O powieści graficznej „Strażnicy” Alana Moore’a i Dave’a Gibbonsa z lat 1986-87 można pisać jedynie same superlatywy – to nie tylko z zegarmistrzowską precyzją skonstruowana historia dwóch pokoleń zamaskowanych bohaterów, ale też coś, co wykracza mocno poza ramy swojej konwencji. Bo raczej o mało którym komiksie powiemy, że zachęca filozofów do odczytywania go pod kątem teorii Martina Heideggera. Arcydzieło Moore’a doczekało się także dobrej adaptacji filmowej w reżyserii Zacka Snydera w 2009 roku.

Teraz otrzymamy serial, którego showrunnerem jest Damon Lindelof, znany m.in. z serialów „Zagubieni” oraz genialnych „Pozostawionych”. Nie znamy jeszcze szczegółów fabuły „Watchmenów”, ale wiemy, że nie będzie to adaptacja komiksu. Lindelof przyznał w wywiadach, że jego produkcja jest czymś w rodzaju kontynuacji, jak i remiksu. Zamiast akcji w latach 80., będziemy oglądali czasy współczesne. Z pierwszego zwiastuna faktycznie niewiele się dowiadujemy, ale rzecz wygląda bardzo obiecująco i odpowiednio mrocznie.

„Watchmen” – obsada

Ciekawie wygląda również obsada serialu. Mamy m.in. Reginę King (Gdyby ulica Beale umiała mówić), Dona Johnsona (Django), Tima Blake’a Nelsona (The Incredible Hulk), Louisa Gossetta Jr. (Oficer i Dżentelman) i Yahya Abdul-Mateena II (Aquaman). Najważniejszą informacją jest to, że zobaczymy również wielkiego Jeremy’ego Ironsa. Zagrał on postać Ozymandiasza, tylko w starszej wersji. Ozymandiasz to jednocześnie najmądrzejszy człowiek na świecie i przy okazji niezwykle przebiegły złoczyńca. Dla Brytyjczyka to kolejny raz, gdy wziął udział w produkcji z superbohaterami – widzieliśmy go już w filmach „Batman v Superman: Świt sprawiedliwości” oraz „Liga sprawiedliwości”. Jednak tym razem na pewno otrzymał lepszy scenariusz do zagrania.

„Watchmen” – kiedy premiera?

Nie znamy jeszcze dokładnej daty premiery serialu, ale prawdopodobnie pojawi się jesienią tego roku. Tym serialem HBO chce udowodnić, że po zakończeniu „Gry o tron” wciąż będzie oferować produkcje, które podtrzymają świetność stacji. Bo możemy wiele mówić o różnych głośnych serialach Netflixa i innych serwisów streamingowych, ale nikt nie może się równać z tym, co od końcówki lat 90. oferuje nam HBO. „Rodzina Soprano”, „Prawo ulicy”, „Sześć stóp pod ziemią”, „Deadwood”, „Rzym”, wspomniani wcześniej „Pozostawieni” czy „Kroniki Times Square” to wystarczające dowody na to, że również telewizja jest w stanie tworzyć wybitne produkcje. Istnieje duża szansa, że to samo powiemy o „Watchmenach”.