Szydełkowe topy, koralikowe bransoletki czy patchworkowe kurtki nie bez powodu przeżywają swój renesans. Ręcznie robione przedmioty kojarzą się z wyższą jakością i dbałością o detale, a do tego dają poczucie więzi z twórcą, co w czasie społecznej izolacji było szczególnie cenne. Estetyka cottagecore i grannychic pozwoliła nam romantyzować powrót do natury i korzeni, robione na drutach swetry i kwieciste sukienki dawały nam namiastkę ucieczki od pędu cywilizacji i stresu wielkomiejskiego życia.

Moda na rękodzieło miała swoje początku na przełomie XIX i XX wieku. Dynamiczny rozwój technologii w epoce edwardiańskiej postępował tak szybko, że ówczesny przemysł mody nie nadążał za zmianami. Według historyczki Amandy Hallay, entuzjaści mody zwrócili się wtedy ku nostalgii i romantyzowanej wizji średniowiecznych rycerzy i białogłowych. Ruch rzemiosła artystycznego propagował ręcznie robioną odzież i wnętrza, które zawierały naturalne elementy i opierały się mechanizacji systemu produkcyjnego.

Podobnie jak w popularnej metodzie porządkowania Marie Kondo, edwardiański projektant tekstyliów William Morris uważał, że „nie należy posiadać w domu niczego, o czym nie wie się, że jest użyteczne, lub nie wierzy się, że jest piękne”. Esencją tego ruchu było nie tylko otaczanie się przedmiotami, które poprawiały samopoczucie – był to również ruch społeczny wyznający zasadę, że rzeczy sprawiające, że czujemy się dobrze, są tworzone przez ludzi, którzy czuli się dobrze podczas ich tworzenia. Morris tolerował system fabryczny tylko w takim stopniu, w jakim ułatwiał on życie robotnikom, a krytycznie odnosił się do jego potencjału na wyzysk pracowników fabrycznych i niszczenia naturalnej ludzkiej kreatywności.

Ruch rzemieślnictwa preferował stosowanie naturalnych barwników na tkaninach i wskrzesił wiele tradycyjnych praktyk w witrażownictwie, drukarstwie i tkactwie gobelinowym. Istnieje wiele podobieństw między trendem rękodzielniczym z 2021 roku, a ruchem rzemieślniczym, który miał miejsce na przełomie XX i XXI wieku – szczególnie w zakresie dbania o dobrobyt pracowników fabryk, odchodzenia od fast fashion i zwiększonego zainteresowania projektami DIY.

Świadomość korzeni rękodzielnictwa pozwala nam zrozumieć popularność innych trendów definiujących ostatni rok, takich jak bufiaste rękawy, masywne kołnierze i wcześniej wspomniany cottagecore – przypominają nam one o prostszych czasach przed technologią, kiedy życie toczyło się wolniej, a my czuliśmy się bardziej związani z naturą i tworzeniem. Szycie, pieczenie i robienie na drutach było dawniej zaliczane do kobiecych zainteresowań i traktowane jako przejaw „cnót niewieścich” – czas lockdownu i przymusowe spędzanie wolnego czasu w domu pozwoliło wszystkim, bez względu na płeć, zdać sobie sprawę z tego, jak własnoręczne wyroby przyczyniają się do zdrowszego, bardziej zrównoważonego życia.

Lockdown przyczynił się też do wysypu małych instagramowych biznesów, które powstały z chęci spożytkowania czasu albo dorobienia na boku. Jednym z nich jest Mam Omamy, sklep z ręcznie robioną koralikową biżuterią, stworzony na początku 2020 roku przez duet Magdę i Dominikę Górskie. Magda przez kilkanaście lat prowadziła salon piękności i zajmowała się paznokciami – jak sama mówi, podczas zamknięcia salonów zaczęła tworzyć biżuterię dla zabicia nudy. „Na początku była to forma zabawy i oderwania się od nowej, smutnej rzeczywistości.” Razem z córką stworzyły profil na Instagramie, żeby dzielić się swoim pandemicznym hobby; szybko okazało się, że ich żartobliwe, kolorowe projekty cieszą się zainteresowaniem, a ich instagramowy profil zdobył ponad 12 tysięcy obserwatorów. „Jeszcze rok temu biżuteria w takim stylu była czymś nowym, a polski rynek był dość mocno nasycony klasyczną, bardziej oficjalną biżuterią”, mówi Dominika. „Nasza biżuteria jest odskocznią, czymś na poprawę humoru, małą radością w zasięgu ręki… Przypomina czasy dzieciństwa i przywołuje nostalgiczne wspomnienia”.

 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 

Post udostępniony przez @mam_omamy

Praca zdalna zmusiła wielu z nas do zwolnienia tempa i nauczyła nas wartości własnoręcznie stworzonych rzeczy. Niezależnie od tego, czy kupiłyśmy swoją pierwszą maszynę do szycia, zdecydowałyśmy się zrobić porządki w szafie i dać niechcianym ubraniom drugie życie przez Vinted, czy odkryłyśmy urok robienia na drutach i szydełku, kultura pracy z domu spotęgowała uznanie dla wysokiej jakości rzeczy, których zrobienie lub zaoszczędzenie zajmuje trochę więcej czasu. A czasem okazuje się balansem w drodze po olimpijskie medale...

 Moda na rękodzieło to kolejny krok przemysłu modowego w kierunku kreatywności i cyrkularności. Inwestowanie naszego czasu i pieniędzy w ubrania etycznie szyte przez niezależne marki, które używają przyjaznych środowisku materiałów, to druga najlepsza decyzja, jaką możemy podjąć dla dobra planety – zaraz po ograniczeniu zbędnych zakupów, bo w końcu najbardziej ekologiczne jest noszenie tego, co jest już w obiegu.