Fabuła filmu ma być oparta na książce Marshalla Terrilla pt. „Steve McQueen: The Life and Legend of a Hollywood Icon”. Prawa do adaptacji wykupiło studio Wonderfilm Media. Autor książki przez 10 lat zbierał materiały, ukazując wczesną młodość, karierę w Hollywood oraz przedwczesną śmierć aktora w Meksyku w wieku 50 lat.

Co ciekawe, już kilku twórców było zainteresowanych przeniesieniem pozycji Terrilla na duży ekran, w tym tak znakomici reżyserzy jak Steven Soderbergh i James Gray. Do roli Steve’a McQueena byli brani pod uwagę m.in. Ryan Gosling, Jeremy Renner i Channing Tatum. Pierwsza dwójka jak najbardziej nadawałaby się do zagrania ikony kina lat 60. i 70. Tatum zdecydowanie nie.

W książce Terrilla pojawia się także wątek związany z Charlesem Mansonem. Według pisarza McQueen miał pojawić się w domu Romana Polańskiego w noc śmierci Sharon Tate i jej przyjaciół. Terill twierdzi też, że Manson próbował zainteresować swoim scenariuszem aktora, ale ten go odrzucił. To sprawiło, że McQueen trafił na listę osób, które banda Mansona miała zabić.

Jeżeli tego typu wątki pojawiłaby się w nadchodzącym filmie, to doszłoby do ciekawego powiązania z arcydziełem Quentina Tarantino „Pewnego razu… w Hollywood”. Tam jak doskonale wiadomo pojawia się nie tylko Manson i jego sekta, ale także Steve McQueen, w którego wcielił się Damien Lewis.

CZYTAJ TEŻ: „Pewnego razu… w Hollywood”: Quentin Tarantino ratuje Fabrykę Snów [RECENZJA]

Póki co nie wiemy, kto będzie reżyserem filmu, ani kto wcieli się w McQueena. Tak czy siak rzecz zapowiada się interesująco.