Muzeum Dalego w Figueres. fot. Fotolia

W  krainie czarów

W drodze do rodzinnego miasta Dalego, Figueres, zatrzymuję się w Sant Pere de Pescador. Podoba mi się nazwa tego położonego u ujścia rzeki miasteczka. Intuicja mnie nie zawodzi. Plaża jest piękna i niemal pusta, a w dodatku odkrywam Mas Guso – restaurację, bar, winiarnię i sklep w jednym. Wyborne ryby, tapas i prosecco można kosztować na miejscu, ale też kupić na wynos. Gdy więc jadę do Figueres, w bagażniku dzwonią mi słoiczki z oliwkami i tapenadą, a także butelki wina z niedalekiego regionu Penedès.

W Figueres czeka mnie porządna dawka zwiedzania: 360 dzieł w Teatro-Museu Dalí, fascynującym muzeum stworzonym przez artystę. Fasadę budynku pomalowano na ceglanołososiowy kolor. Na gzymsie w szeregu stoją białe jaja, na przemian ze złotymi figurami pływaków. Przypominają trochę Oscary postawione dla żartu na weselnym torcie. Ściany Dali ozdobił zakrętasami żółtego, katalońskiego chleba. Całość zwieńcza szklana kopuła. Szaleństwo tej fasady zapowiada, co będzie się działo w środku. Wchodzę na dziedziniec, gdzie na kolumnie z opon samochodowych unosi się naturalnych rozmiarów żółta „Łódź Gali”, z której spływają zastygłe błękitne krople wody. Pod nią „Deszczowa taksówka”, czyli czarny cadillac, w którym wśród sztucznego bluszczu i sączącej się wody toną dwa manekiny.