Roberto Cavalli, jesień-zima 2012/2013, fot. Imaxtree

Tworzy Pan modę od prawie pół wieku. Jak zrozumieć kolejne pokolenia kobiet?
Moja złota zasada brzmi: bądź w ciągłym ruchu, zmieniaj się, ale pozostawaj wierny sobie. Sam jestem perfekcjonistą, każdego dnia chcę być lepszym człowiekiem.

Jednak Pana ulubiona epoka to wciąż lata 70., czasy Studia 54?
Tak! Lata 70. to era Cavallego. Malarskie wzory, zwiewne tkaniny, skóra i dżins. Do dziś pozostaję wierny inspiracji naturą. Wiele projektów powstało w wyniku oglądania dzikiej i egzotycznej przyrody. Robię jej zdjęcia, a potem powstają z tego nadruki.

Seksowny styl, który jest Pana znakiem rozpoznawczym, jest daleki od dominującego w modzie minimalizmu. Nie lubi Pan wpasowywać się w panujące tendencje?
Kocham seksowny styl. Ale w moich kolekcjach też można znaleźć proste elementy. Mieszam ekstrawagancję z prostotą. Dlatego tak mnie wkurza, gdy krytycy nazywają mnie królem kiczu. Granica między kiczem a ekstrawagancją jest cienka, ale ja jej nie przekraczam.

A wszystkie piękne przedmioty, którymi się Pan otacza? Nie świadczą o tym, że lubi Pan dekadencję?
Nie. Lubię otaczać się pięknymi przedmiotami, ale nie są w moim życiu najważniejsze. Podstawą jest rodzina. I ciężka praca.

Często widuje się Pana w klubie Just Cavalli. Wraca Pan do domu o piątej, o dziesiątej jest Pan już przy biurku. Nie chce Pan zwolnić?
Wcale nie jestem imprezowiczem. Media lubią mnie tak przedstawiać. W rzeczywistości jestem nieśmiały i lubię samotność. Ale z drugiej strony chcę zawsze trzymać rękę na pulsie. Nie mam zamiaru iść na emeryturę. Poświęciłem modzie całe życie. Nie chcę tego stracić.

Co na to Eva? Jesteście małżeństwem od 30 lat. Nie chciałaby, żeby częściej bywał Pan w domu?
Eva jest silną kobietą. Bez niej nie byłoby Roberto Cavalli. Mówi o firmie, że to jej czwarte dziecko. Na pewno nie jest kurą domową ani nie oczekuje ode mnie poświęcenia pracy na rzecz życia rodzinnego. W związku liczą się miłość, szacunek, cierpliwość i zaangażowanie. Nie można nikogo do niczego zmuszać.

Otacza się Pan silnymi kobietami i projektuje dla gwiazd. Sławne klientki są Pana przyjaciółkami?
Tak, są wyjątkowe. Dzisiaj trudno jest się przebić, sukces dowodzi siły. Ale kocham wszystkie kobiety, bo są mądrzejsze od mężczyzn.

Czy w takim razie noszenie seksownych ubrań z metką Cavalli nie uprzedmiotawia kobiet?
Nigdy! Seksapil to kobieca broń. Mój styl pozwala odnaleźć kobietom siłę. Podoba mi się trend androgyniczny, bo pozwala na niedosłowną grę w skojarzenia. W ostatniej kolekcji jest dużo spodni, ale nosi się je ze zmysłowymi bluzkami.

W ramach swojego imperium kreuje Pan także zapachy. Perfumy są tak ważne jak moda?
Tak! Odzwierciedlają samopoczucie. Mój ostatni zapach, Just Cavalli, jest kwiatowy, ale drapieżny. Pasuje do mieszkanki wielkiego miasta, która nie chce zatracić dzikości. Just Cavalli to wolność!

Mówi się, że Paryż jest artystyczny, Londyn nowoczesny, a jak określiłby Pan Mediolan?
Każdy tydzień mody jest inny, ale każdy potrzebny, bo wspiera lokalne rynki. A włoska moda jest nieśmiertelna! Koncepcja Made in Italy zachwyciła świat. Włochy to synonim tradycji i rzemiosła. Ale Włosi potrafią być nowocześni.

Zawsze pyta Pan dziennikarzy o ich znak zodiaku. Sam jest Pan dumnym Skorpionem.
Jestem intensywny, pewny siebie i pełen pasji. Modelowy Skorpion. Ludzie oczekują, że będę charyzmatyczny i szalony jak gwiazda rocka. Staram się ich nie zawieść.

TEKST Anna Konieczyńska