Fot.materiał prasowy

Pedro Almodovar i Alice Munro?! Przedziwny mariaż - trochę, jakby Woody Allen wziął na warsztat książki Herty Muller. I efekt też jest dziwny - film, mimo psychologicznego rozmachu pozostawia obojętnym. Fabuła jest tak zawiła, że pominę jej opisywanie, powiem tylko, że to historia macierzyńskiej miłości. I depresji.

Tęsknię za Almodovarem z czasów "Złego wychowania", albo "Kiki". Niech wróci, zanim zabierze się za prozę Eleny Ferrante.

JULIETA, reż. Pedro Almodovar, prod. Hiszpania, 1 godz. 36 minut.