Przemek Dankowski: Movement director to określenie profesji, które w świecie mody pojawiło się stosunkowo niedawno. Światowe media określają Ciebie, Lesa Childa oraz Stephena Gallowaya jako prekursorów reżyserii mowy ciała. Zgodzisz się z tym stwierdzeniem?

Pat Bogusławski: Jak zaczynałem karierę rzeczywiście na rynku pracowało tylko dwóch reżyserów mowy ciała i to był Les Child oraz Stephen Galloway. Czy ja jestem jednym z prekursorów? Myślę, że można tak powiedzieć. Zawód movement directora powstał na bazie moich doświadczeń. Przez długi okres mojego życia zajmowałem się zawodowo modelingiem. Podczas każdej sesji chciałem wnieść coś więcej niż pozowanie, które nie dawało mi wystarczającej satysfakcji. Często czułem frustrację, ponieważ chciałem być bardziej zaangażowany niż zwykle mogłem. Zdarzało się, że pytałem o wysyłanie moodboardów, aby móc lepiej wczuć się w klimat. Dodatkowo jestem tancerzem. To wszystko sprawiło, że jestem w miejscu, w którym jestem.

Twoja praca opiera się na wymyślaniu form ruchowych, jednakże nie chcesz być nazywany choreografem, tylko reżyserem mowy ciała. Jaka jest różnica?

Choreografia z góry zakłada jakiś ruch. Jest on wymyślony wcześniej, wyuczony. Pracując na planie dokładnie znasz cały układ. W reżyserii mowy ciała jesteś lustrem, odbiciem. Często wyobrażam sobie, że jestem daną gwiazdą czy modelką, aby móc wczuć się w emocje danej osoby i pomóc jej odzwierciedlić je za pomocą ruchu. Nie do końca mam wszystko z góry założone, przygotowane, nigdy nie wiem z czym się zmierzę. Ktoś może mieć zdolności ruchowe lub nie, muszę być przygotowany na wszystko. Nie każdy może wykonywać ten zawód, trzeba być wszechstronnym, przygotowanym na bardzo dużo, aby móc wykreować odpowiedni mood na sesji.

Do tej pory wychodzi Ci to bardzo dobrze. Dzisiaj jesteś jednym z najbardziej rozpoznawalnych reżyserów mowy ciała na świecie. Współpracowałeś z Victorią Beckham, Tildą Swinton, FKA Twigs. Efektom Twojej pracy mogliśmy przyglądać się w magazynie Elle czy Wonderland, a domy mody takie jak Tommy Hilfiger, Maison Margiela, OFF WHITE, Versace zabiegały o współpracę z Tobą przy kampaniach reklamowych. Brzmi imponująco, zważywszy na fakt, że masz dopiero 31 lat.

Ja nie do końca zdaje sobie z tego sprawę. Odkąd zaczęłam się tym zajmować w 2015 roku, to wszystko zaczęło się bardzo szybko toczyć. Od tego czasu sporo zrobiłem, zobaczyłem. Jednakże to wszystko jest bardzo gubiące. Jak już zaczynasz pracować ze swoimi ulubionymi fotografami, często zadajesz sobie pytanie, co dalej? Zaczynasz szukać innych możliwości. Podchodzę do tego po ludzku.

Spory dystans jest niezbędny?

Olbrzymi dystans! Jest wiele projektów, które dotychczas chciałem zrealizować i zrobił to ktoś inny, jednak nie przejmuję się tym. Mam do tego luz. Uważam, że te rzeczy, które do mnie przynależą po prostu się wydarzą. Staram się tym wszystkim bawić. Nie uważam też, żebym robił coś szczególnie wyjątkowego, zatem zawsze dziwi mnie, kiedy dostaje propozycje wywiadów, albo inne wyróżnienia.

Pochodzisz z Łodzi. Mam wrażenie, że w tym mieście nie da się nie nasiąknąć artyzmem, jesteś tego dobrym przykładem. Od najmłodszych lat rysowałeś, chciałeś zdawać do Akademii Sztuk Pięknych. Później postawiłeś na taniec, którego uczyłeś się między innymi w Debbie Reynolds w Los Angeles. Potem doszły próby zostania aktorem, modeling, który pochłonął dużą część Twojego życia i reżyseria mowy ciała. Mam wrażenie, że nie lubisz się szufladkować.

Łódź mi bardzo pomogła w karierze. Byłem w artystycznym liceum, gdzie mogłem rysować, tańczyć, zawsze mnie to kręciło. Dzięki temu zdałem sobie sprawę, że mam do tego dryg. To właśnie w tym mieście wychowałem się oglądając MTV. Jednak zawsze wiedziałem, że wyjadę z Łodzi i Polski. To zawsze było moje założenie. Od dziecka wiedziałem, że tutaj się nie będę spełniał zawodowo.

Czyli Polska branża mody jest dla Ciebie za ciasna?

Zdecydowanie. Dla mnie w Polsce nie ma za dużo pracy. Jest mniej sesji zdjęciowych, mniej klientów, nie ma tygodnia mody. Co więcej,  ja nie pracuję tylko w modzie, ale również w branży muzycznej. Żyjąc tutaj mógłbym brać udział w kreatywnych projektach od czasu do czasu. Na pewno nie pracować tyle, ile bym chciał.

 Skoro nie Polska, to który rynek jest Ci najbliższy ?

Największe możliwości daje mi Londyn i Paryż. Stany również, ale pandemia dużo zmieniła, więc do Nowego Jorku obecnie nie latam. Jestem Europejczykiem, a dla Amerykanów to trochę egzotyczne. Jeżeli jesteś dobry tutaj, to oni od razu Cię chcą. Miałem dużo propozycji, żeby przenieść się na przykład do Los Angeles, ale jednak największa moda jest obecnie w Europie. 

Chciałbym nawiązać do Twojej pracy w modelingu. Swego czasu współpracowałeś z jedną z czołowych agencji Model Plus. Twoja kariera nabrała olbrzymiego tempa. Wystąpiłeś w kampanii Dior Homme, Topman oraz naszej dumy narodowej Gosi Baczyńskiej. Chodziłeś w pokazach Lanvin czy Alexandra McQueena. Czy to właśnie ta praca pozwoliła Ci zdobyć kontakty w tym wielkim, lecz hermetyczny świecie mody?

Jako reżyser mowy ciała z pewnością dostałem wsparcie od fotografów, stylistów, producentów, których poznałem podczas pracy jako model. Wszystkie te projekty dały mi znajomości, relacje. Ja jestem bardzo otwarty. Od zawsze byłem ciekaw ludzi, z którymi współpracowałem, a oni lubili moją energię. Kiedy miałem już pomysł na siebie często chcieli, abym spojrzał na ich prace z kompletnie innej perspektywy.

Każda sesja zdjęciowa, pokaz mody czy teledysk to efekt pracy wielu artystów, którzy starają się w jak najlepszy sposób zrealizować wspólnie ustaloną wizję. Mam wrażenie, że Ty jesteś dość niepokornym twórcą. Jak przekonujesz projektantów, fotografów, producentów do swoich niestandardowych pomysłów? Zdarza się, że na planie iskrzy?

Czy na planie iskrzy? Ja nie biorę wszystkich projektów, jeżeli jest coś czego nie czuję to po prostu odrzucam taką propozycję. Jeżeli byłoby inaczej, pewnie sytuacje konfliktowe by się zdarzały. Czasami były momenty, gdzie potrafiłem powiedzieć reżyserowi czy fotografowi, że coś mi się nie podoba, ale zawsze miałem podstawy i pomysł jako można to pokazać w inny sposób. Ja staram robić jak najlepsze rzeczy, a nawet jeżeli są małe spięcia to zazwyczaj przeradzają się w fajne dyskusje.

Co do dyskusji, to do dzisiaj pamiętam pokaz Margieli podczas paryskiego tygodnia mody z udziałem ekscentrycznego modela Leona Dame’a – jego charakterystyczny chód został opracowany przez Ciebie i Johna Galliano. Jego przejście w skórzanej ramonesce i kozakach na obcasie było komentowane przez cały świat. Czy to jest według Ciebie nowy kierunek w prezentowaniu kolekcji na wybiegu?

Ten sposób nie jest nowy. Modele potrafili chodzić w aktorski, taneczny sposób, wcielać wizje projektantów już w latach 90. Mi się w ogóle nie wydawało, że to przejście będzie tak szeroko komentowane. Wówczas pracowałem z Johnem od 2 lat, zrobiliśmy 5 pokazów i dużo wcześniej już prezentowaliśmy modę w podobny sposób. Finalny efekt bardzo nam się podobał. Pamiętam, że następnego dnia obudziłem się i nagle miałem masę telefonów od magazynów, maile, wiadomości na social mediach. Być może lata dwutysięczne wprowadziły nas bardziej w street style’owy charakter. Nie możesz się wychylać, musicie wyglądać jak manekiny. Jak byłem nastolatkiem to widziałem wszystkie pokazy Galliano na Fashion TV. Praca z nim od zawsze było moim marzeniem, zatem jestem szczęśliwy, że razem mogliśmy to zrobić.

Jak zatem wyglądało Twoje pierwsze spotkanie z Johnem Galliano? Był w końcu Twoim wielkim mistrzem.

Tak, to było w Paryżu w siedzibie Margieli. Po wcześniejszym zobaczeniu mojego portfolio, zaprosił mnie na spotkanie. To było bardzo miłe. Oczywiście on potrzebował czasu, żeby mi zaufać. Pierwszy pokaz to był taki test, który mam wrażenie, że zdałem. To było fascynujące. On jest dla mnie jak guru, jest niesamowity. Byłem zestresowany, ale teraz jest już kompletnie inaczej.

Jesteś specjalistą od mowy ciała. Za pomocą ruchu opowiadasz historie. Można powiedzieć, że Twoim narzędziem do przekazywania emocji są modelki, gwiazdy świat muzyki czy kina. Jedną z nich jest nagrodzona Oscarem Tilda Swinton, która jest aktorką świadomą swojego ciała. Jak wyglądała praca na planie?

Ja współpracowałem z Tildą Swinton razem na planie jako aktor, a byliśmy fotografowani przez Tima Walkera. Jeżeli chodzi o Tildę to jest fantastyczną, niesamowitą kobietą szanującą każdego na planie. To była sytuacja, gdzie mieliśmy odgrywać swego rodzaju grę, w rękach mieliśmy jakby takie lustra i były również duże kotary. Stojąc za nimi patrzyliśmy się na siebie i później Tim je odsłaniał i wjeżdżała kamera. To był dla mnie przełomowy moment, to właśnie wtedy doszło do mnie, że to wszystko to jest jakaś bajka.

Jesteś laureatem plebiscytu Elle Style Awards 2018 w kategorii „Odkrycie Roku”. Doskonale pamiętam ten dzień, to właśnie wtedy uważnie zacząłem śledzić Twoją karierę.  Czy takie nagrody są dla Ciebie ważne?

To jest bardzo miłe, kiedy ktoś podziwia to co robisz, inspiruje się tym. Byłem strasznie przejęty, tym bardziej, że odbierałem nagrodę w kraju, z którego pochodzę. Nie często się to zdarza.

Obecny rok upływa pod znakiem pandemii, która odwróciła świat mody do góry nogami. Jak zmieniła się Twoja praca podczas tego okresu? Czy lockdown sprzyjał tworzeniu nowych kreatywnych koncepcji, czy wręcz przeciwnie, zadziałał na Ciebie demotywująco? 

Ja byłem akurat w takim momencie swojego życia, że bardzo się cieszyłem, że ten lockdown mi osobiście się przytrafił. Ostatnie 5 lat to nieustanny bieg, nawet jak miałem 2 tygodnie wolnego to zawsze się coś działo, tak naprawdę nigdy nie mogłem się wyłączyć w 100%. Nie pracowałem w zasadzie 3 miesiące. Jednak mam ogród w moim domu, więc nie chciałem myśleć o przyszłości. Zająłem się tylko i wyłącznie sobą, zrobiłem detoks, uprawiałem jogę, medytowałem, oglądałem filmy, opalałem się. Chciałem wykorzystać ten moment, bo wiedziałem, że to wszystko zaraz wróci.