Od przedstawienia tych właśnie wydarzeń zaczyna się serial „Watchmen” Damona Lindelofa z Jeremy'ym Ironsem, Reginą King, Donem Johnsonem czy Louisem Gossetem Jr. w obsadzie, który można zobaczyć w HBO GO. Osiem odcinków, do obejrzenia w dwa, trzy wieczory. Serial całkiem niezły, ale mając jedną, zasadniczą wadę. Nie do końca rozumiem, co cała opowiedziana w nim historia ma wspólnego z „Watchmenami”, czyli genialnym komiksem Alana Moore'a i Dave'a Gibbonsa. To znaczy, doskonale zdaję sobie sprawę z tego, co Lindelof tam zrobił. Miał pomysł, ale nie wiedział, czy ktokolwiek wyłoży pieniądze na jego realizację. Dlatego połączył to (mocno na siłę moim zdaniem) ze znaną marką, która gwarantowała mu zainteresowanie widowni oraz decydentów i voila! Mamy serial!

No dobra, ale nie piszę tego felietonu, żeby opowiadać państwu o dziele Lindelofa, bo to rzecz sprzed dwóch lat. Ani nawet o komiksie Moore'a i Gibbonsa (ten tytuł z kolei obchodzi w tym roku 35 urodziny). Tak naprawdę chciałem Państwu opowiedzieć o „Podkaście Amerykańskim” Łukasza Pawłowskiego i Piotra Tarczyńskiego, którego możecie posłuchać na wszystkich możliwych streamingowych platformach. A którego ostatni odcinek poświęcony był właśnie masakrze w Tulsie. I to właśnie dzięki Pawłowskiemu i Tarczyńskiemu poznałem historię Dicka Rowlanda. Oczywiście, incydent w windzie był tylko pretekstem. A właściwie tą iskrą, która doprowadziła do eksplozji tych wszystkich beczek prochu, które były tak pracowicie układane przez lata w Tulsie. Ale o tym wszystkim lepiej ode mnie opowiedzą Państwu obaj wspomniani wyżej panowie.

Nie będę ukrywać, w tej chwili „Podkast amerykański” to mój ulubiony podcast. Przez cały tydzień nerwowo przebieram nóżki, wypatrując kolejnego odcinka. Pawłowski i Tarczyński zaczęli go nagrywać w okresie kampanii prezydenckiej we wrześniu ubiegłego roku i planowali zakończyć go w listopadzie, po ogłoszeniu wyników wyborów. Chcieli w ten sposób przybliżyć polskiemu odbiorcy meandry amerykańskiej polityki. Plan im do końca nie wyszedł. Bo jak Państwo sami doskonale wiecie, kampania już się zakończyła, Trumpa w Białym Domu zastąpił Joe Biden, a Pawłowski z Tarczyńskim ciągle nagrywają. W tej chwili do przesłuchania mamy aż czterdzieści cztery odcinki.

No i tak co tydzień dostajemy godzinne pigułki pełne wiedzy na temat polityki, gospodarki i problemów społecznych najpotężniejszego (ciągle) państwa na świecie. Obaj panowie bardzo klarownie, podpierając się licznymi przykładami, danymi i artykułami, tłumaczą nam, co tam się właściwie dzieje za Wielką Wodą i do czego to wszystkiego może prowadzić. Przyznam, że nie uważam się za eksperta od USA, ale do tej pory myślałem, że mam jednak ponadprzeciętną wiedzę na temat Stanów Zjednoczonych. „Podkast amerykański” kazał mi jednak kilka razy zrewidować tą opinią. I tak na przykład dzięki niemu dowiedziałem się, że w senacie podejmuje się decyzję minimum 60 głosami na sto, a nie zwykłą większością, jakby kazała logika. A wszystko z powodu dziwacznego mechanizmu zwanego filibuster. Który wygląda tak, jakby wymyślił go pijany wujek na imieninach babci, ale to on właśnie rządzi od dziesięcioleci polityką w Waszyngtonie. Co każe zadawać pytanie, czy ludzie, którzy rządzą najpotężniejszym (ciągle) krajem na świecie, naprawdę mają wszystkie klepki na swoim miejscu.

No dobra, ale „Podkast amerykański” ma też swoje wady. Po pierwsze, panowie, jeśli jakimś cudem czytacie ten tekst - popracujecie nad jakością! Jeden mówi głośniej, drugi ciszej. W rezultacie, kiedy słucham „Podkastu...” w samochodzie to co chwilę ściszam albo pogłaśniam. Po drugie, i okej, to nie jest wada, ale pewna uwaga, którą powinienem się z Państwem podzielić. I Pawłowskiemu, i Tarczyńskiemu, co zresztą sami przyznają, znacznie bliżej do Bidena niż Trumpa.  Nic więc dziwnego, że to właśnie z tej perspektywy prowadzą swoją audycję. Nie, żeby byli bezkrytyczni wobec nowej administracji, bo i na jej temat potrafią powiedzieć kilka gorzkich słów. Ich sympatie są jednak oczywiste. Natomiast nie zmienia faktu, że „Podkast amerykański” jest prawdopodobnie najlepszą rzeczą na temat Stanów Zjednoczonych, jaką można znaleźć w polskich mediach.

A jakby sam podcast Państwu nie wystarczył, to polecam serdecznie książki z serii amerykańskiej wydawnictwa Czarne. Pisałem o niej Państwu zresztą kilka tekstów temu przy omawianiu „Dreamland” Sama Quinones na temat epidemii opiatowej w Stanach Zjednoczonych. Ale nigdy dość przypominania o dobrym. Szczególnie, że w lipcu ma się ukazać kolejny reportaż Lawrence'a Wrighta! Ale o tym facecie chyba napiszę osobny tekst.