Alicja Długołęcka Najpierw chciałabym zakwestionować sztywne i zaciemniające rzeczywistość rozróżnienie na: my, heteryczki, i one, lesbijki. Po pierwsze, już w latach 80. okazało się, że podział na trzy grupy: homo, hetero i bi, za bardzo upraszcza ludzką seksualność, a po drugie, wszystkie badania robione po 2000 roku udowadniają, że kobieca seksualność jest płynna. Więcej pań, niż można sobie wyobrazić, ma naturę biseksualną, wiele zależy od relacji, uczuć i fazy życia. Znam dojrzałe kobiety, które decydują się na bycie z drugą kobietą, dokonują takiego wyboru. Teraz powinna pani zadać pytanie: „Jakiego wyboru?! Przecież orientacja jest wrodzona!”.

Nie zadam, bo wiem, że czasem to wybór. Moim zdaniem dojrzałe kobiety orientują się, że inne kobiety wokół nich są ciekawsze niż mężczyźni, więc wolą żyć z nimi.

Kiedy robiłam badania z osobami z niepełnosprawnościami, zaskakująco dużo kobiet wybierało inną kobietę na partnerkę. Wcale nie dlatego, że jakiś mężczyzna ich nie chciał. Okazywało się, że tam, gdzie relacja ma być budowana nie na schemacie, tylko na emocjonalno-intelektualnej więzi, częściej osiągały ją z kobietą. A jeśli mamy inne ciało, np. po wypadku, albo jesteśmy po menopauzie, to bardziej oczywiste staje się kwestionowanie typowego sposobu życia. Przeczytałam kiedyś o szwedzkich badaniach, z których wynikało, że część dziewczynek już od przedszkola czuje, że nie po drodze im z heteroseksualnym wzorcem, a potem, w liceum, tylko się w tym utwierdzają. Ich homoseksualna tożsamość kształtuje się od samego początku – są lesbijkami. Ale jest też duża grupa tzw. lesbijek z wyboru – np. kobiety dojrzałe, które odchowały dzieci i jak mają kogoś wybrać, to dochodzą do wniosku, że dziewczyny są im bliższe od mężczyzn. A skoro reagują seksualnie na jedne i na drugich, to wybierają kobiety i w tej fazie życia przyjmują homoseksualną tożsamość.

Lesbijki, które pytałam o to, czego dziewczyny hetero mogą się od nich nauczyć, odpowiadały, że otwartości i płynności w przejmowaniu inicjatywy w łóżku. Większej spontaniczności.

Ja ogólnie zachęcam do budowania większej samoświadomości i otwartości, nie tylko kobiety. Ale bardzo często, zwłaszcza w okresie młodości, samookreślenie się w przypadku kobiet okazuje się problematyczne. W okresie dojrzewania mogę się zidentyfikować jako heteroseksualna i binarna lub jako lesbijka, a potem, jak będę miała 30 czy 40 lat, może się okazać, że ta moja orientacja wcale nie jest taka jednoznaczna. Tak postrzegam płynność seksualności kobiecej: nie chodzi o to, że skaczemy z kwiatka na kwiatek, tylko że nie jesteśmy określone od początku do końca, zmieniamy się. Tymczasem, nierzadko mając 40 lat, zakładamy, że jesteśmy takie jak wtedy, kiedy miałyśmy 20 lat.

Z czego to wynika?

Nie lubimy zmian i to nam komplikuje życie. Często przychodzą do mnie kobiety wykształcone, prawniczki, lekarki i mówią: „Całe życie byłam grzeczną dziewczynką i nawet o tym nie wiedziałam. Wszystko, co robiłam, było odbierane jako sukces – mam dom, męża, dwoje dzieci, superzawód, ale to nie jestem ja”. I w tym „to nie jestem ja” może być też pierwiastek homoseksualny, który kobieta nagle odkrywa. Albo inny.

Nie chciałam mieć dzieci.

Albo: mam upodobania do tego, żeby być hiperuległą. Albo dominującą. Albo że moja natura jednak nie jest monogamiczna. Mam 40 lat, odkrywam to i jestem skonsternowana, bo miałam zupełnie inne wyobrażenie na swój temat i na nim zbudowałam pewien konstrukt – swoje życie. Ale w którymś momencie, w przypływie samoświadomości, odkrywam, że to nie ja.

Lesbijki często przechodzą przyspieszony kurs samoświadomości.

Dlatego mają bardziej otwarte umysły, jeżeli chodzi o refleksję na temat seksualności i niestereotypowe podejście do kobiecości. Jeśli znamy lesbijki, przyjaźnimy się z takimi parami, możemy na tym skorzystać. Otworzy nam się w głowie coś, co porównuję do chodzenia na wysokich obcasach: albo muszę na nich chodzić, bo uwewnętrzniłam przymus kulturowy, albo bawię się tym konstruktem i sama się na niego czasem decyduję. Lesbijki otwierają nam przestrzeń do tego, żebyśmy mogły dokonywać bardziej świadomych wyborów. I żebyśmy zrozumiały, że naprawdę jedynym modelem nie jest monogamiczny związek z dwojgiem dzieci, w dodatku z mężem, z którym nie zawsze chcemy być. 

Kobiety w związkach z kobietami są szczęśliwsze też przez to, że lepiej potrafią się komunikować.

To, co powiem, jest bardzo genderowe, tak właśnie myślę: dopóki mężczyźni są wychowywani w taki sposób, że nie potrafią się komunikować, mówić o emocjach, wątpliwościach, słabościach i w przekonaniu, że zadawanie pytań świadczy o niepewności, także w łóżku, dopóty związki hetero będą narażone na więcej konfliktów. Poza tym jest jeszcze jedna bardzo ważna kwestia
w relacjach między kobietami: z reguły to nie są związki przemocowe. Lesbijki są bardziej otwarte na porozumienie, kiedy wchodzą w bliskość seksualną. Nawet jeśli są w niej elementy BDSM-u, to nie przemoc, tylko ustawienia w rolach.

Ty dominujesz, ja jestem uległa.

Tak. To pewna forma umowy i jednocześnie zabawy. Bo tam, gdzie jest komunikacja, dogadanie się – jest też śmiech, frywolność, dowcip.

Poza tym kobiety lepiej znają swoje ciała.

W układzie hetero często traktujemy drugiego człowieka, jakby był z kosmosu, zresztą my też jesteśmy takimi kosmitkami. Chociaż jestem zwolenniczką poglądu, że każdy jest inny bez względu na płeć, jednak w związkach hetero to jest spotęgowane.

Myślę o tym w ten sposób, że nie mam męskiego ciała, więc nigdy się nie dowiem, co czuje mężczyzna. Z kobiecym łatwiej mi się utożsamić.

Coś w tym jest, ale do końca nie mogę się zgodzić, bo pracuję z kobietami na warsztatach cielesnych i widzę, że nie ma dwóch podobnych. Każda z nas czuje inaczej. Wynika to też z różnic w fizjologii, neurologii, sposobie wychowania, doświadczeniach, w fazie życia. Co nie zmienia faktu, że kobieta, która jest z kobietą, bardziej sobie zdaje sprawę z tego, jakie czynniki mogą powodować, że jej partnerka podobnie przeżywa seksualność. Dla kobiety jest oczywiste, że drugiej kobiecie trzeba się przyjrzeć, sprawdzić, jaka jest, żeby jej było dobrze. Jednak sądzę, że to ma większy związek z treningiem społecznym, genderowym, nastawionym na komunikację niż z płcią biologiczną.

A co z liczbą orgazmów?

Lesbijki mają ich więcej i to jest oczywiste. Bo łączy się z czymś banalnym – odejściem od fallocentryzmu. Zdecydowana mniejszość kobiet będzie miała satysfakcję z seksu waginalnego bez stymulacji łechtaczki. Docenienie różnych stref erogennych, w tym łechtaczki, koncentracja na niej, zrozumienie, że orgazm krąży wokół niej – to klucz do sukcesu. W seksie z mężczyzną to nie zawsze jest oczywiste. W seksie lesbijskim to elementarz.

A co z tą bliskością? Przecież ona zabija pożądanie. U lesbijek jest inaczej?

Kiedyś zaskoczyły mnie wyniki badań na temat zjawiska fuzji, które częściej występuje w związkach lesbijek. Ale na drugim miejscu były związki heteroseksualne, a nie gejowskie, a to by znaczyło, że dążenie do bliskości to cecha związana ze specyficznym wychowaniem kobiet, a nie homoseksualna. To, co teraz powiem, opieram wyłącznie na rozmowach ze swoimi klientkami, a nie na badaniach, ale uważam, że kluczowa jest tu postawa kobiet bez względu na orientację. Jeśli chcemy się zlepić z drugą osobą, maksymalnie do niej zbliżyć, to najczęściej ma to jakiś związek z naszym poziomem lęku i niepewnością albo ukrytą potrzebą kontroli. Tak się zdarza zarówno w związkach lesbijek, jak i heteroseksualnych. Radzę tego unikać. Bo często coś, co wygląda na bardzo pozytywne, niekoniecznie takie jest. Wydaje nam się np., że się poświęcamy i płynie z tego samo dobro, a okazuje się, że rezultaty są katastrofalne. Dla nas i otoczenia.

Co z porno? Podobno kobiety żyjące z kobietami oglądają je częściej, na to też są bardziej otwarte.

Zacznę od roli internetu. Proszę sobie wyobrazić młodą dziewczynę, która orientuje się, że jest lesbijką, a była wychowywana w tradycyjnym modelu, jej rodzice nie przyjaźnią się z parą gejów czy lesbijek. Taka dziewczyna boi się i czuje pustkę. I możemy psioczyć na internet i pornografię, ale prawda jest taka, że w przypadku młodych lesbijek i gejów internet odgrywa korzystną rolę: dzięki niemu w pięć minut mogą się zorientować, że nie są sami na świecie. A jeśli nawet myślą, że coś jest z nimi nie tak, szybko zaczynają rozumieć, że to nieprawda. I znajdują sprzymierzeńców. A jeśli chodzi o porno, to przecież właśnie środowisko queerowe stworzyło odłam pornografii konsensualnej i nieprzemocowej: w oparciu o zgodę, naturalność, ekspozycję kobiecych reakcji! Więc myślę, że od tej grupy kobiet możemy uczyć się wysokiego poziomu samoświadomości, bo one muszą zadać pytania, których kobiety heteroseksualne często sobie nie zadają albo zadają je w późniejszych fazach życia, ponieważ przyjmują to, co daje im kultura. Pokazują nam w sposób bardziej wiarygodny, jaka jest nasza seksualność. Oglądając porno, też przecież możemy ją odkrywać. Lesbijki uczą nas, jak oderwać się od stereotypowego sposobu myślenia o seksualności.

Możemy uczyć się od nich otwartości.

I nieprzyjmowania gotowego schematu. Dla kobiety, która nie była nigdy w relacji z kobietą i nawet tego nie planuje, obserwowanie i słuchanie lesbijek może być bardzo rozwijające. Bo one są zazwyczaj w innym miejscu. Dalej – w poszukiwaniu i odnajdowaniu siebie. 

Rozmawiała: Marta Szarejko