Są takie domy, w których miejsce radosnego bożonarodzeniowego rozgardiaszu zajmuje przejmująco cicha noc. Głuchą pustkę, zamiast aksamitnego głosu Michaela Bublé, brzdąkania odświętnej zastawy i szelestu rozpakowywanych prezentów, przerywa jedynie przepełniony bezsilnością i tęsknotą płacz. Tęsknotą za kimś lub do czegoś. 

Dwa lata temu po raz pierwszy odczułam to na własnej skórze. Wciąż zresztą, mimo upływającego czasu oraz wsparcia terapeutycznego, noszę w sobie dużo bólu. I wiecie co? Mam nieprzyjemne przeczucie, że jest nas więcej. Bo z doświadczaniem rozlewającego się na każdą komórkę ciała smutku jest trochę tak, jak z lampkami choinkowymi starego typu. Czasami wystarczy jedno zdarzenie, aby reakcją łańcuchową zgasł cały nasz blask. Proces naprawczy zaś nie jest ani rzeczą łatwą, ani szybką, a wymagający od nas sprawnego funkcjonowania – również na poziomie emocjonalnym – okres świąt, bezczelnie i bez negocjacji nastaje o niezmiennej porze czy tego chcemy, czy nie. 

Według badania CBOSu z 2021 roku, wigilię samotnie spędził zaledwie 1% Polaków. W żadnym stopniu nie umniejsza to jednakże wagi problemu.

W liczbach bezwzględnych mówimy tu przecież o około 377 500 osobach. Już samo uświadomienie sobie, że w poczuciu świątecznego osamotnienia wcale nie jesteśmy tacy samotni, wydaje mi się bardzo pokrzepiające. Ale są sposoby na to, aby zrobić dla siebie więcej dobrego. O konkrety zapytałam Olę Potykanowicz – psycholożkę, psychoedukatorkę i autorkę pogłębiającej relacje gry Dobre Pytanie.

Ania Tobiasz/ELLE.pl: Przeczytałam kiedyś, że zdecydowana większość pytanych o to, czy woleliby złamać rękę, czy mieć złamane serce, bez wahania wskazuje na pogruchotane kości (count me in). W okresie świątecznym samotność doskwiera ze zwielokrotnioną siłą. I tu pojawia się moja refleksja – czy z naukowego punktu widzenia możemy porównywać stan żałoby po śmierci bliskiej osoby i ten po rozstaniu z partnerem/partnerką?

Ola Potykanowicz: Żałoba jest naturalną reakcją na utratę. Bez względu na to, czy straciliśmy najbliższą osobę w wyniku śmierci czy rozstania, mamy prawo przeżywać całą paletę trudnych emocji - smutek, lęk, rozpacz, złość, poczucie osamotnia, które w wyniku straty może boleć tak bardzo, jak byśmy doświadczali fizycznego bólu. Świąteczny czas na pewno nie pomaga, może potęgować naszą rozpacz, tęsknotę i samotność. 

A.T.: No właśnie, a przecież gdy tylko zgaśnie ostatni hallowenowy lampion z dyni, zaczynają bombardować nas oblane podwójną warstwą lukru obrazy szczęśliwych rodzin i zakochanych par przy wigilijnym stole. Jak w takich okolicznościach zadbać o swój dobrostan, zakładając, że nie wpisujemy się w promowaną na każdym kroku wizję świątecznej szczęśliwości?

O.P.: To trudne pytanie, na które wydaje się nie być jednej dobrej odpowiedzi, bo bardzo dużo tu zależy od szerszego kontekstu - dlaczego nie wpisuję się w tę wizję, czy to ze względu właśnie na żałobę, rozstanie, a może po prostu przeżywam teraz gorszy czas i nie jestem w najlepszej kondycji psychicznej. 

A.T.: Jasne, bo chociaż dziś skupiamy się na końcach i brakach relacji romantycznych, powodów samotności w święta jest przecież wiele. Od kryzysu bezdomności, przez konflikty rodzinne, po życie na emigracji i brak możliwości powrotu do domu. Różne przyczyny zdają się jednak owocować tym samym – wyraźnie obniżonym nastrojem oraz dojmującym poczuciem wyobcowania. 

O.P.: Tak, temat jest bardzo szeroki. W większości przypadków zaczęłabym jednak od zadania sobie pytania „czego aktualnie najbardziej potrzebuję?” a potem sprawdzenia, jak mogę te potrzebę zaspokoić. Dodałabym też sporą dawkę uważności na to, co pogarsza moje samopoczucie i próbę unikania bodźców wyzwalających różne nieprzyjemne dla mnie myśli i emocje, skupiając się również na stworzeniu planu, w jaki sposób ja chcę ten świąteczny czas spędzić. 

A.T.: Przygotowanie dobrego planu to bez dwóch zdań szalenie ważny, ale i zaledwie pierwszy krok. W kalendarz nieubłaganie pojawi się w końcu TA data, 24.12. I tu rozważmy proszę dwa scenariusze. Na początek taki, w którym naprawdę nie mamy nikogo, z kim moglibyśmy spędzić te świąteczne dni. Jak sobie z tą pustką radzić?

O.P.: Obdarować siebie największym samowspółczuciem, jakim w tym czasie mogę. Uprawomocnić swoje uczucia, dać sobie przyzwolenie na to, że jest mi źle, że ta pustka powoduje cierpienie, pochylić się nad nim z dużą łagodnością i zrozumieniem. Warto też przyglądać się swoim myślom, sprawdzając, czy nie potęgują tego, jak się czuję. Myślę sobie, że może być również tak, że moja samotność zawęża pole widzenia i nie dostrzegam, że są wokół mnie ludzie, z którymi mogłabym spędzić chociaż część tego czasu. Nieprzyjemne emocje mają to do siebie, że zawężają perspektywę i izolują nas od innych, można jednak spróbować otworzyć się na tych, którzy są, nawet jeśli to nie są te konkretne osoby, z którymi najbardziej chciałabym spędzić czas. 

A.T.: A co w sytuacji, w której z uwagi na zły stan psychiczny, choć fatycznie mielibyśmy z kim, zwyczajnie nie mamy siły świętować? Wiele osób staje w tym czasie przed dylematem: ja czy moi (często starsi) bliscy?

O.P.: Jeśli jestem w kryzysie, nie jestem w najlepszej formie - nie robić nic wbrew sobie. Emocje, zwłaszcza te najtrudniejsze, potrzebują miejsca na to, aby je przeżyć - nie próbujmy więc ich tłumić, unikać, czy na siłę zmieniać swojego nastroju na inny, ten bardziej pozytywny. Zakomunikujmy bliskim wprost jak się aktualnie mamy, powiedzmy o swoich trudnościach i potrzebach tu i teraz. Czasami samo powiedzenie będzie już w jakiś sposób uwalniające, a może osoby po drugiej stronie okażą się źródłem wsparcia. Ten dylemat jest naturalny, nie żyjemy w próżni, dojrzałość w relacjach polega na tym, że mamy na uwadze również potrzeby innych ludzi, może jest możliwy do wypracowania pewien kompromis, dzięki któremu każda ze stron choć trochę zaspokoi te potrzeby. 

Jeśli jednak czuję, że przestaję sobie radzić, naprawdę warto sięgnąć po pomoc specjalisty. Być może to czego doświadczam jest na tyle poważne, że bez takiej pomocy niemożliwym będzie poradzić sobie. 

A.T. Pełna zgoda. Z doświadczenia wiem, że sięgnięcie po fachową pomoc, choć niełatwe, może okazać się potężnym w skutkach punktem zwrotnym nadającym rozpędu walce o lepsze samopoczucie. Na koniec powiedz jeszcze proszę, jak wykorzystać tę wiedzę na przyszłość? Co zawarłabyś w autorskim kompendium kryzysowej samopomocy dla osób samotnych?

O.P.: Zadbaj o swoje najbardziej podstawowe potrzeby. Wysypiaj się, odżywiaj i ruszaj. 

Bądź uważna na siebie, swoje uczucia i myśli. 

Zaplanuj ten czas - zbudowanie przewidywalności zdarzeń pomaga obniżyć poziom lęku. 

Szukaj możliwości kontaktu z innymi, wielu z nas może czuć się podobnie, a stworzenie wspólnoty ludzkich doświadczeń jest bardzo wspierające. 

Ogranicz korzystanie z mediów społecznościowych. 

Mów do siebie tak, jak byś mówiła do najkochańszej osoby, gdyby była w takiej sytuacji. 

Pamiętaj, cokolwiek czujesz, jest ok. To trudny czas, a Ty robisz, co możesz.

I z tak skonstruowanym pakietem praktycznych narzędzi psychologicznego wsparcia was zostawiam, dorzucając od siebie – mocno wbrew utrwalonemu w mainstreamie kodeksowi świątecznych wartości – życzenia siły do stawania za sobą mimo wszystko, bezgranicznej autożyczliwości i wiary w to, że nawet po najdłuższej, najczarniejszej nocy, w końcu musi nadejść dzień. 

*Main character vibes playlist softly playing in the background*