Robert Kupisz Opera jesień-zima 2015/2016

Robert Kupisz do tej pory w operze zajmował się przede wszystkim tworzeniem fryzur. Mało kto pamięta, że peruki przygotowywał między innymi w samej L'Opéra Bastille i Opéra Garnier. Tym razem sam postanowił wykreować widowisko nawiązujące do tych, przy których w przeszłości pracował. Tak przynajmniej można sądzić po tytule zaprezentowanej wczoraj kolekcji na sezon jesień-zima 2015/2016 (to nie błąd - projektant od kilku sezonów wyłamuje się z porządku sezonowości, według którego pracuje konkurencja).

Kupisz musiał na poważnie wziąć do serca zarzuty, że z każdym razem temat swojego show podejmuje z dosłownością. „Operę” potraktował więc bardzo swobodnie. Zaskoczyło już na początku eleganckie zaproszenie ze srebrzystym fontem i… wytłoczoną maską gazową. Po stylistyce kartki, mimo obowiązującego dress codu w stylu glam, nie można było raczej spodziewać się na wybiegu strojnych sukien i natapirowanych peruk, które w Paryżu niegdyś robił Robert. Domysły były słuszne, bo projektant nie porzucił nagle swojego ulubionego grunge’u na rzecz barokowych krynolin.

Pokaz w warszawskim Soho Factory rozpoczął się od kłębów dymu i „Bolero” Ravela. Pierwsza sylwetka zaskoczyła wszystkich (ale czy pozytywnie?) dość roznegliżowaną stylizacją. Edyta Zając wyszła na wybieg w luźnej bluzce i majtkach. Czerń i dość basicowe „kupiszowe” kroje (dopasowane sukienki, proste tuniki, długie bluzy, asymetryczne bluzki) ozdobione nietypowymi wycięciami i metalowymi zamkami składały się na pierwszą część show. Już od początku nie dało się także nie zauważyć powtarzającego się motywu wspomnianych masek gazowych, wyszytych srebrną nitką na większości elementów kolekcji. Później Kupisz zaserwował nam dawkę przybrudzonych pasteli (indyjski róż, chłodny beż i błękit) w towarzystwie szarości i karmelu. Druga połowa widowiska to także bardziej strojne modele i ciepłe okrycia wierzchnie: metaliczne ramoneski, krótkie futrzaki, duże kamizele, overisezo’owe kożuchy, maxi sukienki, plisowanki, peleryny i pilotki. Kupisz włosy modelek i modeli przystroił piórami w wieńcach laurowych i opaskami z pegazami (!). Zmiksował bikini z piórami i dresami, futra z bielizną, bokserki z czapami na mrozy. W oczy rzucały się buty ozdobione czymś w rodzaju skrzydeł i transparentne materiały kontrastujące z ciężkością kurtek.

Analogicznego podejścia do potraktowania tematu dotyczącego scenicznego widowiska można doszukiwać się w show Johna Galliano z sezonu AW11. Co prawda Galliano inspirował się raczej rosyjskim baletem, niż operą, ale także najpierw na wybiegu zaprezentował sylwetki tancerzy „przed występem” (legginsy, topy, czerń), a później już modę „sceniczną” i inspirowaną Rosją (kożuchy, wielkie kurtki). Kupisz Johnem Galliano nie jest (zresztą być nie próbuje), ale także starał się opowiedzieć nam pewną historię. Po drodze jednak zgubiliśmy się w mnogości wątków (zarówno w połączeniu show z muzyką, jak i w elementach kolekcji). Eklektyzm, który kocha opera, niekoniecznie sprawdza się w prostej kolekcji. Nie wątpimy jednak, że wierna publiczność znów kupi Kupisza ze wszystkimi użytymi przez niego dekoracjami.

Tekst Agata Wojtczak

Robert Kupisz Opera jesień-zima 2015/2016 - Zobacz zdjecia>>