fot. Fotolia

WINDA JEDZIE W BOK
Agata Leliwa-Nowicka widok z okna też ma niezwykły – panorama Hongkongu. Biuro architektoniczne CL3 Architects, w którym pracuje, mieści się na 30. piętrze jednego z drapaczy chmur. Agata ma dopiero 26 lat, a projektuje spa dla Marriotta w Chinach i tutejsze centrum handlowe. Tempo, w jakim pokonała drogę ze Stoisławia, podkoszalińskiej wsi, w której nie miała internetu, do azjatyckiej metropolii, gdzie „sky is the limit”, porównuje do błyskawicznej windy, którą dziś wjeżdża do biura. – Wychowałam się na liczącej pięć bloków wsi przy zakładach zbożowych, gdzie jedynymi atrakcjami były morze i pola – wspomina Agata. – Rodzice zadbali o moje solidne wykształcenie, mama woziła mnie do Koszalina na lekcje chóru, tańca, zajęcia plastyczne, teatralne – dodaje. Ciągnęło ją na scenę. Po maturze dostaje się do Studium Wokalno-Aktorskiego w Gdyni, na drugim roku zagrała niewielką rolę w musicalu „Fame” w Teatrze Muzycznym i epizod w Teatrze Telewizji u boku Kingi Preis. – Aż pewnego dnia wkręciłam się, bo nie miałam zaproszenia, z koleżanką, też studentką, na bankiet Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni. Dla żartu i by zobaczyć wielki świat. Tego wieczora piłam szampana i tańczyłam z jakimś francuskim reżyserem – wspomina. (To był Frédéric Auburtin, kilka lat później złapią kontakt przez Facebooka). – Poczułam, że Trójmiasto i Polska to za mało i chcę czegoś więcej – wspomina. Kupuje bilet do Londynu – bo zna angielski, a francuskiego wcale. Ma 20 lat, 120 funtów i kilkaset wydrukowanych CV w torbie. W Anglii chce spędzić dwa tygodnie. Pyta o pracę w każdej kawiarni. Dzwoni w odpowiedzi na ogłoszenia w gazetach. Wie, że jako studentka aktorka niewiele zdziała. Przez tydzień parzy kawę w sieciówce. I idzie na zbiorową rozmowę kwalifikacyjną. Pytania: od plotek o celebrytach po szybkie liczenie „w głowie”. Agata – nie wiedząc o jaką stawkę gra – stawia na luz i urok. „W czym jesteś lepszy od swojego sąsiada?” – pada ostatnie pytanie head- huntera. „Z pewnością mówię po angielsku lepiej niż ta dziewczyna” – odpowiada siedzący obok mężczyzna z dyplomem MBA. Na co Agata: „Ja za to mówię znacznie lepiej od tego pana po polsku. No i lepiej od niego śpiewam”. Ku swojemu zaskoczeniu dostaje pracę. – W Wielkiej Brytanii często bardziej niż wykształcenie liczy się kreatywność – mówi Agata. Tak trafia do The News International Corporation, firmy Ruperta Murdocha. Kolportaż, promocja w kolejnych dzielnicach Londynu. – Nie wstydziłam się pytać. Choćby o to, dlaczego tyle egzemplarzy sprzedajemy w jednym z regionów, skoro najwięcej ludzi jest na innej stacji metra – tłumaczy swój sukces w Londynie. Po pół roku, ona – 20-latka – ma pod sobą 75 osób.

Tylko czy bycie menedżerem w branży gazetowej to jej marzenie? Aktorką raczej tu nie zostanie, ale z dzieciństwa zostało jej zacięcie artystyczne i jest dobra z matematyki, po rodzicach inżynierach. Dostaje się na architekturę na Uniwersytecie Westminsterskim. Bez rysunków, jedynie ze zdjęciami w portfolio – sfotografowała przyjaciółkę (trzymała w ustach kawałek zbitego lustra). – „Jeżeli coś jest w encyklopedii, nie zapamiętuj tego!” – słyszałam na zajęciach – wspomina. Nie wszystko idzie jak po maśle. Braki w rysowaniu dają się we znaki, o kilku pracach na zaliczenie słyszy: „Bez komentarza. Następny!”. Łapie więc wakacyjny staż w Nowym Jorku, gdzie szlifuje rysunek i szkicuje wysokościowce na Broadwayu. Studia w Londynie kończy z wyróżnieniem. Ale i tak najważniejszy jest pomysł. A ten najważniejszy: pomysł na żcie? – Wciąż nie byłam go pewna – przyznaje Agata. Po studiach dostaje pracę jako prywatny architekt, projektuje wnętrza jachtów, luksusowe wille w Londynie. Gdy jej chłopak zostaje przeniesiony do pracy w Hongkongu edzie z nim do Azji. Znów puka do wszystkich możliwych drzwi, także biur architektonicznych z najwyższej półki. Dostaje pracę, tę na wspomnianym 30. piętrze. Z chłopakiem się rozstaje, z marzeniami nie. – Trzeba o siebie walczyć. I wykorzystywać każdą szansę – mówi. W Azji oprócz pracy podróżuje, prowadzi bloga www.withasiainlove. com. I startuje z własną firmą Clymose. – Luksusowe akcesoria skórzane dla podróżniczek – opowiada. Gdy prosi, bym trzymała kciuki za nowy projekt, wiem, że i tym razem sobie poradzi.