Na początku należy zaznaczyć, że bilans zwycięstw i porażek nie jest jedynym wyznacznikiem klasy danego zawodnika. Historia boksu zna wielu pięściarzy, których droga na szczyt była długa i wyboista. Ewentualnie takich, którzy nie wiedzieli, kiedy powiedzieć sobie „dość” i skończyli z tym  sportem zbyt późno, po kilku porażkach na końcowym etapie kariery.

Z drugiej jednak strony nie sposób nie docenić tych zawodników, którzy nigdy nie ponieśli w ringu porażki. O ile na początkowym etapie kariery sprawny promotor może tak dobierać rywali, aby powiększać bilans zwycięstw, o tyle w pewnym momencie – gdy stawką jest jeden lub więcej pasów mistrzowskich – trzeba być naprawdę dobrym w tym, co się robi.

Floyd Mayweather

Niegdysiejszemu „Pretty Boyowi”, obecnie noszącemu przydomek „Money” można zarzucić wiele – od mało atrakcyjnego dla przeciętnego kibica stylu boksowania do zbytniego przywiązania do kwestii materialnych. Jednego jednak nie można mu odmówić – umiejętności. Mayweather jest jednym z najlepszych counter puncherów w historii, a swój charakterystyczny styl doprowadził wręcz do perfekcji. „Moneya” trudno jest trafić, a łatwo nadziać się na jego kontrę, zazwyczaj w postaci błyskawicznego i silnego prawego prostego. Przekonali się o tym wszyscy najlepsi bokserzy kategorii junior półśredniej i półśredniej, w tym między innymi Oscar De La Hoya, Shane Mosley, Arturo Gatti, Manny Pacquiao, Juan Manuel Marquez i Saul Alvarez. Bilans Mayweathera to 50 zwycięstw (w tym 27 przez nokaut), zero remisów i zero porażek.

Spośród wszystkich przeciwników, z którymi walczył Mayweather, najwięcej problemów sprawił mu chyba Miguel Cotto. I chociaż udało mu się pewnie wypunktować Portorykańczyka, to po walce powiedział, że był to najtrudniejszy przeciwnik, z jakim przyszło mu się mierzyć. Amerykanin miał też trudną przeprawę w pierwszej walce z Marcosem Maidaną. Argentyński pięściarz w ciągu 12 rund wyprowadził dwa razy więcej ciosów od Mayweathera, ani na chwilę nie dając mu wytchnienia.

Ricardo Lopez

Najniższe kategorie wagowe są zdecydowanie mniej popularne średniej wzwyż, ale i w nich nie brakuje solidnych zawodników. W kategoriach słomkowej i muszej przez lata rządził Ricardo Alvarez. Meksykanin w swojej karierze nie miał sobie równych – w latach 1985-2001 stoczył na zawodowym ringu 52 walki, odnosząc w nich 51 zwycięstw (w tym 38 przez nokaut). Jedyny remis przyniosło starcie z pochodzącym z Nikaragui Rosendo Alvarezem. Walka zakończyła się przed czasem po tym, jak obaj pięściarze przypadkowo zderzyli się głowami. Kilka miesięcy później doszło do rewanżu, w którym Lopez niejednogłośnie wygrał na  punkty.

Joe Calzaghe

Bokser, nazywany „Dumą Walii”, również może się pochwalić nieskazitelnym bilansem. W trwającej 15 lat zawodowej karierze stoczył 46 pojedynków (głównie w wadze super średniej) i wszystkie wygrał, zdobywając po drodze pasy mistrzowskie czterech głównych organizacji bokserskich: WBC, WBA, IBF i WBO. Szczególnie imponujące jest jego panowanie w ostatniej z wymienionych – pas należał do niego przez 10 lat, a w jego obronie pokonał dwudziestu pretendentów. Bilans mógł zostać „zepsuty” pod sam koniec kariery. W dwóch ostatnich walkach (z Bernardem Hopkinsem i Royem Jonesem Juniorem) Calzaghe już w pierwszych rundach lądował na deskach, ale oba pojedynki udało mu się wygrać na punkty.

Rocky Marciano

Legendarny zawodnik, którego bilans przez lata rozpalał wyobraźnię chyba każdego zawodnika, który rozpoczynał rywalizację w zawodowym ringu. Jego kariera, jeśli spojrzymy na nią z dzisiejszej perspektywy, wydaje się dość krótka. Trwała osiem lat, ale Marciano w tym czasie wziął udział w aż 49 walkach. Wygrał wszystkie, w tym 43 przez nokaut, co wydaje się nieprawdopodobnym osiągnięciem. Najbliżej porażki był w 1950 roku w pierwszym pojedynku z Rolandem La Starzą (który wówczas również mógł się pochwalić nieskazitelnym bilansem 37-0). Marciano wygrał niejednogłośnie na punkty. Obaj panowie spotkali się w ringu trzy lata później – Rocky zwyciężył dzięki technicznemu nokautowi, a starcie zostało uznane przez magazyn „The Ring” najlepszą walką 1953 roku.

Edwin Valero

Wydarzeniami z życia Edwina Valero można by obdzielić kilka osób, ale część z nich z pewnością by się z takiego rozwiązania nie cieszyła. Po paśmie sukcesów na arenie amatorskiej Wenezuelczyk postanowił przejść na zawodowstwo. Problemem był jednak uraz czaszki, którego doznał w spowodowanym przez siebie wypadku motocyklowym (jechał bez kasku). Gdy udało mu się zdobyć zaświadczenie lekarskie zezwalające na walkę w zawodowym ringu, rozpoczęła się imponująca seria. Pierwsze osiemnaście walk (!!!) wygrał przez nokaut w pierwszej rundzie. Ostatecznie jego bilans zatrzymał się na dwudziestu siedmiu pojedynkach – wszystkie zakończyły się przed czasem. Niestety, w życiu prywatnym sprawy układały się o wiele gorzej. W 2010 roku żona boksera została znaleziona martwa, a Valero przyznał się do popełnienia morderstwa. Trafił do więzienia, ale długo w nim nie pobył – po zaledwie kilku dniach powiesił się w celi.