Zdaje się, że polskie morze nieodwołalnie dorobiło się cokolwiek wątpliwej renomy. Bo jak wieść gminna niesie, parawany wyznaczają granice niepodległych republik co rano walczących o dostęp do najpyszniejszego kawałka plaży, za smażoną na oleju silnikowym rybę wyłowioną prosto z pobliskiego supermarketu zapłacimy jak za zboże, a ciepła jest tam tylko wódka.

Opinia to jednak częściej zasłyszana, niż sprawdzona, ale nie trzeba przecież co roku śmigać nad Bałtyk, aby wiedzieć, że tkwi w tym spore ziarno prawdy. Choć betonowe, peerelowskie skamieliny może zbyt powoli ustępują miejsca infrastrukturze godnej bieżącego stulecia, a miejski krajobraz stanowiący tło naszego urlopu nie zawsze ulega pożądanym transformacjom, straceńczo idąc ku wszechobecnej szyldozie, to jednak przyroda rekompensuje niedogodności z nawiązką.

CZYTAJ TEŻ: Woodstock 50 oficjalnie odwołany. To jedna z największych klap ostatnich lat

Zwłaszcza na Mierzei Helskiej; dalej od upierdliwego szefa i hałaśliwego sąsiada nie uciekniemy. A teraz pojawia się jeszcze jeden powód, aby machnąć ręką na góry i jechać nad morze: Salt Wave Festival.

Reklamowany jako butikowy – co oznacza, jak mniemam, wysoki standard organizacyjny i artystyczny przy jednoczesnym zachowaniu skromnej skali wydarzenia; zapomnijcie o spędzie na kilkadziesiąt tysięcy luda – organizowany na lotnisku w Jastarni, festiwal symbolicznie domyka sezon letni, dlatego już teraz polecam kupować bilet na pociąg.

Salt Wave ma formę iście przekrojową i choć nie każdy znajdzie tu coś dla siebie, bo takich imprez jeszcze nie wymyślono, to nawet i wyjątkowo wybredni słuchacze nie powinni kręcić nosem na line-up. To mieszanka gości polskich i zagranicznych, rapu, alternatywy i elektroniki, gdzie na dwóch scenach sąsiadują ze sobą chociażby Bokka, Pro8l3m, Fisz Emade Tworzywo i The Cinematic Orchestra. Do muzyki dochodzi jeszcze strefa mody, foodtrucki, oginiska, leżaki, surfing, hamaki, morze, mewy, las i słodkie lenistwo.

Sami organizatorzy, firma Good Taste Production, mówi o imprezie jako o chilloucie nad falami, bez zwyczajowego festiwalowego pośpiechu, bez spiny i bez gonitwy od jednego koncertu do drugiego. Za to z dobrym jedzeniem, bezstresowym wypoczynkiem i przy niezłych nutach.

A to dobry kierunek i szansa na zagospodarowanie pewnej niszy, stworzenia festiwalu dla tych, którzy niekoniecznie chcą spędzać wakacje w tłumie. Niby, na zdrowy rozum, impreza masowa, spokój ducha i luz pod sceną wzajemnie się wykluczają i tym bardziej Salt Wave ciekawi, bo to zadanie niełatwe. Dwudniowy festiwal rusza już w najbliższy piątek, to jest 23 sierpnia.

Więcej info: saltwave.pl