TO WŁAŚNIE MIŁOŚĆ

Dojrzałość, siła, ale i szaleństwo. Jest świetnym, opiekuńczym ojcem, ale potrafi włożyć na imprezę różową koszulę i fantastycznie się bawić. Jest tak barwny, że nie sposób się przy nim nudzić”, mówi Wanda o Peadarze. Nigdy nie sądziła, że mogłaby się związać z cudzoziemcem. Ale też  żaden z jej poprzednich chłopaków nie stanął w progu mieszkania jej rodziców i nie wprowadził się do nich, żeby poznać kraj, z którego pochodzi jego ukochana. Peadar podróżował wtedy po Europie i pisał książkę. Przeprowadził rozmowy z 250 mężczyznami, którzy zdradzili swoje żony, i ponad setką zdradzonych kobiet. W drodze do Francji zatrzymał się w Polsce. Dwa tygodnie minęły szybko, a on już wynajął mieszkanie w Paryżu. Ale nie mógł tam pisać. „Któregoś dnia zrozumiałem, że jestem kompletnym idiotą. Męczę się w Paryżu, zamiast być z Wandą”, wspomina. Wysłał jej SMS, że jeśli pomoże mu znaleźć mieszkanie, to przeprowadza się do Gliwic.

Ślub cywilny wzięli w Galway, kościelny w Barcelonie. Peadar załatwił wszystkie formalności. Wybrał nawet kwiaty do wiązanki. Białe lilie idealnie pasowały do sukienki. O Wandzie mówi: moja żona, praktyczna Ślązaczka. Przyznaje, że bardzo podoba mu się przywiązanie do tradycji i zasad. „Kobiety w Irlandii za dużo czasu spędzają w klubach. A te, które są piękne i inteligentne, zachowują się jak niedostępne księżniczki. Z piękną i inteligentną Polką można chodzić w góry, jeździć na rowerze, pływać w basenie. Irlandka na taką propozycję tylko by się skrzywiła. Polki są otwarte”, mówi Peadar. „To prawda z tą otwartością”, śmieje się Wanda. „Odkąd znam Peadara, zaczęłam jeść owsiankę i ryby. A przecież nigdy ich nie lubiłam”.