fot. Imaxtree


SAMOTNY WIZJONER
Gdy Ford opuszcza Gucci Group, Nicolas czuje się osamotniony. – Nagle jedyną osobą, która mnie rozumiała, została Marie-Amélie Sauvé, moja przyjaciółka i stylistka. Dla zarządu liczyła się tylko sprzedaż, ale nikt nie wiedział, jak ją osiągnąć. Ja chciałem elitarnych pokazów, oni wielkich show. Marzyłem o nowych technologiach, interesowała mnie najwyższa jakość tkaniny, oni namawiali mnie na kolekcję dla sieciówki lub tańszą linię. Otwierali setki butików w najbardziej komercyjnych miejscach świata. Ja chciałem sklepu w kreatywnej części Paryża, przy Faubourg-Saint-Honoré. Na wszystkie swoje pomysły słyszałem stanowcze „nie” – tłumaczy Ghesquière w wywiadzie dla magazynu „System”. Wywiadu udziela tuż po decyzji o rozstaniu z marką. – Ostatecznie postanowiłem odejść, kiedy pracowałem nad pokazem na sezon jesień–zima 2012/2013 – tłumaczy. To kolekcja symboliczna, która łączy w sobie wszystkie fascynacje Ghesquière’a, „the best of” jego dokonań. Trapezowe spódnice, zaokrąglone ramiona, bluzy z nadrukami science fiction, architektoniczne formy. Pokaz odbywa się w opuszczonym wieżowcu. Ghesquière nienawidził w Balenciadze atmosfery korporacji. W pochmurnym świetle sączącym się z wielkich okien pokazuje ubrania utkane z pasji i marzeń. – To moja wizja firmy idealnej, korporacji przyszłości – tłumaczy po pokazie. Gdy prezentuje kolekcje wiosna–lato 2013, jeszcze nie rozgłasza, że odchodzi. Jednak chwilę przed pokazem zaprasza na rozmowę każdego współpracownika. Dziękuje za pracę, ale nie może się przyznać, że za chwilę ich opuszcza. – Musiałem podejść do ludzi indywidualnie, zaproszenie wszystkich na drinka wydawało mi się zbyt korporacyjne. Z trudem powstrzymywałem wzruszenie, gdy ludzie odpowiadali: „To ja dziękuję. Pracując z tobą, czułem, że uczestniczę w historii mody” – opowiada. Wywiad dla „Systemu” kosztuje go proces sądowy. Balenciaga oskarża go o psucie wizerunku marki. „Teraz już nikt go nie zatrudni” – prorokują internauci na portalu Fashionologie.com. 

Nie trzeba było czekać długo! 4 listopada Ghesquière zostaje dyrektorem kreatywnym Louis Vuitton. Zastępuje na tym stanowisku odwiecznego, przynajmniej w oczach mediów, rywala Marca Jacobsa. Sprawa jest o tyle intrygująca, że według plotek Jacobs za bardzo narzucał w Louis Vuitton własną wizję. A Ghesquière to wizjoner jeszcze bardziej radykalny. Jednak poza talentem wszystko ich różni. Podczas gdy amerykański projektant stał się już ikoną popkultury, jego następca słynie raczej ze skromności, pokory i niewyobrażalnego uporu. – Louis Vuitton zawsze był dla mnie symbolem luksusu i innowacji. Ja i zarząd marki mamy wspólną, spójną wizję jej przyszłości – mówi. Czego możemy się spodziewać na wybiegu? Jeszcze większej elitarności, luksusu, ale też mniej fajerwerków. Bo u Ghesquière’a najważniejsza jest moda. A ona jest tak dobra, że broni się sama.

TEKST Ina Lekiewicz