Jeszcze kilka lat temu blask gwiazdy Jamesa Franco mógł oślepiać. Młody aktor ciężką pracą wdarł się do hollywoodzkiej czołówki. Grywał w wielkich hitach, reżyserował i nawet wykładał na uczelniach i uczył licealną młodzież. To wszystko się skończyło, kiedy kolejne kobiety zaczęły go oskarżać o molestowanie. W dobie #MeToo oznacza to przecież koniec kariery. Co prawda artysta wciąż staje po obu stronach kamery, ale próżno szukać jego nazwiska w popularnych filmach wielkich wytwórni.

James Franco miał stosować wobec oskarżających go kobiet m.in. przemoc fizyczna, obiecywać role w zamian za seks, a nawet zmusić byłą dziewczynę do seksu oralnego. Dopóki kontrowersje wokół aktora na to pozwalały, jego wieloletni przyjaciel Seth Rogen wyrażał swoje pełne dla niego wsparcie. Teraz sprawa ma się jednak zgoła inaczej.

Przyjaźń Jamesa Franco i Setha Rogena to jeden z najlepszych hollywoodzkich bromance’ów ostatnich dekad. Panowie poznali się jeszcze pod koniec lat 90. na planie serialu Luzaki i kujony. Od tamtej pory wielokrotnie wspólnie występowali na wielkim ekranie. Mogliśmy ich zobaczyć chociażby w „Boskim chilloucie” czy „Wywiadzie ze słońcem narodu”. Ostatnim razem miało to miejsce w „Disaster Artist”. I wiele wskazuje na to, że nie będą już ze sobą współpracować. Przynajmniej w najbliższym czasie.

W niedawnym wywiadzie dla Sunday Times Seth Rogen został zapytany o plany dotyczące pracy z Jamesem Franco. Aktor odpowiedział, że na razie nie ma takiego zamiaru. Nie chciał również wprost wyjawić czy wierzy w prawdziwość oskarżeń wobec przyjaciela. Zamiast tego powiedział: „(…) gardzę wykorzystywaniem i molestowaniem. Nigdy nie zatajałbym ani nie ukrywałbym, gdybym wiedział, że ktoś postępuje w taki sposób. Nigdy też świadomie nie nakłaniałbym kogokolwiek do współpracy z taką osobą”.