Loewe x Studio Ghibli

Czy hiszpańskie rzemiosło łączy się z japońską sztuką animacji? Okazuje się, że pasują do siebie jak ulał. W 2021 roku fani anime i twórczości reżysera Hayao Miyazakiego wstrzymali oddech, gdy Loewe ogłosiło swoją pierwszą współpracę z legendarnym Studiem Ghibli. „Mój sąsiad Totoro” uwielbiany film z 1988 roku stał się motywem przewodnim kolekcji ready-to-wear. Przez miesiąc rysownik Ghibli tworzy około dziesięciu minut animacji. Z równym namaszczeniem rzemieślnicy Loewe przenieśli je w nasz wymiar łącząc różne materiały i faktury, wykorzystując techniki takie jak markietaż czy intarsja. Urocze leśne stworzenia z animacji zerkały z kunsztownie wykonanych toreb, a sfotografowana w środku lasu kampania przypomniała o magicznych właściwościach dziecięcej wyobraźni. Kolorowe skórzane kurtki i pokryte chmurami kuloty można była z łatwością wpleść w codzienne stylizacje i tym sposobem przenieść się do baśniowego świata.

Dom mody poszedł za ciosem i już rok później premierę miała kolejna współpraca z japońskim studiem animacyjnym. Tym razem punktem odniesienia kolekcji stał się laureat Oscara, uznawany za jeden z najważniejszych filmów gatunku, „Spirited Away: W krainie Bogów”. Twarz głównej bohaterki Chihiro, japońskiego odpowiednika Alicji w Krainie Czarów, została wyhaftowana na pięknym oversizowym swetrze i naszyta na koszulkach. Z T-shirtów i klapków spoglądał przyjaźnie (?) także bóg bez twarzy.

Trzecia i już ostatnia odsłona głośnej współpracy pojawiła się w sprzedaży w lutym tego roku. Do jej stworzenia znów wykorzystano imponujące techniki. Motywy z „Ruchomego zamku Hauru” zostały wykonane ze skóry, a następnie naniesione na najbardziej kultowe modele torebek domu mody takie jak: Puzzle, Flamenco, Luna, Hammock, Amazona oraz Bracelet pouch. Powstał też niesamowity wełniany kardigan w całości pokryty piórami. Tym razem jednak dyrektor kreatywny marki, Jonathan Anderson, poszedł o krok dalej. Klejnotem koronnym kolekcji została prawdziwa torebka-zamek. Żywa, steampunkowa konstrukcja, którą w animacji wprawia w ruch demon ognia Calcifer została odtworzona w miniaturowej torebkowej wersji z dokładnością do każdego szczegółu. Za pomocą skrawków luksusowej skóry, które pozostały przy produkcji. Małe dzieło sztuki już nie kaletniczej, a architektonicznej. Kosztowało prawie szesnaście tysięcy dolarów, ale oczywiście, rozeszło się na pniu.

Buty Minnie i pixelowe sukienki Loewe

Loewe S23/Launchmetrics Spotlight

Jeśli kiedykolwiek zastanawialiście się jak to jest wejść w buty supergwiazdy Disneya, teraz możecie się przekonać! W kolekcji Loewe na wiosnę/lato 2023 znalazły się szpilki samej Myszki Minnie. Choć niektórzy twierdzą, że są to buty Barbie, a jeszcze inni, że laleczki Polly Pocket. Jak zwał, tak zwał, ale na pewno robią wrażenie. Nadmuchane jak baloniki, nieproporcjonalnie duże i lakierowane wyglądają jak żywcem wyjęte z kreskówki. Na wybiegu hiszpański dom mody pokazał je w kilku wersjach kolorystycznych, ale nam skradły serca szczególnie te czerwone. Przerysowany efekt udało się osiągnąć za pomocą lekkiej gumy piankowej i bardzo masywnego obcasa. Jedyny problem? Wygląda na to, że bardziej niż do noszenia nadają się do gabloty. Z niektórych recenzji w social mediach można łatwo wywnioskować, że wygoda nie jest ich mocną stroną. Również lakierowana powłoka nie ułatwia użytkowania, skrzypiąc przy każdym kroku. Ale czego nie robi się, by spełnić dziecięce marzenia.

Pomimo że buty od Loewe stały się sensacją, nie były pierwszą tego typu próbą. Do szafy najsłynniejszej lalki świata w 2021 roku sięgnął Demna Gvasalia tworząc Balenciaga 3D Pumps. Projektant zapewnił Kylie Jenner, której podarował parę w kolorze hot pink, że wydrukowane w 3D szpilki powstały z „elastycznej i nadającej się do noszenia gumy”. Czyli być może faktycznie da się w nich chodzić. Natomiast łatwiejsze do wyobrażenia sobie na ulicach i dużo bardziej budżetowe pantofelki inspirowane Barbie właśnie wypuściła marka Aldo, w ramach specjalnej limitowanej kolekcji. Całej na różowo. Fani słynnej lalki mogą więc także tutaj urzeczywistnić swoje plastikowe sny.

Innowacje J.W. Andersona, któremu najwyraźniej udzielił się nostalgiczny nastrój, nie kończą się jednak na butach i współpracy ze Studiem Ghibli. W ramach pokazu letniej kolekcji Loewe projektant zaprezentował także kapsułę rodem z pikselowego świata Minecrafta. To ogromnie prawdopodobne, że to właśnie kultowa gra z 2011 roku, w której otoczenie można dowolnie kreować za pomocą małych sześcianów, stała się inspiracją dla bluz i T-shirtów o rozmazujących się, „elektonicznych” konturach. A także dla torebki Puzzle i denimu tak rozpikselowanych, że aż niewyraźnych. Ciężko na nie patrzeć i nie sposób nie patrzeć jednocześnie. Oko łatwo nabiera się na tą genialną sztuczkę. Dzięki iluzji stworzonej metodą trompe l'oeil, można odnieść wrażenie, że wirtualna rzeczywistość dosłownie wyszła z komputera. I zaraz ktoś zacznie klikać myszką centralnie nad naszą głową.

Jak widać po ostatnim pokazie kolekcji Louis Vuitton, a zarazem pierwszym pod wodzą Pharrella Williamsa, nowy męski dyrektor kreatywny także ma słabość do oldschoolowych gier. Pikseloza pojawiła się na wybiegu w interesującym miksie z pstrokatym printem moro. Efekt wykorzystano zarówno w streetowych lookach, jak i bardziej eleganckich sylwetkach oraz na ikonicznych torbach i walizkach. Kto będzie następny?

Jimmy Choo x Sailor Moon

Jimmy Choo x Sailor Moon

Było coś dla fanów Disneya, było dla gamerów, to czas na animowaną czarodziejkę. I to nie byle jaką, bo samą Sailor Moon. W tym roku, z okazji trzydziestej rocznicy mangi oraz serialu „Czarodziejka z Księżyca” dyrektorka kreatywna Jimmy Choo, Sandra Choi, nawiązała współpracę z autorką słynnej serii Naoko Takeuchi, by stworzyć specjalną kolekcję butów, słodkich jak landrynka. Po parze na cześć każdej z bohaterek. Dla Sailor Moon intensywnie różowe kozaki na wysokiej szpilce, pokryte diamencikami ułożonymi w symbol księżyca. Dla Sailor Mars błyszczące, czerwone szpilki, dla Sailor Mercury niebieskie, lakierowane botki na słupku. Sailor Jupiter otrzymała mocne, zielone workery, a Sailor Venus pomarańczowe platformy, całe w kryształkach Swarovskiego. Modele butów w oczywisty sposób nawiązują do tych oryginalnie noszonych przez animowane postaci, jednak ich forma została mocno uwspółcześniona i podrasowana. Tak, żeby chwytać za serce dzieciaki dorastające w latach 90., ale także i młodszych wielbicieli mody.

„To wyjątkowe globalne zjawisko – manga i anime, które rezonują, łącząc kultury i języki, przemawiając do różnych pokoleń, łącząc nas wszystkich. To właśnie przyciągnęło mnie do tego projektu (...). Możliwość tak bliskiej współpracy z Naoko Takeuchi była bardzo inspirująca. Kolekcja podkreśla nasze wspólne wartości. Nie tylko chęć wzmocnienia pozycji kobiet, ale także zdolność mody do inspirowania inkluzywności i indywidualności poprzez osobowość i wiarę w siebie. Pojęcie transformacji poprzez modę jest kluczowe dla Naoko Takeuchi, a ubrania odgrywają istotną rolę w tożsamości jej superbohaterek, zwłaszcza ich buty, najpotężniejszy element transformujący”. – o zamyśle limitowanej kolekcji powiedziała Sandra Choi.

Big Red Boots od MSCHF

O tym, że nostalgia to najlepszy marketing mogliśmy przekonać się na własne oczy, gdy do sprzedaży trafiły słynne już Big Red Boots od MSCHF. Ekscentryczny projekt wyprzedał się dosłownie w kilka minut, a social media zapełniły się poradami stylizacyjnymi z czym je zestawić oraz filmikami, na których ciekawscy wypróbowują wielkie buciory w codziennych i niecodziennych sytuacjach. W butach sfotografowały się Janelle Monáe i Ciara, a Coi Leray nawet w nich wystąpiła. Kto by pomyślał, że ikoną mody, od której odgapiamy styl, stanie się Astro Boy, tytułowy bohater japońskiego serialu animowanego z lat 60. To właśnie na jego kostiumie wzorowane były niesławne buty. Wykonane z gumy TPU, ogromne (nie bójmy się tego słowa) kalosze są albo miłością od pierwszego wejrzenia albo obiektem krytyki. Dokładnie o taką rozbieżność opinii i rozgłos zapewne chodziło twórcom. Artystyczny kolektyw z Nowego Jorku ma na koncie już wiele akcji wyśmiewających konsumpcjonizm i ta mogłaby być kolejnym świetnym dowcipem. Ale najwyraźniej nim nie jest. Jak zarzekają się sami twórcy ich wynalazek nie był satyrą i nie musiał nią być, bo kreskówkowa estetyka została już wystarczająco włączona do głównego nurtu.

Jednak za poważnie też być nie mogło. W końcu to buty rodem z animacji! W komunikacie prasowym MSCHF promuje swoje dzieło słowami: „Jeśli kopniesz kogoś w tych butach, zrobi się bum!”. I właśnie za to najbardziej kochamy cartoon core.