Do tej pory dziennikarka, autorka scenariuszy programów telewizyjnych i recenzentka scenariuszy filmowych. Jako pisarka debiutuje właśnie kryminałem „Wrzask”. Jak sama mówi, przez życie prowadzi ją ciekawość i potrzeba zrozumienia istoty zła, która pojawiła się już, gdy jako dziewczynka podczytywała mroczne „Baśnie braci Grimm”. Przez wiele lat pisała do szuflady, przyglądała się ludziom i z ciekawością słuchała tego, co mówią, szczególnie szeptem. To wtedy zrozumiała, że najpiękniejsi ludzie często skrywają najbrzydsze sekrety. Jednak dopiero gdy sama została mamą, zdecydowała się zostawić swoje życie zawodowe i postawić wszystko na jedną kartę, poświęcając się pisaniu. Rozmawiamy z Izabelą Janiszewską. 

Oscar Dąbkowski: We „Wrzasku” stworzyłaś Larysę - niezwykle przekorną, buntowniczą bohaterkę. Skąd wzięłaś na nią pomysł?

Izabela Janiszewska: Larysa pojawiła się w mojej wyobraźni jako odpowiedź na konserwatywne wychowanie i niestety nadal silne, szczególnie na prowincji, uczenie dziewcząt, że powinny być miłe, grzeczne, układne. Chciałam, by moja bohaterka odrzucała zasady, sprzeciwiała się nakazom i chadzała własnymi drogami, dlatego nadałam jej rys wojowniczki, świadomej siebie i swoich potrzeb. Wierzę, że kobiety mają w sobie ogromną siłę i że nie muszą jej tłamsić. 

Jak dużo Larysa Luboń ma z Ciebie?

Łączy nas doświadczenie reporterki i zamiłowanie do dziennikarstwa wcieleniowego. Podobnie jak Lara, by zdobyć informacje, ja też spotykałam się ze sponsorami płacącymi młodym dziewczynom za seks albo będącymi z nimi w stałych układach. W trakcie tych rozmów udawałam dziewczynę, która szuka tego rodzaju współpracy. Zamieściłam ogłoszenie w odpowiednim portalu i właściwie już po kilku minutach dostałam pierwsze propozycje. Następnego dnia moja skrzynka była pełna ofert spotkań, w dużej mierze od biznesmenów, którzy do wiadomości dołączali swoje zdjęcia. Do czasu, gdy spotkania odbywały się w miejscach publicznych, czułam się bezpieczna, starałam się być czujna i ufać swojej intuicji. Choć przyznaję, że zdarzały się momenty, gdy niebezpiecznie podnosił mi się poziom adrenaliny. 

Co na to Twoja rodzina, mąż?

Ostrożnie dawkuję mężowi informacje o sposobach zbierania materiału. W pewien sposób staram się przygotować go na szok, ale zazwyczaj nie udaje mi się osiągnąć zamierzonego efektu, bo mąż naturalnie boi się o mnie. Jego zdaniem niepotrzebnie podejmuję ryzyko tylko po to, by lepiej zrozumieć ludzi albo jakieś zachowania. 

Czego w takim razie dowiedziałaś się o ludziach badając ciemną stronę rzeczywistości?

Spotykałam osoby, które doświadczyły tak wiele cierpienia, zła i krzywdy, że to nie było w stanie się już w nich pomieścić. Pomyślałam wtedy, że zło rodzi zło, a człowiek poddawany przez lata okrucieństwu, nie odda temu światu wiele dobrego. Są doświadczenia, które potrafią jednych ludzi wzmocnić, innych złamać, a z jeszcze innych - uczynić potwory.   

W swojej pracy trafiałaś na takie bestie?

Zakładam, że wielu ludzi nosi w sobie takie monstra, tylko niektóre trwają w uśpieniu, ale jeśli pytasz,  czy groziło mi realne niebezpieczeństwo, to tak, ze skruchą przyznaję, że wynikało z mojej zbytniej ufności. Wsiadłam do samochodu nieznajomego człowieka, zamknęły się za mną drzwi i wtedy uznałam, że przeszarżowałam. To było nasze drugie spotkanie, wydawało mi się, że zrobiłam porządny research i że wiem o tym człowieku wystarczająco dużo. Poczułam się zbyt bezpiecznie, a przez to popełniłam błąd. Słysząc zatrzaskujący się zamek centralny w samochodzie zamarłam, serce waliło mi jak oszalałe, a umysł gorączkowo szukał sposobu na to, by bezpiecznie wyjść z tej sytuacji. W końcu wymyśliłam obrzydliwą historyjkę, do której aż wstyd się przyznać, ale dzięki niej kierowca zatrzymał się i wyrzucił mnie z auta. Miałam wiele szczęścia, a przy tym dostałam porządną nauczkę. To są przygody, o których ciekawie czyta się w książce, ale nikomu nie życzę, by dotykał ich w rzeczywistości. Zdecydowanie bezpieczniej dostarczać sobie adrenaliny czytając dobre kryminały.

A jak wygląda u Ciebie już sama praca pisarska? Pracujesz w określonych porach dnia czy czekasz na natchnienie?

Nie do końca wierzę w istnienie natchnienia i zdecydowanie go nie oczekuję. Dobre pomysły i spektakularne rozwiązania, które wydają się spływać od jakiejś siły wyższej, są według mnie efektem zanurzenia autora w historię i jego całkowitej koncentracji na fabule. Jestem zwolenniczką ciężkiej pracy i ciągłego rozwoju, dlatego bardzo dużo czytam, od reportaży, przez poradniki psychologiczne, literaturę piękną aż po kryminały i thrillery, i z tych książek czerpię inspiracje. Każdego dnia około dziewiątej rano siadam do biurka, pracuję przy nim około siedmiu godzin z przerwą na posiłek. Niekiedy słowa same wypływają mi spod palców, jakby były zaczarowane, najczęściej dzieje się to wtedy, kiedy jestem już totalnie wciągnięta w historię. Zdarza się też, że idzie mi jak po grudzie i wtedy więcej czasu spędzam na filozofowaniu o problemie, który staram się zarysować w powieści niż na samym pisaniu. Jednak najwięcej ciekawych pomysłów przychodzi do mnie wieczorem albo we śnie, można więc powiedzieć, że zbrodnie planuję w nocy, a realizuję za dnia.        

Skąd wzięłaś pomysły na te wszystkie wytrawne zbrodnie, które pojawiły się w Twojej debiutanckiej powieści?

Mam bogatą wyobraźnię (śmiech). Myślę, że na moje pomysły wpłynęły w dużej mierze literatura, filmografia oraz wrażliwość na świat. Miałam okazję spojrzeć w oczy zła, gdy pracowałam jako dziennikarka nad reportażami o przemocy domowej, sponsoringu czy handlu żywym towarem. We "Wrzasku" opisana jest historia pewnego niekochanego chłopca. Nie chcę mówić o niej teraz zbyt wiele, by nie psuć radości z lektury, ale mogę wspomnieć, że do jej stworzenia zainspirowały mnie prawdziwe losy pewnych bliźniaków z Łomży.

„Wrzask” już zadebiutował? I co dalej? Zamierzasz dalej "zabijać"?

Zbrodnia uzależnia, więc czemu nie… Szczególnie, że zbrodnia literacka jest chyba jedyną, jaką można określić doskonałą. A mówiąc serio, z pewnością zaserwuję czytelnikom jeszcze niejedną trzymającą za gardło i pozbawiającą tchu historię. Moi bohaterowie, Larysa i Bruno, nie dają mi spokoju i koniecznie chcą doświadczać nowych przygód. Zatem nie mam wyjścia, wyruszam wraz z nimi w pościg za kolejnymi złoczyńcami.

---------

Izabela Janiszewska - dziennikarka prasowa i telewizyjna, przez wiele lat pracowała dla cenionych stacji i magazynów, gdzie przygotowywała reportaże, teksty psychologiczne i rozmowy. Autorka scenariuszy  programów reportażowych i talk-show, recenzentka scenariuszy filmowych. Wytrawna słuchaczka, amatorka dobrego kina i niezłomna idealistka. W swojej twórczości inspiruje się psychologią oraz historiami z życia, które zostawiły w niej emocjonalny ślad. Prywatnie nieidealna mama dwóch urwisów. Po godzinach - pisarka.