Jeśli dziś wieczorem miałabym napisać jedno zdanie na temat mijającego dnia, jak ono by brzmiało? Dotyczyłoby wyjątkowo ważnego wydarzenia? A może byłby to zabawny cytat z filmu? Albo wniosek na przyszłość, np.: „Będę chodzić rano na spacery, bo potem mam lepszy nastrój”? Do takich refleksji prowokuje mały bordowy notes „One Day, One Sentence” koreańskiej firmy Indigo Story. Składa się ze 180 stron. Na każdej jest miejsce na wpisanie daty i kilka pustych linijek. Kupiłam go w Rzeczowniku – sklepiku, do którego trafiłam przypadkiem i w którym zauroczyłam się różnorodnością produktów papierniczych. Zaskoczyła mnie mnogość zeszytów, które podobnie jak „One Day...” zachęcają do refleksji, zadają pytania i proponują różne ćwiczenia. Są często nazywane notesami rozwojowymi i – jak się okazuje – z dnia na dzień stają się coraz modniejsze. Jeden z trendów na 2023 rok wyłonionych przez Pinterest dotyczy właśnie ich. Został nazwany „now processing”, co można przetłumaczyć jako „przetwarzanie chwili obecnej”. To dążenie do poszukiwania nowych kreatywnych sposobów pracy nad sobą i alternatyw dla tradycyjnej terapii. Wyłoniono go m.in. na podstawie zainteresowania frazami „writing therapy” (terapia przez pisanie), „journal writing prompts therapy” (podpowiedzi do terapii przez pisanie) i „art journal therapy” (terapia przez prowadzenie artystycznego dziennika). 

Poranne strony i BuJu

Dobroczynna moc pisania jest znana od dawna. Pamiętniki służyły nie tylko zachowywaniu wspomnień, lecz także pozwalały uporządkować myśli, zobaczyć wydarzenia w nowym świetle albo wyrzucić z siebie trudne emocje i dzięki temu poczuć ulgę. Potem pojawiły się terapie oparte na pisaniu i takie, w których było ono tylko jednym z elementów, np. terapeuta prosił pacjenta o napisanie listu do siebie z perspektywy pełnej współczucia osoby. Skuteczność wielu metod została potwierdzono naukowo. Jednymi z pierwszych i najbardziej znanych badań były te przeprowadzone w latach 80. przez amerykańskiego psychologa społecznego dr. Jamesa Pennebakera. Podzielił on badanych na dwie grupy i poprosił, by przez cztery kolejne dni jedni pisali o traumatycznym przeżyciu ze swojej przeszłości (badacz wychodził z założenia, że każdy ma takie wspomnienie), nie cenzurując się ani nie przerywając przed upływem ustalonego czasu. Drudzy mogli podjąć dowolny temat. Okazało się, że osoby, które pisały o traumie, cieszyły się w kolejnych miesiącach lepszym zdrowiem. Dalsze badania nad ekspresyjnym pisaniem pozwoliły wyłonić inne jego korzyści. Naukowcy znaleźli też wiele dowodów na uzdrawiający wpływ prowadzenia dziennika wdzięczności oraz potwierdzenie, że dodawanie rysunków do spisywanych wspomnień także nam służy.Z biegiem czasu zaczęło pojawiać się coraz więcej metod, które wykorzystywały pisanie do wspierania rozwoju osobistego. Jedną z nich były „poranne strony”, które Julia Cameron w swoim wydanym w 1992 roku i do dziś popularnym poradniku „Droga artysty. Jak 
wyzwolić w sobie twórcę” uważa za „podstawowe narzędzie twórczego odrodzenia”. Tłumaczy, że chodzi o „zwykłe przesuwanie ręki po papierze i zapisywanie wszystkiego, co przychodzi na myśl”. Do ogromnej popularności książki przyczyniła się ponoć Elizabeth Gilbert, która stwierdziła, że bez sposobów Cameron nie byłaby w stanie napisać „Jedz, módl się, kochaj”. Z kolei Ryder Carroll zapoczątkował modę na bullet journal (w skrócie bujo). To zeszyt tworzony według konkretnego schematu, który ułatwia planowanie i realizację większych celów. Pierwszy bullet journal Carroll stworzył dla siebie, by lepiej zapanować nad własnym życiem. Miał zdiagnozowane zaburzenia koncentracji uwagi, więc trudno mu było skupić się na jednej rzeczy. Potem okazało się, że wypracowany przez niego system pomaga także innym. Dziś można znaleźć mnóstwo odmian jego metody, a serwisy społecznościowe pękają od zdjęć bullet journali. Ostatnio często są one ozdabiane rysunkami, naklejkami i dekoracyjnymi taśmami. Do ich przygotowania używa się specjalnych pisaków i zeszytów o odpowiednio grubych kartkach. Bywają nazywane art journalami. Podobnie zresztą jak pamiętniki, w których przeżycia przedstawia się głównie w formie graficznej. Pierwotny cel, którym jest ogarnięcie rzeczywistości, coraz częściej zostaje więc zastępowany przez bardziej świadome przeżywanie życia. Taką zmianę zauważa też Ela Jezierska, wraz z Kingą Rodziewicz współwłaścicielka Rzeczownika. – Od początku naszej działalności, czyli od 2005 roku, widzimy zainteresowanie produktami związanymi z samorozwojem, ale do czasu pandemii klienci szukali głównie tego, co pozwoli im zwiększyć produktywność, lepiej planować czas – uważa. – Teraz sięgają po to, co pomaga zatroszczyć się o siebie, zredukować stres, stworzyć zdrowe nawyki i zadbać o psychikę. Kupują głównie kobiety w wieku 25–35 lat. Często wracają po ten sam notes, bo chcą go sprezentować mamie czy siostrze, by – jak mówią – dać komuś chwilę refleksji i oddechu. 

Od pytania do zmiany

Jola Żminkowska jest miłośniczką notesów rozwojowych, ale  ani dziennik wdzięczności, ani klasyczny bullet journal nie zdały u niej egzaminu. – Są dla mnie zbyt ograniczające – stwierdza. Woli pięknie wydany pusty notes wypełnić takimi elementami, które będą najlepiej odzwierciedlać jej życie i obecne potrzeby. Stałymi elementami są tylko planery nawyków i notatki na temat tego, co czuje przed ważnym wydarzeniem i po nim. – Często później do tego wracam, żeby np. przypomnieć sobie, że to, czego bardzo się bałam, okazało się niegroźne – mówi i przyznaje, że może podpisać się pod słowami Marka Twaina: „Przeżyłem w życiu wiele tragedii. Niektóre nawet się wydarzyły”. – Najważniejsza funkcja takiego notesu poza tym, że jest moim planerem, to właśnie możliwość przepracowania różnych wydarzeń. Kiedy przenoszę myśli na papier i zastanawiam się, jaki pisak wziąć czy jaką naklejkę wybrać, ogarnia mnie spokój i zaczynam sobie wszystko lepiej w głowie układać. Zamykając notes, często czuję przypływ nadziei i wiary w to, że moje problemy są do ogarnięcia. Sztywnych schematów nie lubi też Lena Pilarczyk z firmy Papierniczeni stworzonej przez „ludzi zwariowanych na punkcie papieru”, jak piszą na swojej stronie (co roku tworzą własne kolekcje notesów, kalendarzy i planerów). – Prowadzę „myślnik eksperymentalny”, w którym testuję możliwości zgromadzonych przez lata kredek, pisaków, kolorowych papierów i ścinków gazet – mówi. Punktem wyjścia są ulubione cytaty z książek. Na ilustrację każdego przeznacza rozkładówkę. To dla niej przede wszystkim sposób na odpoczynek i próba poradzenia sobie z presją produktywności. – Notatnik pozwala płynnie przejść z trybu pracy do leniuchowania – tłumaczy Irena Dżyga-Rudzka, introligatorka, psycholożka i właścicielka Pracowni Zeszytów. Wzbogaca swój pamiętnik o różne ćwiczenia, które poznała na studiach psychologicznych. Na tej bazie zaprojektowała „Nieśpiesznik”. – Jest najpopularniejszym notesem rozwojowym w mojej ofercie – mówi. – Dużym zainteresowaniem cieszy się też „Dom w Twojej głowie”, czyli 100 pytań, które każdy powinien sobie zadać, jak np. „Czego nie akceptujesz w swoim życiu?” lub „Za co lubisz siebie?”. Zgromadziłam je podczas pandemii, gdy często prowadziłam taki wewnętrzny dialog. Pomagają lepiej zrozumieć, co się z nami dzieje. A bez tego trudno wprowadzić jakieś zmiany. Pytania do refleksji to stały element większości notesów rozwojowych. Są takie, które składają się niemal wyłącznie z pytań i miejsca na odpowiedzi, jak np. „Jaśnie myśli” czy „Półdekadnik”. W tym drugim co roku, tego samego dnia, przez pięć kolejnych lat, mamy odpowiadać na to samo pytanie, np. „Czego się boisz?”, i sprawdzać, co się zmieniło. Można też kupić sobie czysty notes i skorzystać z gotowych list pytań, których w internecie jest mnóstwo na różne okazje. Mają pomóc np. odnaleźć pasję, poznać siebie lepiej, przetrwać zły dzień, zadbać o zdrowie psychiczne.

Na cyfrowe zmęczenie

Chociaż w kontekście notesów rozwojowych często pojawia się słowo „terapia”, to jednak nie warto go brać zbyt dosłownie. Bo nawet jeśli zeszyt proponuje metodę rzekomo potwierdzoną naukowo (obiecuje np. zmniejszyć objawy depresji), to pamiętajmy, że podczas badań są stosowane różne założenia, o których nie zawsze wspominają twórcy notesu. Może się okazać, że jakieś ćwiczenie pomaga tylko określonej grupie osób. A czasami nie ma żadnych dowodów na to, że proponowana metoda cokolwiek poprawia. Bezpieczniej jest więc podejść do tego typu zeszytów z pewnym luzem. 
Osobną kategorią są notesy terapeutyczne, takie jak np. „The Anti-Insomnia Notebook”, „The Anti-Anxiety Notebook” czy „The Field Guide for Depression” (wspomagają walkę z bezsennością, lękami i depresją). To precyzyjne programy przygotowane przez specjalistów na podstawie badań naukowych. Ale nawet one zawierają adnotację, że nie mogą zastąpić terapii. Mogą za to ją wspomagać, tak jak „Therapy Journal”. Jest podzielony na części, w których możemy określić jej cele, opisać uczucia przed sesją, zanotować tematy, które chcemy poruszyć, oraz refleksje po spotkaniu. – Notes jest tylko po angielsku, obawiałyśmy się, że to może stanowić barierę. Niesłusznie – stwierdza Ela Jezierska. – Klienci mówią, że to dobre wsparcie ich terapii. Jeśli więc połączymy wzrost zainteresowania zdrowiem psychicznym i szeroko rozumianym samorozwojem z cyfrowym zmęczeniem oraz renesansem rękodzieła, możemy się spodziewać, że moda na notesy rozwojowe tak szybko nie minie.