Salvador Dali fot. east news

Po drugiej stronie lustra

Nazajutrz za progiem domu Dalego wita mnie wypchany niedźwiedź, który obwieszony kosztownościami służył artyście jako wieszak na biżuterię. W pracowni ścianę podpiera manekin z wyblakłym tupecikiem na głowie i maską szermierza na zblazowanej twarzy. Wszędzie pełno fotografii Dalego i jego o 10 lat starszej ukochanej Gali, z którą mieszkał tu aż do jej śmierci w 1982 roku. Na jednym ze zdjęć Dali siedzi na dziedzińcu, a w tle widać drzewa oliwne rosnące w filiżankach z uszkiem. Są tu do tej pory. Z podwórza rozchodzą się korytarze i tajne przejścia. Ogród kryje zresztą wiele niespodzianek: dwie rozłupane srebrne głowy, fontannę, w której woda tryska z figurek toreadorów, i siedziska ogrodowe – różowe usta pod tiulem moskitiery. Na piętrze, w pracowni Dalego, pod sufitem wisi wielka, malowana w kwiaty papierowa parasolka, z którą artysta spacerował, mimo że była kilka razy większa od niego samego. Duże wrażenie robi sypialnia. Naprzeciw swojego łoża Dali zainstalował pod kątem do okna lustro, tak by bez wychodzenia z pościeli oglądać wschód słońca.

Często się chwalił, że widzi go jako pierwszy w Hiszpanii, bo niedaleki, skalisty Cap de Creus to najdalej na wschód wysunięta część Półwyspu Iberyjskiego. Na końcu cypla stoi atrapa latarni morskiej, która zagrała w ekranizacji powieści Juliusza Verne’a „Latarnia na końcu świata”. Trudno o trafniejszy tytuł.