Daniel Craig już po nakręceniu „Spectre” deklarował, że nie zamierza wcielać się ponownie w agenta 007, ale ostatecznie dał się przekonać na kolejny film. Wydaje się jednak, że tym razem jest już faktycznie zdeterminowany, by dać sobie spokój z Bondem. W rozmowie z niemiecką stroną Express, 51-letni Craig powiedział, że „ktoś inny będzie musiał się tym zająć”. Dodał również, że jest w o tyle szczęśliwej sytuacji, że dostaje wiele skryptów, które oferują mu bardzo różne role. Dlatego jego jedynym planem jest praca z dobrymi, fajnymi ludźmi. I faktycznie tak się dzieje – już 29 listopada w polskich kinach zobaczymy go w bardzo dobrze ocenianym filmie „Na noże” Riana Johnsona.

ZOBACZ TEŻ: „Bond 25”: Agentem 007 będzie kobieta?

Oczywiście słowa Craiga tylko podbijają spekulacje na temat jego następcy. To bez wątpienia  jeden z ciekawszych, a przy tym zabawniejszych wątków filmowych ostatnich lat. Typowani są tacy aktorzy jak Richard Madden, Tom Hiddleston, Tom Hardy czy nawet Riz Ahmed. O szansach Idrisa Elby powstała już cała masa artykułów. Sugerowano też, by Bond był kobietą – tutaj Gilliam Anderson wymieniana była najczęściej jako faworytka. Sugerowano nawet transgenderycznego żołnierza z armii brytyjskiej.

Nowy James Bond?

Ale teraz pojawił się nowy faworyt, który o dziwo może być sensownym wyborem dla producentów. Jest nim aktor Sam Heughan. Ten 39-latek najbardziej znany jest z występów w serialu „Outlander”, gdzie wciela się w postać Jamiego Frasera. Gdyby faktycznie postawiono na niego, byłby pierwszym Szkotem od czasu Seana Connery’ego, który wcielił się w Bonda. Heughan wyjawił w jednym z wywiadów, że nawet starał się o tę rolę w 2005 roku, ale został pokonany przez Craiga.

W przeciwieństwie do Hardy’ego i Hiddlestone’a, Heughan jest stosunkowo nieznaną twarzą i znajduje się w podobnym momencie swojej kariery, co Craig przed pojawieniem się w „Casino Royale”. Na jego korzyść działa fakt, że Jamesa Bonda wcale nie musi grać wielka hollywoodzka gwiazda, bowiem ta rola sama w sobie rozsławia każde nazwisko. A mając już za sobą nominację do nagrody Critics 'Choice Award, Heughan zdążył już udowodnić, że ma predyspozycje do objęcia tak ogromnej roli. Co więcej, pasuje pod kątem fizycznym, bowiem jest dość rosłym facetem – ma ok. 190 cm wzrostu, co czyniłoby go najwyższym Bondem w historii (Connery miał 188 cm). Dla porównania Craig ma 178 cm.

Oczywiście producenci mogą podejść do sprawy inaczej i wziąć nie tylko kogoś z większym nazwiskiem, ale także osobę, która jest młodsza. Chodzi o przyszłościowe myślenie. Filmy z Jamesem Bondem wychodzą co kilka lat, więc trzydziestoparoletni aktor może być bardziej atrakcyjnym rozwiązaniem niż chociażby Heughan, który zapewne miałby 42-43 lata w momencie swojego debiutu w roli agenta 007. Nakręciłby by jeszcze maks dwa filmy i na tym koniec. Więc można zakładać, że aktorzy jak 33-letni Richard Madden mają największe szanse. Ale póki co nie można skreślać Heughana.

Bond 25” – kiedy premiera?

Przypomnijmy, że „Nie czas umierać” trafi do kin 8 kwietnia 2020 roku. Data premiery produkcji została przesunięta z tego roku na następny z powodu zawirowań na stołku reżyserskim. Pierwotnie film miał wyreżyserować Danny Boyle, twórca głośnego „Trainspotting”. Jednak między nim a producentami doszło do konfliktu w związku ze scenariuszem. Miał nawiązywać do współczesnych, napiętych stosunków na linii Rosja – Wielka Brytania. Boyle chciał również obsadzić Tomasza Kota w roli antagonisty. Rzekomo te pomysły nie spodobały się Danielowi Craigowi. 

CZYTAJ TEŻ: Zegarki Jamesa Bonda. Oto modele, które agent 007 nosił w swoich filmach

Na jego zastępcę wybrano Cary’ego Fukunagę, który zebrał bardzo dobre recenzje za swoją pracę przy pierwszym sezonie „Detektywa”. Mamy nadzieję, że wraz z ekipą scenarzystów umożliwił Craigowi pożegnanie się z serią w triumfalny sposób.