ELLE MAN – kultura na weekend: FILMY, SERIALE

  • „Brightburn: Syn ciemności”

Głównym producentem tego filmu jest James Gunn, czyli osoba odpowiedzialna za sukcesy dwóch części Marvelowskich „Strażników Galaktyki”, a także ktoś, kto nieźle zna się na horrorach (udane „Robale”). W filmie wyreżyserowanym przez Davida Yarovesky’ego znajdziemy prostą, ale jakże ciekawą inwersję tego, co napotykamy przeważnie w filmach superbohaterskich. „Brightburn: Syn ciemności” opowiada historię, w której wychowany na Ziemi przybysz z kosmosu wcale nie stał się superbohaterem, lecz jego przeciwieństwem. Potraktowanie origin story postaci przypominającej Supermana jako horroru ma jak najbardziej sens. Fani gatunku będą się dobrze bawić.

  • „Asako. Dzień i noc”

Dramat japońskiego reżysera Ryusuke Hamaguchiego można uznać za coś w rodzaju wariacji „Zawrotu głowy”, bowiem tak jak arcydzieło Alfreda Hitchcocka, również mocno korzysta z motywu doppelgangera. Tytułowa Asako mieszka w Osace. Zakochuje się w Baku, wolnym duchu. Pewnego dnia chłopak znika bez śladu. Dwa lata później znów spotykamy Asako. Obecnie mieszka w Tokio i spotyka się z Ryohei. Chłopak wygląda dokładnie jak Baku, ale ma zupełnie inną osobowość. Tak przedstawia się fabuła tego ekscentrycznego, zabawnego, zdystansowanego i bez wątpienia znakomitego filmu o obsesyjnym pożądaniu.

  • „Aladyn”

Aktorska wersja kultowej animacji z 1992 roku to kolejna duża produkcja od Disneya w tym roku. Jej reżyserem jest Guy Ritchie ("Król Artur: Legenda miecza", "Sherlock Holmes: Gra cieni"), a w obsadzie pojawili się Will Smith, Mena Massoud oraz Naomi Scott. Film zebrał średnie recenzje, ale być może ktoś będzie sam chciał zobaczyć, jak to wszystko wyszło w nowym wydaniu.

  • „What/If”

To na koniec serial od Netflixa. „What/If” z Renee Zellweger (Bridget Jones) to neo-noir, w którym para biednych nowożeńców przyjmuje lukratywną, lecz etycznie wątpliwą ofertę od tajemniczej kobiety. Z materiałów, które do tej pory widzieliśmy można wywnioskować, że produkcja będzie nawiązywała do erotycznych thrillerów z lat 90. w rodzaju znakomitego „Nagiego instynktu”. Trudno o lepszą rekomendację.

ELLE MAN – kultura na weekend: KSIĄŻKI, KOMIKSY

  • „Dziennik 1967-1976” – Sandor Marai

Wydawnictwo Czytelnik wydało już czwarty tom bardzo rozszerzonego wyboru dzienników Sándora Máraiego (1900–1989), jednego z najwybitniejszych pisarzy węgierskich dwudziestego wieku. „Dziennik 1967-1976” to wspaniała rzecz, opowiadająca o latach spędzonych znów w Europie, dokąd Márai powrócił w maju 1967 roku. Napisał tu kilka ważnych książek, podróżował, zatrzymując się w swoich ulubionych miastach w Austrii i we Włoszech, odwiedzał również przybranego syna Jánosa w Ameryce. Pod wieloma względami był to dla niego ciekawy i twórczy okres.

W Italii odnalazł się łatwo, z radością odkrywał znajome rysy miejscowej specyfiki, swoistą odrębność tamtejszych form życia, zwyczajów i więzi między ludźmi. Z czasem jednak z rosnącym smutkiem musiał dostrzec rozmaite skutki długotrwałego kryzysu politycznego we Włoszech: ogólne rozprężenie, akty terroryzmu, dramatyczny upadek kapitału społecznego, zmianę nastrojów, zjawiska, które wskazywały, że państwo zmierza ku coraz większej dezorganizacji i życie codzienne będzie tu coraz trudniejsze.

A ponieważ w tych latach kłopoty ze zdrowiem – również ze zdrowiem żony Loli – zaczęły się pojawiać coraz częściej, w Máraim powoli dojrzewała decyzja ostatecznego powrotu do Ameryki. Każdy, kto przeczytał choć jeden tom dzienników Maraia, wie doskonale, że ich jakość pisarska jest wprost niebywała. Węgier był autorem, który za wszelką cenę chciał zasypać swoich czytelników efektownymi aforyzmami, dzięki czemu jego dzienniki to krystaliczne czyste, bardzo przejmujące i gorzkie zapisy myśli niebywałe inteligentnego człowieka. A ci, co nie mieli dotychczas do czynienia z Maraiem, bez problemu mogą sięgnąć po czwarty tom dzienników. Wrażenia są niezapomniane.

  • „Promethea. Księga pierwsza” – Alan Moore

To dla odmiany kapitalna powieść graficzna autorstwa najwybitniejszego twórcy komiksów w historii. Za sprawą Egmontu możemy w końcu przeczytać pierwszą część serii o niezwykłej obrończyni ludzkości. W V wieku n.e. w Egipcie bojówki chrześcijańskie wymordowały ostatnich strażników dawnej wiedzy. Z pogromu ocalała tylko mała dziewczynka, uratowana przez dziwnego boga w dwóch postaciach.

W 1999 roku neurotyczna amerykańska studentka Sophie pisze pracę semestralną na temat Promethei – zagadkowej kobiety, która pojawiała się w dziełach dawnych artystów. Chcąc wyjaśnić jej tajemnicę, Sophie sama wpada w wir niewiarygodnych wydarzeń. Wbrew wszystkiemu, co sądziła do tej pory, okazuje się, że istnieje świat magii – nie tylko ziemskiej, ale też wielowymiarowej, a we wszystkich tych wymiarach trwają zmagania sił światła i ciemności. Nieśmiała studentka staje na pierwszej linii walki jako nowa Promethea.

Alana Moore’a raczej nie trzeba przedstawiać. Ten wybitny brytyjski pisarz uważa się za prawdziwego maga, a tylko „przy okazji” jest twórcą takich arcydzieł komiksowych jak „Zagubione dziewczęta”, „Strażnicy” i „Prosto z piekła”. Rysunki do cyklu stworzył J. H. Williams III, znany m.in. z historii o Batwoman czy Sandmanie. „Promethea. Księga pierwsza” to też prawdziwa gratka dla wszystkich wielbicieli okultystycznych treści.

ELLE MAN – kultura na weekend: SZTUKA, TEATR

  • „Borys Godunow”

W piątek 24 maja na Dużej Scenie Teatru Polskiego w Warszawie odbędzie się premiera „Borysa Godunowa” Aleksandra Puszkina, niejednoznacznej i krwawej historii o zdobywaniu i utracie władzy w carskiej Rosji. Reżyserem spektaklu jest międzynarodowej sławy niemiecki inscenizator Peter Stein, twórca monumentalnej „Orestei”, „Fausta” wystawionego na EXPO w Hannoverze w 2000 r. czy „Rozbitego dzbana” z Klausem Marią Brandauerem w Berliner Ensemble. „Borys Godunow” określana jest jako największa i najbardziej wymagająca produkcja artystyczna na polskich repertuarowych scenach dramatycznych w ostatnich 30 latach. W roli tytułowej występuje wielki Andrzej Seweryn.

XXI Małopolskie Dni Dziedzictwa Kulturowego. Z dreszczykiem

Już po raz dwudziesty pierwszy krakowski Małopolski Instytut Kultury zaprasza wszystkich chętnych do bezpłatnego zwiedzania wybranych zabytków w Krakowie i Małopolsce. Hasło przewodnie tej edycji imprezy brzmi Z dreszczykiem, dlatego wśród udostępnionych obiektów nie zabraknie miejsc mrocznych i zagadkowych: ciasnych zakamarków piwnic, kamienic z labiryntami komnat, tajemniczych ruin zamków i fortec oraz sklepień starych kościołów pokrytych malowidłami przedstawiającymi zaskakujące sceny. Jeśli jesteście zainteresowani tego typu aktywnością, tu pod tym adresem znajdziecie program.

ELLE MAN – kultura na weekend: MUZYKA

  • Tyler, The Creator – „Igor”

Piąty album amerykańskiego rapera, aktora i projektanta mody raczej nie zawiedzie jego fanów. Jak napisał Bartek Chaciński w swojej recenzji, „Igor” to „stylowy zestaw między rapem a soulem, gdzieś między estetyką Outkastu i Steviego Wondera. Z przystankami w okolicach Kanyego Westa”. Na featach znaleźli się tacy artyści jak Playboi Carti, Solange, Kanye West, Pharrell, CeeLo Green oraz Santigold. „Igor” jedynie potwierdza, że założyciel grupy muzycznej Odd Future ani myśli przestawać dostarczać produktów na wysokim poziomie.

  • Sarsa – „Zakryj”

Na koniec coś dla fanów polskiego popu. „Zakryj” to trzeci album w dorobku Sarsy, następca płyt „Zapomnij mi” (2015, platynowa płyta) oraz „Pióropusze” (2017, złota płyta). Wydawnictwo zawiera różnorodny materiał: zarówno nostalgiczne utwory balladowe, jak również bardziej upbeatowe kompozycje. Nie zabraknie również utworu „Nienaiwne”, na którego wersję studyjną fani artystki czekają od kilku lat.