Nowy sezon teatralny dopiero się rozpoczął, a wygląda na to, że trudno będzie przebić Teatr Współczesny w wystawieniu najlepszego współczesnego polskiego dramatu w tym roku, a może nawet i dziesięcioleciu. Ogromna w tym zasługa reżysera Wojciecha Malajkata, czwórki fenomenalnych aktorów (Izy Kuny, Agnieszki Suchory, Jacka Braciaka, Mariusza Jakusa), ale przede wszystkim doskonale skrojonego dramatu Marka Modzelewskiego, który w tym roku „zalicza” kolejną świetną premierę. Po wspaniale przyjętych „Inteligentach” w Teatrze Śląskim w Katowicach przyszła pora na „Wstyd”. Tym samym Modzelewski staje się jednym z najczęściej wystawianych dramaturgów młodego pokolenia. I jestem przekonany, że wkrótce stanie się naszym dramaturgicznym towarem eksportowym.

ELLE MAN POLECA: „Joker”. Wielkie kino czy jednak rozczarowanie roku? [RECENZJA]

Marek Modzelewski obdarzony jest niebywałym słuchem społecznym. Dzięki niemu możemy bez trudu wejść w głowy bohaterów, eksplorować od środka ich motywacje, a w efekcie zastanowić się nad własnymi postawami, relacjami i rodzajami więzi, które łączą nas z partnerami życiowymi. To spektakl-sprawdzian dla większości par! Próba odpowiedzi na pytanie: gdzie są granice naszej intymności?

Autorowi udaje się rzecz dla tragikomedii niebywała. Nie ośmiesza swoich bohaterów, choć widzowie podczas spektaklu dobrze się bawią. Jest dla nich niezwykle czuły. Chroni ich uczucia, pomimo tego, że wydobywa je z całą mocą na zewnątrz. Ten tekst to majstersztyk, wielkie dobro polskiego dramatu i przysięgam, że osobiście rozliczę się z każdym, kto będzie w przyszłości próbował to zepsuć i z arcydzieła stworzy farsę. Na szczęście Wojciech Malajkat doskonale wyczuł z jak delikatną materią ma do czynienia. Czule zaopiekował się tekstem Modzelewskiego i mistrzowsko go wyreżyserował. Znakomite sceniczne ustawienie aktorów, minimalizm w użyciu rekwizytów, rozbudowany wyobrażeniowo świat poza sceną, a przede wszystkim doskonały rytm sztuki sprawiają, że nie sposób we własnym reżyserskim języku Malajkata nie odnaleźć akcentu Jego mistrza Jerzego Grzegorzewskiego. Idealnym dopełnieniem sztuki są fenomenalni aktorzy. Każde z nich jest indywidualnością, gwiazdą, wyrazistą postacią. Dzięki niebywałej reżyserskiej inteligencji i niewątpliwej charyzmie Wojciecha Malajkata nie grają na siebie, nie wydzierają przestrzeni sceny tylko dla swojej postaci. Grają razem. I to pięknie!

Publiczność od pierwszego momentu zakochuje się i uruchamia wielkie pokłady zrozumienia dla Andrzeja granego przez Jacka Braciaka i Tadeusza stworzonego przez Mariusza Jakusa, którzy dają pyszny popis aktorskich umiejętności. Doskonale znana z wielu świetnych ról we Współczesnym Agnieszka Suchora stworzyła silną, nieprzejednaną postać Wandy. Zawodowa skrupulatność w doborze środków aktorskich, tak charakterystyczna dla Suchory, pozwoliła Jej na stworzenie bohaterki, której z jednej strony się nie lubi, ale z drugiej, bardzo współczuje. 

No i jest jeszcze Ona. Iza Kuna. Aktorka, która tą rolą wkracza pewnym krokiem zarówno na scenę Teatru Współczesnego, jak i do panteonu wybitnych, dramatycznych aktorek teatralnych. W granej przez Nią postaci Małgosi nie ma ani jednej fałszywej nuty, przerysowania, niedociągnięcia. Jest suma aktorskich doświadczeń z wielu lat. Jest profesjonalizm, wielki wachlarz ludzkich emocji, niezwykła uważność na scenicznego partnera i coraz rzadszy, ogromny szacunek do zawodu, a co za tym idzie, do widza. Iza Kuna to jedna z najlepszych polskich aktorek, z wyraźnie zaznaczoną pozycją w filmie. Rolą Małgosi pokazała w jak świetnej, zawodowej jest formie i że to najlepszy czas dla Niej na spektakularne role teatralne. Kuna to aktorka świadoma siebie i swojego bycia na scenie. We „Wstydzie” stworzyła pełnokrwistą postać, a nie figurę stylistyczną. Przefiltrowała dramat Modzelewskiego przez swoją wyobraźnię i przez 80 minut trwania spektaklu nie odpuszcza ani na chwilę. Buduje napięcie sugestywnymi spojrzeniami i znaczącymi mikrogestami. Nawet kiedy nie widać Jej twarzy, kiedy jest odwrócona plecami do publiczności, to poprzez drżenie ramion, napięcie łydek widz doskonale może odczytać to, co dzieje się w głowie Jej bohaterki. W ciągu paru chwil z władczej i mocnej przeistacza się we wrażliwą i pokorną. Ale nigdy nie pozbywa się nadziei. Iza Kuna udowodniła, że jest mistrzynią aktorstwa. I basta!

„Wstyd” pozwala nam na to, żebyśmy zabawili się w ulubioną grę większości z nas: bezkarne podglądanie innych. Śmiejemy się z przywar bohaterów, momentalnie ich oceniamy, z łatwością wchodzimy w role sędziów, prześmiewców. Jednak zapominamy o tym, że Modzelewski, Malajkat oraz czwórka aktorów postawili przed nami lustro. Spójrzmy w nie i odpowiedzmy sobie na pytanie: „Czy ci nie wstyd?”.

  • „Wstyd”
  • autor: Marek Modzelewski
  • reż. Wojciech Malajkat
  • Teatr Współczesny w Warszawie

CZYTAJ TEŻ: Tomasz Sobierajski: Do teatru trzeba się ubrać [FELIETON]

ZOBACZ: „Rock of Ages”, czyli rockowy odlot po dwóch stronach Oceanu. Z Nowego Jorku (i z Warszawy) pisze Tomasz Sobierajski