Mój pierwszy idol: Andrzej Piaseczny spodnie i bluza H&M |
TAJEMNICZY PRINCE
ANDRZEJ PIASECZNY piosenkarz
Był szary rok 1984. Starsi koledzy czytali wiersze Stachury albo robili się na Depeszów. Ja miałem 13 lat i co sobotę w Trójce słuchałem listy przebojów Marka Niedźwieckiego. „Purple Rain” Prince’a przez wiele tygodni był numerem jeden. Dla mnie to była miłość od pierwszej nuty. Stawiałem mu muzyczny ołtarzyk. Słuchając Prince’a, nie wiedziałem, jaki jest naprawdę, ale mogłem puścić wodze fantazji. Dzięki niemu odważyłem się być kolorowy. Gdy mój brat się żenił, włożyłem koszulę taką, jaką miał on: z kryzą przy rękawkach. Jednak Prince to przede wszystkim muzyka, więc zachwyt nie mijał, kiedy byłem już dorosły, a on wydawał kolejne płyty. Sześć lat temu grał serię koncertów w Londynie. Musiałem tam być! Zobaczenie go na żywo to była euforia. Czy dzisiaj potrzebuję idola? Jasne! Idol jest dla nas jak trampolina. Odbijamy się od jego blasku i dzięki temu rosną nam skrzydła.
TEKST Anna Konieczyńska
ZDJĘCIA Marcin Kempski/I Like Photo
STYLIZACJA Maciej Spadło
Asystent stylisty Paweł Wybański
Makijaż Agata Kalbarczyk
Włosy Emil Zed/Van Dorsen Talents
Makijaż i włosy Andrzeja Piasecznego Sylwia Rakowska
Produkcja Magda Gołdanowska
Asysten produkcji Kaśka Dubińska
Scenografia Wito Bałtuszys
Zdjęcia do montażu East News, Forum