"The Campus Sartorialist" to dzieło Roberta Wainblata, 24-letniego studenta Duke University. Wainblat studiuje chemię i chiński, ale odkąd w 2007 r. przeprowadził się z Rumunii do USA, jego pasją jest moda streetowa. Sam ceni sobie styl "preppy", czyli konserwatywne, dobre jakościowo ubrania studentów uczelni zrzeszonych Ivy League. Jednak jego blog dawno już przekroczył granice "preppy", a nawet Stanów Zjednoczonych. Dzięki siatce współpracujących fotohgrafów, Campus Sartorialist zawiera wpisy z 42 uczelni, od Harvardu do uniwerków w Pekinie czy Singapurze.

Inspiracje bloga Wainblata są dość oczywiste. Po pierwsze: kultowy album japońskiego fotografa Teruyoshi Hayashida. "Take Ivy" dokumentował życie na kampusach Ivy League w latach 60. (zdj. poniżej). Wydany w Tokio, kilkadziesiąt lat uchodził za białego kruka, aż do amerykańskiej reedycji z 2010 r. Wainblat nie ukrywa inspiracji - sam chętnie wplata zdjęcia vintage między regularne posty.
Zdjęcie z albumu "Take Ivy" Teruyoshi Hayashida/ fot. amazon.com

Drugi problem jest bardziej skomplikowany. Dotyczy nazwy bloga, która zdążyła już zyskać sporą rozpoznawalność. Scott Schuman, ojciec streetowych blogów, założył "The Sartorialist" w 2005 r. Sam tytuł to po prostu bardziej wyrafinowane okeślenie na fashionistę, odnoszące się do krawieckiej tradycji. W ciągu kilku lat określenie stopiło się z nazwiskiem Schumana, tak jak jego blog przekształcił się ze zbioru zdjęć nowojorskich garniturów, w kronikę najlepszej jakości mody z całego świata. "Pożyczenie" tytułu od Schumana to przemyślny krok marketingowy, ale także towarzyskie faux pas. Sam zainteresowany nie planuje na razie wchodzić na drogę sądową, ale negocjuje z Wainblatem rezygnację z nazwy. Swoją oficjalną opnię wyraził w liście do portalu Daily Beast:

"Podziwiam ich przedsiębiorczość i uważam, ze pomysł jest świetny, ale nie potrzebują mojej nazwy, żeby utrzymać popularność. Jeśli blog będzie się rozwijał, mogą pojawić się nieporozumienia. Ludzie mogą pomyśleć, że "The Sartorialist" sponsoruje tę stronę. Powinni być przygotowani na sukces, a używanie rozpoznawalnej, zastrzeżonej nazwy będzie tylko utrudnieniem."