Isabel Marant: mistrzyni nonszalancji, fot. Lee Broomfield

ELLE Moda to droga pod prąd, wbrew regułom?

I.M. Moda to wyrażanie siebie. Wciąż nie lubię mody opartej na bezmyślnym kopiowaniu. Gdy widzę kobiety ubrane od stóp do głów jak z wybiegu, jestem zniesmaczona. O rany, nie cierpię tego! Jeśli na swoim pokazie prezentuję wzorzystą koszulę ze skórzanymi spodniami, to wcale nie oczekuję, że wszyscy będą nosić taki zestaw. Uwielbiam widzieć, jak kobiety noszą moje ubrania na swój własny sposób. Jedna włoży moją wyszywaną marynarkę do podartych dżinsów, inna do zwiewnej spódnicy, inna do sukienki. Każde rozwiązanie jest dobre, jeśli pomaga wyrażać siebie. Na szczęście dziś w modzie coraz bardziej liczy się własny styl. Nie znoszę, gdy pytają mnie, kto jest dla mnie ikoną stylu. Nie chcę nikogo kopiować. Miksowanie skrajnie różnych trendów jest bardziej na czasie niż naśladownictwo.

ELLE Sama też lubisz miksować style?

I.M. Lubię kontrasty. Zestawiać męskie z kobiecym, delikatne z ciężkim, dopasowane z luźnym, czarne z białym itd. Superdelikatna jedwabna sukienka z męską marynarką, wąskie skórzane spodnie z miękkim dużym swetrem... To mój styl. Zestawianie z sobą ubrań z pozornie innej bajki daje ten fantastyczny nonszalancki efekt.

ELLE Czy właśnie to jest przepis na tak pożądany francuski styl?

I.M. Nonszalancja to podstawa francuskiego stylu. Francuzki wyglądają, jakby nigdy się nie starały, a dobrze wyglądały przypadkiem. Uwierz mi, to bzdura. Starają się, i to bardzo! Ale kontrasty to nie wszystko. Liczy się też wygoda. Jeśli nie czujesz się komfortowo, nie będziesz miała tego esprit. Do tego włosy i makijaż. Powinny być naturalne. Jeśli malujesz usta, nie maluj już oczu itd. Sekretnym składnikiem całości jest pewność siebie. Warto nad tym pracować.

ELLE Zanim otworzyłaś własny dom mody, stworzyłaś z mamą markę dzianin Twen. Czego to Cię nauczyło?

I.M. Potrzebowałam wiedzy swojej mamy o tej branży. Musiałam nabrać pewności siebie i się uniezależnić. W 1994 roku założyłam markę Isabel Marant. W logo zamieściłam gwiazdkę, taką jak w moim podpisie, który wymyśliłam w liceum... Wciąż jestem zaskoczona, że tak daleko zaszłam. Miałam szczęście do ludzi. Przyjaciół, współpracowników. Nie marzyłam o wielkiej rozpoznawalnej marce, ale krok po kroku się to udaje...

ELLE Nie myślałaś o tym, by stworzyć kolekcję ze swoim partnerem, projektantem torebek Jérôme’em Dreyfussem?

I.M. Może kiedyś... Teraz mam pełno pracy nad własnymi projektami. Jérôme często mi doradza. Szczególnie od kiedy do moich kolekcji dołączyły torebki. Na razie nasze paryskie butiki sąsiadują z sobą.

ELLE Kolekcja dla H&M to trochę ,,The Best of Isabel Marant”. Znajdziemy w niej ubrania inspirowane hitami z Twoich wcześniejszych kolekcji. Skórzane spodnie, etniczne marynarki, jedwabne spódnice mini. Skąd pomysł, żeby sięgnąć do archiwum?

I.M. Inspiracją była moja walizka podróżna. Gdy wyjeżdżam, pakuję wszystkie swoje ulubione ubrania  dodatki. Pomyślałam: „O rany, gdyby ktoś zgubił mój bagaż, nie miałabym w czym chodzić!”. Projektuję tak, by każda rzecz z mojej kolekcji była modna przez kolejne dziesięciolecia. I by wszystko pasowało do wszystkiego. To moja filozofia. Kolekcja dla H&M to zbiór moich ulubionych projektów. Wszystkie te rzeczy były bestsellerami, kobiety je kochają i wiem, że wiele z nich o takich właśnie rzeczach marzy.

ELLE Spodziewałam się kolekcji bliższej Twojej tańszej linii, czyli Etoile. Prostych T-shirtów, dżinsów. Tymczasem
kolekcja bardziej przypomina Twoją regularną linię.

I.M. Takie było założenie. Skłamałabym, mówiąc, że nie bałam się o jakość. Bardzo chciałam zaprojektować etniczną marynarkę pudełkową, charakterystyczną dla swoich kolekcji. Później powiedziałam w H&M: „Może to nie ma sensu, przecież to się nie uda”. Odpowiedzieli: „Spróbujmy”. I spójrz. Przepiękna, ręcznie zdobiona marynarka jak z wybiegów. Świetna jakość tkaniny, doskonałe wykonanie. Voilà! Tkaniny były dla mnie szczególnie ważne. Skórzane spodnie muszą być miękkie i delikatne jak masło, niezależnie od ceny. Nie było mowy o stworzeniu tańszej wersji Isabel Marant. Te rzeczy wyglądają tak dobrze jak w moich butikach.

Rozmawiała Ina Lekiewicz