Maria Rotkiel i Sergiusz Osmański: piękna zmiana, fot. Maciej Landsberg

Jakbyś miał powiedzieć kolorami, to które z nich kobiety kochały 20 lat temu i teraz?
Zatoczyliśmy koło. 20 lat temu panowały papuzie kolory, dziś nazywane neonami. Bogate makijaże u Maryli Rodowicz, Urszuli, Małgosi Ostrowskiej wyznaczały trendy. Później zmęczyliśmy się kolorem i pojawiły się rozmyte beże. Kolory bezpieczne, które Polki pokochały, nie bez powodu. Polki lubią się schować, lubią być mysie.

Często pracuję nad tym ze swoimi klientkami. Odpowiednim strojem, makijażem i zaakcentowaniem tego, co w niej jest fajne, kobieta może zrobić pierwszy krok w pracy nad najważniejszą i często najtrudniejszą kwestią w życiu, czyli pokochaniem siebie. Kobiety, z którymi pracuję, są wewnętrznie rozdarte. Chcą wyglądać atrakcyjnie, seksownie, mają pomysł na swój wizerunek, ale się boją.
Często wydobywam te ukryte pragnienia. Miałem klientkę, która zamówiła makijaż na ślub. Podczas pierwszej próby zrobiłem makijaż neutralny, klasyczny. Podałem lustro: „Podoba się, dobry kierunek?”. „Nie wiem”. Czuję, że płynę na krze, która topnieje z minuty na minutę. Robimy kolejną propozycję, odważniejszą. Identyczna reakcja. Poprosiłem, żeby powyrywała z gazet makijaże, które jej się podobają. Na następne spotkanie przyszła z wyrwanym piktorialem Anny Nicole Smith z „Playboya”, z czerwonymi, przerysowanymi ustami, z kilometrami sztucznych rzęs i eye-linera, z brwiami wydepilowanymi w półłuki. To jest to, o czym mówisz. Kreuję się na mniszkę, ale tak na dobrą sprawę chciałabym być seksbombą.

I co z tego wyszło?
Wyszła moja wersja wizerunku Anne Nicole Smith, dziewczyna była w siódmym niebie.

Na ile jako wizażysta wydobywasz, podkreślasz to, co jest prawdziwe, a na ile domalowujesz coś nowego, tworząc nową osobę?
To zależy, czy maluję osobę prywatną, czy modelkę do sesji. U kobiety, która potrzebuje makijaż na jakąś okazję, to nie może być maska. Wtedy bazuję na tym, co dała natura, podkreślając atuty. Ale to wcale nie jest proste, bo dużo zależy od samoakceptacji. Jeśli wykonam perfekcyjny makijaż, ale dziewczyna ma zakorzenioną świadomość, że ma na czole ten jeden pryszcz i on jest najważniejszy, to nie będzie wyglądać pięknie. Żaden makijaż nie przykryje problemów z samym sobą.

To bardzo ważne stwierdzenie. Obserwując kobiety podczas terapii, wiem, kiedy odzyskują dobry kontakt z sobą. Momentalnie pięknieją. Czasami to jest fajny ciuch czy makijaż, czasami postawa ciała i to, jak kobieta się porusza. W swojej pracy musisz być psychologiem?
Na pewno.

To Cię męczy?
Nie. Jako chłopak dwa lata spędziłem w seminarium duchownym. Myślę, że to mnie wyciszyło i otworzyło na ludzi.

Kiedy to było?
Miałem 18 lat i czułem, że mam powołanie. Ale po dwóch latach, kiedy poznałem tę strukturę, stwierdziłem, że skoro jestem w szkole parateatralnej, to wolę być w teatralnej. Rzuciłem seminarium i zdawałem na PWST.