"Diuna" - najnowsza produkcja Denisa Villeneuve, a w niej Zendaya, Timothée Chalamet i wiele innych gwiazd

Całe Hollywood od 2017 roku zmagało się z próbami zekranizowania słynnej powieście Herberta.W niedawnym wywiadzie dla The New York Times Villeneuve powiedział, że podszedł do pozornie przeklętego przedsięwzięcia przeniesienia kosmicznej epopei Franka Herberta z 1965 roku na duży ekran. Jak widać, udało mu się. Było to niezwykle ciężkie zadanie z uwagi na charakter książki - wiele monologów, dialogów i masa wątków do poruszenia. Według wielu recenzentów, Villeneuve idealnie odzwierciedlił konflikt między Atrydami a Harkonnenami o planetę Arakkis, dodając też coś od siebie.

Film zachowuje wiele z pomysłowego wszechświata, który stworzył Herbert i fascynujące jest patrzeć na niego w świetle wersji Villeneuve, która jest znacznie szerzej przyjmowana jako list miłosny do powieści - możemy przeczytać w jednej z recenzji na portalu "IndieWire"

Gwiazdorska obsada sprawiła, że "Diuna" pojawiła się na liście "must see" każdego fana kina, ale nie tylko. Timothée Chalamet jako Paul Atryda oraz Zendaya jako jego ukochana Chani, czy olśniewająca Rebbeca Ferguson jako Lady Jessica robią ogromne wrażenie. Nic dziwnego, że każdy czekał na premierę z niecierpliwością.

"Diuna" Denisa Villeneuve, w której zagrała Zendaya i Timothée Chalamet to ogromne zaskoczenie czy wielkie rozczarowanie?

Masa recenzji po premierze filmu "Diuna" wskazuje na to, że najnowsza produkcja Denisa Villeneuve została w większości bardzo pozytywnie odebrana. Pod względem wizualnym, niejeden twórca Hollywood zazdrości reżyserowi "Diuny" możliwości podpisania się pod tym dziełem. Rozmach, ale jednoczesne przywiązanie do detali sprawiają, że widz nie chce odejść od ekranu. Historia opowiedziana w filmie zahacza o wiele wątków i pokazuje jak działania rządzących wpływają na społeczeństwo. Jak możemy przeczytać w recenzji na portalu "Radio Zet" - "wizualny styl "Diuny" można porównać do "Gwiezdnych wojen", natomiast cały polityczny wątek walki bez dwóch zdań przypomina "Grę o tron". Według portalu IndieWire, dzięki zastosowaniu znanych elementów w nowy sposób, "Diuna" stanowi prawdziwą filmową przygodę.

Villeneuve opiera się na wypolerowanych powierzchniach i wyważonych występach, które próbują sprzedać ideę ogromnej futurystycznej dystopii, ugruntowując ją w pozorach naturalizmu. To fascynujące przedsięwzięcie, które z pewnością wykorzystuje zestaw narzędzi przeboju w złożony, atmosferyczny sposób - możemy przeczytać w recenzji na portalu "IndieWire"

Ciężko się z tym nie zgodzić. Jest to dzieło niezwykle monumentalne z wielką ideą, ale równocześnie skupiające się na jednostce. Niezbędne dla fabuły informacje są przekazane w mało nachalny sposób. Z kolei portal "The Hollywood Reporter" uważa zupełnie inaczej. W jednej z recenzji możemy przeczytać, że wiele nowości narracyjnych zostało osłabionych, zestarzałych przez dziesięciolecia naśladownictwa. Jak wiadomo nie od dziś, każde dzieło znajdzie swoich fanów i przeciwników. Mimo większości pozytywnych komentarzy, "Diuna" to bardzo emocjonalna i długa opowieść, która mimo wszystko może niektórych po prostu "męczyć". Akcja jest rozłożona w taki sposób, że ponad 2,5 godziny dla niektórych mogą ciągnąć się w nieskończoność. Co więcej, osoby, które nie czytały wcześniej powieści Franka Herberta, mogą być delikatnie zagubione podczas oglądania.

Po części podróż bohatera, a po części opowieść o przetrwaniu, film wciąż rzuca na ciebie tajemnicze szczegóły, które mogą ekscytować maniaków Herberta, ale większość innych odrzuci - możemy przeczytać w jednej z recenzji na serwisie "The Hollywood Reporter"

Mimo rozbieżnych opinii, film uważany jest za niesamowite dzieło warte obejrzenia.