POLSKĘ KOCHAM I ROZUMIEM

Przyjaciele Peadara stukają się w głowę: „Po co ci ta Polska? Mogłeś pojechać do Anglii, Stanów albo do Australii. Byłoby ci tam łatwiej żyć”. „Może i tak”, przyznaje Peadar. „Ale na pewno byłoby nudniej. Polska rozwija się w błyskawicznym tempie. To prawdziwie europejski kraj, chociaż drogi wciąż macie kiepskie. Ja jednak uwielbiam wyzwania. Trzeba naprawdę dużo samozaparcia, żeby poruszać się po polskich ulicach. Ale jaką ma się satysfakcję, kiedy dotrze się bezpiecznie do celu”, żartobliwa ironia to specjalność Peadara.

Ray pierwszy raz zobaczył Polskę 11 lat temu. Z Genesis grał koncert w katowickim Spodku. „Myślałem, że wylądowaliśmy na innej planecie. Nawet sam Spodek wyglądał jak statek kosmiczny”, wspomina. Był koniec stycznia, minus dziesięć. Ulice zamarznięte, wszędzie hałdy śniegu. Ray nigdy wcześniej nie był w tej części Europy, nie miał pojęcia, że może być tak zimno. I jeszcze pokoje hotelowe: obskurne, ze strasznie wąskimi, małymi łóżkami. Pomyślał, że taki jest właśnie ten mityczny Wschód. „I na tym Wschodzie, w tym mroźnym kraju wyszliśmy na scenę i publiczność przywitała nas tak jak nigdzie indziej. W ludziach był niesamowity entuzjazm. Dla mnie szokujący, bo przywykłem do publiczności, która bywa krytyczna. A tu ludzie znali nasze piosenki na pamięć”, wspomina Ray. Dziś, ocenia, w Polsce jest tak samo jak wszędzie. Polacy są wykształceni, mają ogromne możliwości. Denerwuje go tylko to, że wciąż w nas tyle kompleksów. „W Szkocji, kiedy kogoś chwalisz, usłyszysz: »OK, dzięki«. W Polsce: »To nic wielkiego, nie przesadzaj«. Ja tego nie rozumiem. Przecież  jesteście świetni. No i macie najpiękniejsze kobiety na świecie”.

TEKST:JOANNA LAPRUS-MIKULSKA

ŹRÓDŁO: ELLE