Po przedstawieniu „Stryjeńska. Let’s dance Zofia” Zofia Stryjeńska ma twarz Doroty Landowskiej. Ta wybitna polska aktorka we współpracy z Joanną Lewicką i Anną Dudą wzięła na swój aktorski warsztat skomplikowaną, niejednoznaczną, szaloną postać wielkiej, polskiej malarki. Zofia Stryjeńska była żywiołem. Zatracająca się w miłości, oddana bezgranicznie pracy, pełna wyrzutów sumienia względem niedostatecznie rozwiniętych uczuć macierzyńskich, tworząca wspaniałe dzieła. Doceniona dość późno z zadziwieniem przyglądała się przepływającemu obok niej światu. Przeżyła kilka epok: barwne lata międzywojnia, straszny czas II Wojny Światowej i nudną, szwajcarską egzystencję lat 60-ych. Zmagała się z chorobą duszy i głowy. Na starość nie mogła wybaczyć sobie tego, że właściwie nie miała czasu na to, żeby cieszyć się życiem. Jak mówi ustami Doroty Landowskiej, przez pierwsze 30 lat życia popełniała gafy, przez kolejne 30 lat zalepiała dziury po tych gafach, a potem… a potem pozostało jej już tylko czekanie na łaskawą śmierć. 

ZOBACZ: James Bond: „Nie czas umierać” – nowe zdjęcia z planu. Jak dużo zdradzają z fabuły?

Przedstawienie tria: Duda, Lewicka, Landowska to nowe otwarcie w polskim teatrze. Autorki przygotowując się do projektu podróżowały śladami Stryjeńskiej po całej Europie. Odwiedziły Niemcy, Francję, Szwajcarię. Chodziły ścieżkami malarki, patrzyły na świat przez jej pryzmat. Próbowały odnaleźć paryskie zapachy, które czuła, chłód murów akademii, w której się uczyła, chropowatość ściany domu, w którym malowała i światło, które wlewało się do jej szwajcarskiego mieszkania. Te podróże znajdują odzwierciedlenie w przygotowanym przez autorki post-monodramie (nowej formie teatralnego wyrazu). Czuć, że to spektakl zrobiony z miłości do malarki. Z jednej strony mamy Dorotę Landowską jako Zofię Stryjeńską na scenie, a z drugiej wizualizacje Doroty Landowskiej z podróży śladami Zofii Stryjeńskiej. Przenikające się światy. Solidarność dusz obu artystek. Zastanowienie. Zawahanie. (Nie)spełnienie. 

CZYTAJ NA ELLE MAN: Łukasz Simlat: gdy budzą się demony

Dla tak doświadczonej aktorki jak Dorota Landowska sięgnięcie po tę sztukę wydawało się bardzo łatwe. Kto, jak nie Ona może poradzić sobie z taką postacią. Landowska od zawsze była aktorką wnikliwą, szczególną, wyraźną. Ale z drugiej strony przyjęta realizacyjna forma sztuki mogła stać się zapadnią dla aktorki i torturą dla widzów. Tak się nie dzieje. Dorota Landowska jest bardzo blisko widza. Czuje się z tym doskonale. Przypomina to sytuację z początków Jej kariery, kiedy w ciasnej przestrzeni teatralnej grała legendarny już monodram „Jordan” w reżyserii Agnieszki Glińskiej. Od pierwszej chwili chwyta widzów za ręce i zabiera ich w szaloną podróż. Jest zabawna i głęboko wzruszająca. Tą rolą umacnia swoje aktorskie mistrzostwo. Wyraźnie zaznacza miejsce na najwyższych piętrach konstelacji wybitnych polskich artystek ostatniego stulecia, na równi ze wspaniałą Zofią Stryjeńską. 

  • Stryjeńska. Let’s dance Zofia!
  • Kreacja aktorska: Dorota Landowska
  • Reżyseria: Joanna Lewicka
  • Scenariusz: Anna Duda, Dorota Landowska, Joanna Lewicka

Spektakl przygotowany w koprodukcji Stowarzyszenia Artystów Bliski Wschód, Centrum Spotkania Kultur oraz Teatru Muzycznego w Lublinie.

---------

Tomasz Sobierajski - socjolog z zawodu i z pasji, badacz społecznych zjawisk i kulturowych trendów. Naukowiec 3.0 nie bojący się trudnych wyzwań i multidyscyplinaroności. Autor kilkunastu książek o sprawach ważnych. Wykładowca akademicki i akademik z ambicjami. Znakomity słuchacz oraz wnikliwy obserwator. Kustosz dobrych manier i trener poprawnej komunikacji. Apostoł dobrej nowiny i przeciwnik złych emocji. Z zamiłowania sportowiec i podróżnik. Wegetarianin, cyklista i optymista. Nowojorczyk z duszy, berlińczyk z miłości i warszawianin z wyboru.