W życiu WandyPeadara de Búrca dużą rolę odegrał rower. Bo kiedy Wanda spotkała Peadara, on był właśnie na rowerze. Zaczepił ją, gdy wchodziła na rozmowę kwalifikacyjną w sprawie pracy przy muzycznym show. On już tam pracował. „Zanim poznałem Wandę, nie spotkałem dziewczyny, która chciałaby jeździć ze mną na rowerze”, mówi Peadar, irlandzki aktor i scenarzysta. Ona do Irlandii przyjechała na wakacje, żeby dorobić do studenckiego stypendium. Została bileterką i od tej pory spotykali się w pracy. Zanim jednak pojechali na pierwszą wspólną wycieczkę, minęło sporo czasu. Wanda była nieufna. W końcu Peadar ją przekonał. Po 11-godzinnej randce, podczas której zwiedzili całe Galway i okolice, on był pewien, że znalazł kobietę swojego życia. Po ośmiu dniach oświadczył się. Ona przeraziła się, że poznała wakacyjnego podrywacza. „To takie polskie. Dystans i brak zaufania do obcych. A przecież Wanda za miesiąc miała wyjechać. Musiałem się spieszyć”, tłumaczy Peadar, podrzucając do góry ich półtoraroczną córkę Lilkę. Trzymiesięczna Malina śpi w pokoju obok. Ich gliwickie mieszkanie w przedwojennej kamienicy jest jasne i ciepłe. Pachnie chlebem bananowym, który Wanda właśnie upiekła.

Z aktorką Julią Pietruchą i amerykańskim scenografem Ianem Dow spotykam się w pubie na warszawskiej Ochocie. Ian ma niebanalny zarost w postaci pięknych, sumiastych wąsów. Właśnie na te wąsy zwróciła uwagę Julia. Poznali się w Budapeszcie na planie filmu „Syria”, w którym Julia grała. „Z mojej strony to była miłość od pierwszego wejrzenia. Pierwsza kolacja ekipy filmowej, a ja czuję, że zaczynam się czerwienić, kiedy na niego patrzę!”, Julia kładzie rękę na ramieniu Iana. Kiedy wspominają pierwsze spotkanie, mimowolnie ściszają głos i nachylają się w swoją stronę. Ian opowiada: „Zobaczyłem wtedy piękną dziewczynę i tyle. Dopiero drugie spotkanie na planie otworzyło mi oczy. Podczas przerwy w zdjęciach Julia kręciła się po studiu. Zagadywała ekipę, podśpiewywała, zaglądała na zaplecze. Ja przygotowywałem sztuczną krew potrzebną do kolejnego ujęcia. Zaczęliśmy rozmawiać i nie mogliśmy przestać. Lekkość i swoboda Julii mnie urzekły!”. Resztę zdjęć spędzają już razem, a Julia zmienia na Facebooku status z wolny na zajęty. Do Polski przyjeżdżają we dwoje. „To był grudzień, a Ian miał na sobie sandały. Do dziś zresztą nie ma pojęcia, co to prawdziwe mrozy. Zawsze mieszkał w Kalifornii”.