Cruz ma trzy razy w tygodniu taekwondo, wszyscy trenują piłkę od wtorku do czwartku. „Widzisz, wyglądasz na zmęczoną samym słuchania tego”, mówi. Jego świat nie jest tak odległy od naszego. Widać to w szczegółach: w tym, że dwóch młodszych synów mieszka w jednym pokoju. Albo w tym, że niedawno wrzucił do toalety telefon i potem przez tydzień usiłował go wysuszyć, wkładając do słoika z ryżem. Jak na razie nie działa.