Garnitur - sprawdź, dlaczego będziesz chciała go nosić w dzień i w nocy [Trendy 2020]
Nie znoszę garniturów. Krępują ruchy, są niewygodne. Okazuje się jednak, że kobiety je kochają. Tak bardzo, że postanowiły je nosić nawet tam, gdzie nie jest to konieczne.

Koniec września, jadę na pokaz Diora w Paryżu. Wysiadam z taksówki. Mijam ochronę. Nikt nie żąda ode mnie zaproszenia. Kiedy po nie sięgam, elegancko ubrany pan od PR-u daje mi znak, że nie trzeba. Zastanawiam się, jak to możliwe, że wszedłem ot tak na jeden z najbardziej strzeżonych pokazów świata. Może to jednak kwestia mojego stroju? Nie mam na sobie nic efektownego. Wprost przeciwnie. Bezpieczna klasyka. Cygaretki, sztyblety i marynarka oversize Fendi, którą wyszperałem w jednym z łódzkich lumpeksów. To jej czar tak zadziałał na personel pokazu. Niesamowite, że wystarczy ją włożyć, żeby być zupełnie inaczej postrzeganym przez społeczeństwo – poważniej, bardziej profesjonalnie. To właśnie marynarka jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki wszystkim wokół wysyła sygnał, że prawdopodobnie mają do czynienia z kimś ważnym. Tym bardziej nie dziwi mnie raport, który przeczytałem ostatnio w „New York Timesie”. Amerykańskie korporacje postanowiły odejść od biznesowego dress code’u dla swoich pracowników. Oznacza to, że zestawy: garnitur i oksfordy albo garsonka i szpilki, nie jest już wymagany. Szybko jednak się okazało, że kobiety wcale tego nie chcą. Bo w marynarce czy w garniturze czują się na biurowych korytarzach znacznie lepiej.
Potwierdza to moja przyjaciółka, która jest prawniczką w oddziale międzynarodowej korporacji w Warszawie. Oficjalnie może chodzić do pracy w swetrze, ale w praktyce okazuje się, że jest on na szarym końcu jej codziennych modowych wyborów. Jak twierdzi, w garniturze o niebo lepiej negocjuje się kontrakty. Takich kobiet jak ona są setki tysięcy. A domy mody i marki odzieżowe wychodzą im naprzeciw. Dla porównania w sezonie jesień–zima 2017/2018 na wybiegach pokazano 152 garnitury, w obecnym – 620. W Polsce też przybywa marek, które je szyją. Kiedyś robił to prawie wyłącznie Tomasz Ossoliński. Dziś garnitury znajdziemy w kolekcjach Łukasza Jemioła, Marty Banaszek, Wojtka Haratyka, a także marek Aryton czy Marlu. Niektórzy wzrost popytu na garnitury wiążą ze wzrostem nastrojów feministycznych, wskazując, że zapotrzebowanie na nie stało się znacznie większe po tym, jak świat obiegła fala #metoo.

Victoria Beckham, Londyn, jesień-zima 2019
To, że garnitur na dobre zadomowił się w codziennej garderobie, widać po bywalczyniach stolic mody. Blogerki i influencerki traktują go jak zbroję, rodzaj służbowego uniformu. W ciągu dnia wybierają te oversize, z obszernymi marynarkami i szerokimi spodniami. W klasyczną kratę lub w odcieniach szarości, granatu, beżu. Zupełnie inaczej to wygląda, jeśli chodzi o modele na wieczór. Zasada jest jedna: im późniejsza pora, tym bardziej garnitur zmniejsza swój rozmiar. Dlatego spodnie i marynarki, które mają ambicję zastępować wieczorowe sukienki, są dopasowane w talii, często dwurzędowe. Mają zaznaczone ramiona i wąskie lub rozszerzane ku dołowi nogawki spodni, jak te welurowe lub błyszczące na wybiegach u Alexandra McQueena, Dolce & Gabbana czy Victorii Beckham. I podczas gdy do tych na dzień można nosić prawie każde buty – od szpilek po botki i mokasyny, tak do wieczorowych najlepsze są obcasy. I mała torebka typu tote. W końcu to on gra tu główne skrzypce – dodaje pewności siebie. I dlatego kobiety chcą w nim chodzić 24 godziny na dobę.
Tekst: Marcin Świderek
1 z 6

Trend 2020 - garnitur, Gigi Hadid
2 z 6

Trend 2020 - garnitur
3 z 6

Trend 2020 - garnitur, Alicia Keys
4 z 6

Trend 2020 - garnitur
5 z 6

Trend 2020 - garnitur, Dior
6 z 6

Trend 2020 - garnitur, Anna Dello Russo