Ponadto epidemia koronawirusa przypomniała nam, że mamy niewiele czasu. I nie będzie szans na to, żeby powtarzać klasę. Nie mamy czasu na błędy. Wczoraj myśleliśmy, że jeśli coś pójdzie nie tak w pracy, w życiu osobistym, w polityce, będzie można to później naprawić. Może jutro, może za dwa dni. Ale nigdy się nie daje. Chodzi więc o to, żeby nie zmarnować życia na błahe sprawy. W podróży, jeśli potrafisz patrzeć, łatwo jest ocalić chwilę za chwilą. Ale jak ją ocalić w bezruchu? W samotności kwarantanny przy klawiaturze? W zwyczajnych, codziennych sprawach. Jak być szczęśliwym niezależnie od okoliczności?

Z wykresów potwierdzonych zachorowań wynika, że przybywa ich coraz mniej. I choć nie ma innej drogi niż nabranie odporności czy to przez ozdrowienie, czy dzięki szczepionce, to wkrótce znowu będziemy mogli biegać i chodzić na spacery do lasu. Nikt bardziej w dziejach świata nie cenił chyba spacerów i biegania niż my, kiedy to się już stanie.  Potem będziemy mogli pojechać w świat. Nie wszyscy. Niektórzy będą walczyć o przetrwanie na rynku pracy. Inni będą kruszyć kopie, żeby ten albo inny kandydat wygrał w wyborach. 

Media rozgrzeją się do czerwoności. Z jednej strony usłyszymy o dyktaturze i końcu demokracji. Z drugiej, że trzeba dokończyć proces odzyskiwania i naprawy państwa. Tylko w Trójce nie usłyszymy już panów Bukartyka ani Manna i to mnie boli, bo lubiłem w niedzielę słuchać heavy metalu kiedy biegłem po praskiej stronie łąkami nad Wisłą w kierunku elektrowni. 

Niezależnie od tego kto wygra w tych nadchodzących-nienadchodzących wyborach, będziemy wciąż razem żyć w tych samych miastach, w tych samych autobusach do pracy będziemy siedzieć obok siebie. W tych samych sklepach kupować. No bo co? W kawiarni napiszą, że tylko dla pisowców? W piekarni powieszą kartkę, że bułki są tylko dla tych co głosowali na panią Kidawę- Błońską?

Wiosna idzie, za kilka tygodni wylegniemy na bulwary, żeby się zakochiwać w sobie od nowa (ci, co nikogo nie mają oczywiście) i wtedy co? Będziemy najpierw pytać o wybory a dopiero potem się całować? 

Chciałbym, żebyśmy mogli ciągle ze sobą rozmawiać – to znaczy wymieniać myśli, słuchając się nawzajem a nie tylko krzycząc. Ci, co wierzą ekspertom zasiadającym w TSUE z tymi, co ufają prawnikom pana ministra. Ci, co wierzą, że nie ma żadnych bogów i jesteśmy tylko wiązką kwantowej energii zagubioną w bezkresie wszechświata z tymi, co wierzą w Jedynego, który w dodatku jeśli go poprosić, daje łaskę wiary, miłości, albo co teraz najbardziej w cenie - zdrowia.

Bez świadomości, że wciąż potrafimy ze sobą rozmawiać, nie lubiłbym tego świata. Jeszcze wczoraj zdawało nam się, że mamy aplikacje niemal na wszystko – na jedzenie, na bilety, na seks, na wiedzę, na przesyłanie dużych plików, na zdrowie, na hotele, na loty i przepisy jak żyć. Na każdą ludzką potrzebę. I tylko aplikacji na poszanowanie prawa do posiadania poglądów innych niż moje własne wciąż nie było. I nie ma.

Gdyby nie koronawirus szedłby przez Auschwitz Marsz Żywych. Pamiętam jak prezydenci Izraela i Polski szli razem tą drogą. To miało dla mnie znaczenie osobiste. Nie wyniosłem z domu antysemityzmu. O Żydach słuchałem, że są „starszymi braćmi w wierze”. Że wcześniej wiedzieli to, czego my się dopiero uczymy. Przez tę lekcję słowo brat kojarzy mi się od drugiej klasy ze słowem Żyd. Pierwszym Żydem, który zginął w Auschwitz, był Dawid Wongczewski. Zmarł z wycieńczenia w trakcie całodobowego apelu po ucieczce z obozu Tadeusza Wiejowskiego.

Nie mieści mi się w głowie to, co było potem. Za dużo bytów. Za dużo włosów. Za dużo niezrozumiałych słów. Cieszyłem się, kiedy po tylu latach smutku i pretensji prezydenci obu krajów szli razem. Dziś rocznica Powstania w Getcie. Żonkile kwitną w tym roku żółte jak nigdy dotąd. Dobrze być pośród żywych. Kiedy jesteś pośród żywych, to każdego poranka możesz wszystko zacząć od początku. 

---------

Grzegorz Kapla - pisarz, dziennikarz, podróżnik. Przejechał Amerykę Płd. z ekipą Rajdu Dakar, przemierzył Patagonię i Ziemię Ognistą, wspiął się na 6 tys. metrów, spotkał Dalaj Lamę w wysokogórskim klasztorze i George’a Clooneya na kolacji w Centrum Lotów Kosmicznych NASA. Dwa razy przeszedł pieszo do Santiago de Compostella. Podróżuje budżetowo, za własne pieniądze, których ma niewiele, bo kiedy trzeba było wybierać między karierą i czasem, wybrał to drugie. Umie zawodowo słuchać i całkiem nieźle opowiadać. Redaktor w magazynie ELLE MAN, autor serii kryminałów z Serbią Suszczyńską, zbiorów reportaży o ludziach, którzy żyją z daleka od wielkich miast i książek podróżniczych. "W końcu i Ty zapłaczesz” otrzymała Nagrodę Magellana 2019 dla najlepszej podróżniczej książki roku.