Spektakularne coming outy żon i matek

Ostatnie lata przyniosły serię spektakularnych coming outów. Dlaczego spektakularnych? Bo dorosłe kobiety, często żony i matki, postanowiły iść za głosem swojej seksualności i oznajmiły, że drugą połowę życia spędzą u boku ukochanej. – Wiele osób gratulowało mi odwagi. Dziękuję, ale to przerażające, że w XXI wieku musimy być odważne, żeby być sobą – ironizuje Sylwia Chutnik, pisarka i aktywistka. Po latach spędzonych z partnerem, z którym ma nastoletniego syna, ogłosiła w mediach społecznościowych, że jest w związku z kobietą. „Zawsze byłam kamikadze. Opowiadam o swoim życiu, aby wszystkie osoby, które żyją w strachu, mogły choć przez chwilę poczuć się lepiej” – napisała na Instagramie. Nie planowała coming outu, ale gdy w zeszłym roku z ust prezydenta Andrzeja Dudy padło skandaliczne zdanie o tym, że LGBT to nie ludzie, tylko ideologia, coś w niej pękło. Zadała sobie pytanie: „Ej, na co jeszcze czekasz?”. „Outuję się publicznie, by was wspierać. Ale też chciałabym mieć zwyczajną frajdę z tego, że się ujawniam” – opowiadała na łamach „Repliki”, magazynu dla społeczności LGBT+.

Co sprawia, że dojrzałe kobiety wywracają swoje życie do góry nogami?

Czy latami były nieszczęśliwe? Odgrywały narzucone społecznie role, do których nie czuły powołania? Były jak Meryl Streep w „Co się wydarzyło w Madison County”, która nie ma odwagi nacisnąć klamki w aucie, by pójść za głosem serca i rzucić się w ramiona Clinta Eastwooda? Wróć. Przecież tu nie chodzi o mężczyznę. Gdyby to dziś Elizabeth Gilbert pisała bestsellerową książkę „Jedz, módl się, kochaj”, zamiast stracić głowę dla brazylijskiego handlarza kamieniami szlachetnymi, miałaby romans z kobietą. Pisarka pięć lat temu rozwiodła się i związała ze swoją najlepszą przyjaciółką. Pewnie nie podjęłaby takiej decyzji, gdyby u ukochanej nie zdiagnozowano śmiertelnego raka trzustki i wątroby. Ostatnie miesiące chciały spędzić razem. Oficjalnie, jako para.

Gilbert chętnie opowiadała w mediach o tym, że prawdziwa miłość nie ma nic wspólnego z wyborem – zaskakuje jak burza w środku lata nawet tych, którzy myśleli już o jesieni życia.

Czyżby w obliczu pandemii, która niespodziewanie spadła na świat, tak radykalne decyzje jak wywrócenie uczuciowego życia do góry nogami stały się łatwiejsze?

Późny coming out - dojrzałość przynosi samoświadomość

Coming out nawet wśród dojrzałych osób to nie hollywoodzki film, w którym bohaterka przechodzi przemianę wewnętrzną, a potem są już tylko brawa. Wciąż się zdarza, że Sylwia Chutnik czyta hejterskie, homofobiczne komentarze na swój temat albo ktoś na ulicy rzuci jej krzywe spojrzenie. Boli, ale tylko przez chwilę. – Życie kopie nas po kostkach, jednak z wiekiem rozumiemy, że nie warto się przejmować tym, co ludzie gadają. Gdy czujesz, że jesteś gotowa powiedzieć głośno, kim naprawdę jesteś, coming out jest oczyszczający, a poczucie wolności rekompensuje wszystko, co złe – tłumaczy pisarka. Także Agnieszka Graff (rocznik ’70), podobnie jak Chutnik feministka i pisarka, autorka „Rykoszetem. Rzecz o płci, seksualności i narodzie”, publicznie zakomunikowała, że zerwała relację z partnerem, a rozpoczęła życie z ukochaną. Na swoim facebookowym profilu napisała żartobliwie: „ (…) upiekłyśmy z żoną bułeczki (tak, to jest coming out) (…). PS Ślubu nie mamy, ale to przez PiS i pandemię”. Graff też jest mamą dorastającego syna. Pytania, o których wspominała Sylwia Chutnik – kim i z kim chcę być? – zadaje sobie wiele z nas, wchodząc w drugą połowę życia.

Bo dojrzałość to nie tylko wiek, lecz także samoświadomość. – W końcu mamy szansę, by skupić uwagę na swoich potrzebach i przyjrzeć się sobie. Redefiniujemy wartości, odkrywamy swój potencjał. Możemy dostrzec pragnienia, których nie znałyśmy. Albo dopuścić do siebie te, które wypierałyśmy – twierdzi terapeutka z Instytutu Pozytywnej Seksualności, wykładowczyni Uniwersytetu SWPS, dr Agata Loewe-Kurilla.

– Kobiety z mojego pokolenia w większości musiały przejść tradycyjną, od dziecka wpajaną im drogę. Skończyć szkołę, wyjść za mąż i urodzić dziecko. A potem z zaangażowaniem prowadzić dom – tłumaczy 45-letnia Karo Akabal (pod tym pseudonimem funkcjonuje w sieci), która przez wiele lat wierzyła, że taki scenariusz jest gwarancją szczęścia. Ale nie w jej przypadku, a na reklamacje było za późno. Rozwiodła się i wyruszyła w duchową podróż, jak to określa. Dziś jako coacherka w Sex & Love School pomaga kobietom odkryć ich prawdziwe, a nie narzucone przez kulturowe stereotypy, potrzeby. 

"Mama jest lesbijką" - jak przyjmą to najbliżsi? 

Światła gasną, zaczyna się show. W nocnym klubie dla osób LGBT+ na scenę wychodzi drag king i gra latynoskiego kochanka. Akabal śledzi każdy ruch. – To było jak hipnoza. Zakochałam się w kobiecie. Artystce, która na scenie udaje mężczyzn – wspomina.  Mija rok, odkąd są razem. – Na początku kroczyłam we mgle. Nie pojmowałam, co się ze mną dzieje. Fascynowałam się kobietą, a równocześnie bałam się nowego uczucia. Partnerka wiedziała więcej. Jest lesbijką i umiała mnie przeprowadzić przez pierwsze zmysłowe doznania, pomogła zrozumieć, co czuję – wspomina początki znajomości. I dzień, w którym opowiedziała o niej bliskim, w końcu jest mamą trójki dzieci. Na początku mówiła im tylko tyle, że idzie na randkę. Dopóki nie pytały, z kim, nie zdradzała szczegółów. Ale pewnego dnia wzięły ją w krzyżowy ogień pytań. Nie chciała kłamać. – Wytłumaczyłam, że ich tatę też kochałam, ale to, co było dla mnie dobre kiedyś, nie jest dobre dziś – wspomina. Dzieciaki przyjęły to ze zrozumieniem. Tylko dorosły już syn przyznał, że wcześniej coś przeczuwał. Gdy z kolejnej randki Karo wróciła z upominkiem – kolorowymi, brokatowymi skarpetkami, głowił się, jaki facet wymyśliłby taki prezent. – Trudne to cholernie – usiąść i powiedzieć 16-latkowi: „Słuchaj, mama jest lesbijką” – mówi Sylwia Chutnik. Tymczasem nastolatek zachował się fantastycznie. Pisarka dodaje, że choć osobom LGBT+ często wydaje się, że wyznanie prawdy o sobie grozi zawaleniem świata, na ogół nic aż tak złego się nie wydarza. A akceptacja, wsparcie i miłość najbliższych to dowód na to, że było warto. 

"Zakochałam się w kobiecie" - i co dalej?

Z czym jeszcze, oprócz konfrontacji z bliskimi, muszą się mierzyć kobiety, które odkrywają swoją seksualność na nowo? Ze stereotypami. Z jednej strony nikogo nie dziwi, kiedy trzymamy się za rękę albo siadamy sobie na kolanach. Z drugiej – kobieca preferencja seksualna jest bagatelizowana, uprzedmiotawiana i fetyszyzowana. – Wielu mężczyzn uważa, że lesbijski seks to zaproszenie do trójkąta, by spełnić ich fantazje rodem z Pornhuba. Z kolei dojrzałe kobiety nierzadko słyszą, że odbiło im z powodu menopauzy albo że żaden facet już ich nie chciał, więc wybrały przyjaciółkę – dzieli się swoimi obserwacjami Remigiusz Ryziński, pisarz, filozof, specjalista od teorii gender i queer. W książce „Moje życie jest moje” obala wiele tabu na temat preferencji seksualnych, ale już w latach 50. naukowcy dostrzegli, że trudno tu o jasne kategorie. I choć teoria Kinseya trąci dziś myszką, naukowcy twierdzą, że nasilenie seksualnych skłonności, myśli i uczuć do osób tej samej lub przeciwnej płci może z czasem ulec zmianie. Z ostatnich wyliczeń instytutu badania opinii publicznej Dalia wynika, że około pięciu procent Polek i Polaków deklaruje się jako osoby LGBT+, co daje blisko dwa miliony osób. W Niemczech ten odsetek sięga niemal ośmiu procent, a na Węgrzech jedynie półtora. We wszystkich badanych krajach odsetek kobiet deklarujących nieheteronormatywną tożsamość był wyższy niż mężczyzn poza Polską i Wielką Brytanią. 

Lesbijski związek - chwilowa fascynacja czy dojrzała relacja?

O tym, jak głęboko rani homofobia, doskonale wie 37-letnia właścicielka pensjonatu na Dolnym Śląsku, która woli pozostać anonimowa. Nigdy nie zapomni imprezy w liceum, na której straciła dziewictwo z koleżanką z klasy. Były wyszydzane i wyśmiewane przez rówieśników i nauczycieli. Co ze mną jest nie tak? To pytanie przez lata nie dawało jej spokoju. – Wstydziłam się wyznać, że kocham koleżankę, ale gdy fantazjowałam o seksie, widziałam tylko kobiety – mówi. Rodzice, gdy usłyszeli, że jest lesbijką, przestali z nią rozmawiać. – Dali do zrozumienia, że wolą, żebym studiowała w innym mieście. Przeprowadziłam się. Było ciężko, ale przynajmniej wiedziałam, kim jestem – wspomina. Kryzys przyszedł później. Gdy na firmowej imprezie zdradziła ówczesną partnerkę, a potem zaangażowała się w romans z szefem. – Czułam się jak kłamczucha. Bałam się, że ojciec miał rację, mówiąc, że „to całe lesbijstwo mi przejdzie” – mówi. W następnych latach były i kobiety, i mężczyźni. Z niektórymi łączyła ją miłość, z innymi przygodny seks. Od roku znów tworzy stały związek. Ale z 35-letnią Anną jest inaczej niż zwykle. Kobieta jest w trakcie rozwodu, a jej mąż walczy w sądzie o orzeczenie rozpadu małżeństwa z wyłącznej winy żony. Jego zdaniem z premedytacją oszukała go, ukrywając orientację seksualną. Zdaniem Anny zdradę z mężczyzną łatwiej by przełknął. 

Miłość jest opowieścią o ludziach, a nie o mężczyznach albo kobietach, przekonuje Aga Kozak, dziennikarka i coacherka. Pierwszy raz zdecydowała się na związek z kobietą przed czterdziestką, gdy zrozumiała, że jest panseksualna, czyli może czuć pociąg (seksualny, romantyczny lub emocjonalny) do kogoś niezależnie od płci. – Wychowuje się nas w przeświadczeniu, że najlepiej kochać kogoś raz na całe życie. Ale przecież, pomijając falę zauroczenia, związek to partnerski układ. Gdy zasady gry przestają nam wystarczać, a formuła się wyczerpie, co w tym złego, żeby renegocjować warunki? – pyta retorycznie.

Gdy tylko wyjdziemy poza ramy, w które próbuje nas wtłoczyć kultura katolicka, konserwatywne społeczeństwo i politycy, odkryjemy, że wachlarz tożsamości psychoseksualnych jest szeroki jak amerykańskie autostrady. – Nie wszyscy się dowiedzą, kim naprawdę są i kogo kochają – wyrokuje Agata Loewe-Kurilla. – Żeby zdobyć się na odwagę i zacząć żyć na swoich zasadach, trzeba mieć otwartą głowę, uważność, samoakceptację i przestrzeń do tego, by podążyć za głosem serca. Inaczej wewnętrzne pragnienia będą wypierane i zduszone w zarodku. 

– Nie mam zamiaru zrezygnować z seksu z mężczyznami. Ale kocham też być blisko kobiecej delikatności – zaznacza Aga Kozak. Bo seks to nie wszystko. Czasem od pożądania ważniejsze są czułość, zrozumienie i bliskość. A gdy mężczyzna zawodzi, hołdując patriarchalnym podziałom ról i niechęci do partnerstwa, może się okazać, że kobiecie znacznie bliżej do serdecznej koleżanki niż do męża.