Nieważne, czy planujecie spędzić majówkę w domu, na swojej działce, nad morzem czy w górach, dobrze jest pomyśleć o książkach, które urozmaicą wasz wypoczynek. Nasz rynek wydawniczy jest pełny różnych i ciekawych tytułów, stąd wybór może nie być łatwy. Dlatego stworzyliśmy listę, która rekomenduje zarówno książki z literatury gatunkowej, jak i rzeczy z ambitniejszych rejonów.

„Blady król” David Foster Wallace

Tematem powieści, której ten wybitny amerykański autor poświęcił ostatnich dziesięć lat życia, jest śmiertelna nuda. Przebłyski, pozornie przypadkowe stop-klatki z życiorysów osób, które łączy jedno – spotykają się w zasypanym papierami biurze Izby Rozliczeń Skarbowych, gdzie każdy dzień do złudzenia przypomina poprzedni. Setki formularzy zeznań podatkowych przechodzą przez ręce kontrolerów, automatyczna i przeraźliwie nudna praca upodabnia ludzi przekładających dokumenty z miejsca na miejsce do maszyn, posłusznie wykonujących swoje zadania aż do zużycia i zastąpienia nowymi. W tej wszechogarniającej monotonii nawet śmierć przy biurku obok pozostaje niezauważona i nie robi na nikim większego wrażenia.

W 2012 r. „Blady król” znalazł się w finale Nagrody Pulitzera. Jedenaście lat po samobójczej śmierci Davida Fostera Wallace’a jego dzieło w końcu trafia do rąk polskich czytelników. Choć powieść posiada fragmenty, które nie są łatwe do czytania, to jednak w pełni wciąga niesamowitym językiem pisarza. Wallace w niezwykły potrafił operować różnymi rejestrami – bez problemu łączył w swoich książkach humor, szaleństwo i smutek w całość, która nigdy nie sprawiała wrażenie formalnego popisu. W Polsce coraz mocniej odkrywany twórczość tego autora, bowiem ukazało się już kilka pozycji (m.in. „Niepamięć”), ale „Blady Król” to zdecydowanie najważniejsza pozycja z dotychczasowych.

„Stara historia. Nowa wersja” – Jonathan Littell

Po dwunastu latach od wydania „Łaskawych”, świetnej, monumentalnej powieści o kulisach Holokaustu, jednej z najważniejszych i najbardziej kontrowersyjnych książek XXI wieku, Jonathan Littell w końcu powrócił do gatunku, który zarzucił na rzecz reportażu i eseistyki.

Bohater „Starej historii” błąka się po miejscach przypominających labirynt, wplątuje w niezrozumiałe wydarzenia, tworzy przelotne relacje z napotkanymi osobami, zmienia płeć i tożsamość. Czas staje się płynny, napięcie narasta, logika snu wyznacza bieg akcji. Balansując na granicy realności i fantazmatu, sięgając po najbardziej drastyczne środki wyrazu i nie stroniąc od prowokacji, w języku o niezwykłej precyzji Littell opowiada historię o samotności, pożądaniu i tęsknocie. „Stara historia” to niemal pornograficzna podróż do kresu nocy, nawiązując do tytułu najwybitniejszej książki Louisa-Ferdinanda Celine’a. Bo nowe dzieło Littela to właśnie rzecz wyrastająca z twórczości Celine’a, markiza de Sade’a i Georgesa Bataille’a, francuskich tuzów literatury transgresji.

„Ta pięknie napisana powieść bez fabuły zasysa jak czarna studnia” – napisał w swojej recenzji Juliusz Kurkiewicz. Każdy, kto odważy się po nią sięgnąć, może odnieść podczas czytania podobne wrażenie.

„Dunbar” – Edward St Aubyn

Edward St Aubyn to prawdopodobnie najlepszy obecnie angielski pisarz. W swojej ostatniej powieści opowiada o potentacie medialnym Henrym Dunbarze, chciwym i bezwzględnym osiemdziesięciolatku, który pada ofiarą swoich dwóch równie wyrachowanych córek. Chcąc przejąć rodzinny interes, podstępem umieściły ojca w sanatorium. Dunbar planuje jednak ucieczkę. Aby uratować swoje imperium, musi szukać pomocy u najmłodszej córki, którą wcześniej wydziedziczył.

Nowe dzieło autora wspaniałego cyklu „Patrick Melrose”, bezwzględnego portretu współczesnych klas wyższych, nawiązuje do „Króla Leara” Williama Shakespeare’a. St Aubyn wykorzystał fabułę słynnego dramatu elżbietańskiego, żeby opowiedzieć o szaleństwie współczesnego świata. Stworzył szereg pełnokrwistych, intrygujących postaci, na czele z głęboko tragicznym bohaterem tytułowym. W prześmiewczy sposób obnaża w „Dunbarze” ich egoizm i zdeprawowanie. Powieść czyta się bardzo szybko, bowiem Aubyn wie, jak wciągnąć czytelnika w swój świat. Jak zawsze w jego przypadku wielkie wrażenie robi niezwykły język i celność porównań.

„Ocalisz życie, może swoje własne. Opowiadania zebrane” – Flannery O’ Connor

Tu z kolei mamy zbiór opowiadań Flannery O’Connor zawierający również utwory niewydane dotąd po polsku.

Autorka opisuje w nich świat dobrze sobie znany – w Georgii, na południu USA, spędziła prawie całe życie. Lekko, z prostotą i pewną dozą groteski pisarka ukazuje przejmujące losy postaci, które miotają się w nieprzyjaznym świecie. Sam tytuł mówi wiele o tych świetnych nowelach – nawet gdy człowiek dąży ku temu, by być dobrym, poczucie własnej obcości, które przychodzi do niego z zewnątrz, nie pozwala mu na to. Ludzie są tu sobie obojętni, wrodzy; zbrodnia i śmierć stanowią element codzienności. Zastanawia los dzieci, pozostawionych samopas lub osieroconych przez rodziców. Mali bohaterowie zaglądają do miejscowych muzeów osobliwości niczym pod podszewkę życia, odkrywają nikczemny świat dorosłych. Niezrozumienie jego prawideł miesza się z pojęciem grzechu i strachem przed karą Bożą, które kiełkują w dziecięcych umysłach.

Flannery O’ Connor żyła niestety krótko, bo 39 lat, ale jej pozycja w świecie literatury amerykańskiej jest niepodważalna. Wielu krytyków uznaje ją za jedną z najwybitniejszych postaci tzw. Southern Gothic, do którego zalicza się m.in. Williama Faulknera. Jeżeli ktoś potrzebuje opowiadań o dużej sile wyrazu, to „Ocalisz życie, może swoje własne. Opowiadania zebrane” będzie dla niego w sam raz. Jednym z fanów O’ Connor jest chociażby Nick Cave.

„Sorge” – Aleksandra Zielińska

To teraz tytuł od polskiej autorki. Aleksandra Zielińska dała się już poznać czytelnikom za sprawą dobrze przyjętych powieści „Przypadek Alicji” oraz „Bura i szał”. Szczególnie ta druga zrobiła wrażenie na recenzentach. W „Polityce” chwalono autorkę za bardzo plastyczny język. Nie inaczej będzie w przypadku nowego utworu „Sorge”. Tym bardziej, że można go nazwać najdojrzalszym i najbardziej wnikliwym z dotychczasowego dorobku Zielińskiej.

Akcja dzieje się we wczesnych latach dwutysięcznych w małej miejscowości Sorge na Lubelszczyźnie. Główna bohaterka rozpoczyna pracę w szkole podstawowej. Jej ojciec otrzymuje zlecenie odnowienia starego dworku, który należał do rodziny Czyżewskich – wymordowanej przez Niemców w trakcie drugiej wojny światowej. Pod koniec roku szkolnego dochodzi do tragedii – podczas wyjazdu na wycieczkę do Niemiec w wypadku giną wszyscy uczniowie szóstej klasy szkoły w Sorge. Nauczycielka zostaje naznaczona przez lokalną społeczność jako ta, która przeżyła. Zjawisko utraty całego pokolenia dzieci i brutalną śmierć członków rodu Czyżewskich łączy coraz więcej podobieństw.

„Serotonina” – Michel Houellebecq

Najnowsza powieść Michela Houellebecqa, najsłynniejszego żyjącego francuskiego pisarza, kontestatora i uważnego krytyka kultury zachodniej. „Serotoninę” z miejsca okrzyknięto najbardziej rozpaczliwą i mroczną powieścią w dorobku tego pisarza. To historia czterdziestosześcioletniego Florenta-Claude’a Labrouste’a, który pewnego dnia odkrywa, że partnerka zdradzała go z młodymi mężczyznami podczas filmowanych orgii. Opuszcza ją i całymi dniami snuje się po barach, wygłaszając tyrady na temat związków miłosnych. Bohaterowi udaje się funkcjonować jedynie dzięki regularnemu zażywaniu tabletki Captorix, która powoduje wydzielanie serotoniny, zwanej hormonem szczęścia.

Już sam opis doskonale wskazuje, że Houellebecq nie miał zamiaru rezygnować z charakterystycznych dla siebie motywów. Mamy przede wszystkim typowego dla niego antybohatera: samotnego, sfrustrowanego, starzejącego się faceta, lubiącego robić sobie w pamięci rankingi kobiet, z którymi poszedł do łóżka. Krytyczka „Wyborczej” napisała, że w tej książce „bohater powraca jak beaujolais nouveau, coraz cieńszy i kwaśniejszy, a jednak nie sposób się od niego oderwać”. To bez wątpienia racja – „Serotonina” to przykład literatury, który pozostaje na długo w pamięci.

„Bezwład” – Grzegorz Kapla

To teraz dla odmiany polski kryminał. Opis wygląda następująco:

Wigilijny wieczór. Z zamiast śniegu tylko ten wieczny, polski, obrzydliwy smutek: wiatr, deszcz i ślady w marznącym błocie. Dziewczyna ma na sobie drogą wieczorową sukienkę i buty, którymi nie zdążyła się nacieszyć. Ma podcięte żyły i złamane serce. Kto jej to zrobił, spróbuje odkryć policjantka z Komendy Stołecznej Policji, Serbia, dziewczyna z prowincji, która musi udowodnić, że poradzi sobie w męskim świecie, okiełzna własną samotność, zapomni o tych, którzy odeszli i zacznie od nowa. Ale czy w tym mieście są jeszcze mężczyźni, którym można zaufać? Czy ten, z którym zasypiasz naprawdę jest tym, za kogo się podaje? Pomoże ci rozwikłać tajemnicę sprzed lat, która poprowadzi pośród cieni i krzyży? Czy w drodze między Izraelem, Polską i Rosją jesteś partnerem, czy tylko przynętą?

Tymczasem w Warszawie karnawał: pod Sejmem protest opozycji, na Krakowskim Przedmieściu smoleńska demonstracja. Kilku nieznanych sprawców robi porządek w polityce nie bacząc na to, ile krwi trzeba przelać, ale przecież nic nie smakuje tak dobrze jak zemsta.

Grzegorz Kapla posługuje się konkretnym językiem, który pozwala odpowiednio wybrzmieć jego historii. Dobrze wychodzi mu też przeskakiwanie między teraźniejszością a przeszłością; zawsze jest lepiej, gdy autor pokombinuje trochę z narracją. To przede wszystkim wymaga od nas większego skupienia i, co najważniejsze, nie pozwala nam zbyt szybko rozwikłać dwóch zagadek, jakie pojawiają się w powieści Kapli. Na plus trzeba zapisać też to, że pisarz wplótł do niej wydarzenia z rzeczywistości. To zawsze sprawia, że fikcja literacka zyskuje ciekawy kontekst.

„Jak nie zostałem poetą” – Szczepan Twardoch

Szczepana Twardocha raczej nie trzeba przedstawiać. Autor znakomitej „Morfiny” jest bez wątpienia jednym z najpopularniejszych obecnie polskich pisarzy. Można podejrzewać, że za sprawą nadchodzącej adaptacji telewizyjnej „Króla” wskoczy jeszcze wyżej. W wydanym niedawno zbiorze felietonów „Jak nie zostałem poetą” możemy przeczytać m.in. o jego wrażeniach z różnych podróży (Rzym, Spitsbergen) oraz pasjach (samochody, broń, wino). Twardoch pisze w tych tekstach w charakterystyczny dla siebie ostry i złośliwy sposób. Trzeba pochwalić autora, który nie tylko nie boi się wyśmiewać z innych, ale też z samego siebie.

„Ciągle nie zdecydowałem, czy uprawianie literatury jest dla mnie po prostu zawodem, czy może raczej czymś w rodzaju choroby psychicznej” — pisze autor. I opowiada historie, które mogłyby dać początek nowym powieściom.

„Kac. Opowieść o poszukiwaniu ratunku” – Shaughnessy Bishop-Stall

W tej książce dziennikarz, powieściopisarz i błyskotliwy gawędziarz Shaughnessy Bishop-Stall stanął na pierwszej linii odwiecznej wojny ludzkości z kacem. Aby raz a dobrze pozbyć się skutków nocnych szaleństw, podjął się śledztwa dziennikarskiego i zagłębił się w niesławne konsekwencje szorstkich poranków, czerpiąc garściami z doświadczeń wielkich starych mistrzów, takich jak Noe czy Winston Churchill. Wszystko w poszukiwaniu ulgi, a nawet może lekarstwa na coś, co dręczy ludzkość od jej zarania.

Sprawdzając plotki i mity, autor przez dziesięć lat badał, podróżując po świecie i przez wieki historii, najrozmaitsze sposoby radzenia sobie z kacem, od pływania z niedźwiedziami polarnymi do kroplówek z soli fizjologicznej czy jedzenia sierści starego psa – wszystko po to, by czytelnicy dowiedzieli się, które z nich działają. W książce raczy nas też opowieściami i anegdotami o długiej i brzemiennej w skutki relacji ludzkości z alkoholem, dzieląc się radami wszystkich poznanych specjalistów w temacie kaca, od Kingsleya Amisa do człowieka spotkanego przypadkiem w pubie. To bez wątpienia dobra rzecz dla wszystkich osób, które w długi weekend mogą mieć do czynienia z tym nieszczególnie przyjemnym stanem. A fanów literatury faktu raczej nie trzeba zachęcać.

„Wyznanie maski” – Yukio Mishima

Pierwsze wydanie drugiej książki Yukio Mishimy w Polsce. Ten autor to jeden z najważniejszych japońskich pisarzy XX wieku – postać jednocześnie wybitna i kontrowersyjna. W „Wyznaniu maski” dostajemy historię o dojrzewaniu Kōchana, chłopca żyjącego w Japonii w czasach II wojny światowej. Bohater opisuje zmagania ze swoją cielesnością oraz orientacją seksualną. Czując się inny od pozostałych, szuka swojego miejsca na świecie, akceptacji i sposobu na życie w niesprzyjających warunkach. Już w wieku 24 lat (tyle miał przy premierze tej książki) Mishima był w pełni uformowanym pisarzem. Zaprezentował w tej powieści nader przejmującą opowieść o poszukiwaniu źródeł swojej tożsamości przeplataną porywającymi opisami przyrody. „Wyznanie maski” to bez dwóch zdań wielka literatura.