Reklama

TANIEC NA RURZE
Agnieszka Robakiewicz
37 lat, producentka telewizyjna. Tańczy od trzech lat.
Czym jest dla Ciebie pole dance?
Formą rehabilitacji. Miałam 29 lat, byłam w trakcie przygotowań do ślubu, kiedy usłyszałam diagnozę – SM, czyli stwardnienie rozsiane. Pole dance okazał się dla mnie sposobem na walkę z chorobą. Z bezsilnością. Taniec świetnie stymuluje mięśnie i pomaga uporać się ze stresem.
Kiedy zaczęłaś ćwiczyć?
Jakieś trzy lata temu, kiedy taniec na rurze nie był jeszcze tak popularny. Gdzieś wyczytałam, że uprawia go Madonna, i poczułam, że też chcę spróbować. Zaczęłam szukać klubów, których wtedy było niewiele. Przez przypadek dowiedziałam się od sąsiadki, że ćwiczy. Skierowała mnie pod właściwy adres.
Wkręciłaś się w pole dance ze względu na chorobę czy na to, że to fajny sport?
Jeszcze zanim zachorowałam, chciałam sprawdzić, czy dam radę tańczyć na rurze. Ale nie ukrywam, że taniec pomaga mi uporać się z chorobą. Kiedyś bardzo drętwiały mi dłonie i ręce, dziś nie mam z tym problemu. W tym sporcie pracują wszystkie mięśnie.
Dużo ćwiczysz?
W poniedziałki i środy trenuję pole dance, oprócz tego biegam i chodzę na zajęcia fitness. Mam szczęście do trenerek. Tańca na rurze uczy mnie Asia Derybowska, wicemistrzyni Europy. Czego nauczył Cię ten sport? Robić szpagat, sznurek na rurze... A tak poważnie – to wytrwałości. Są takie dni, że ciało odmawia współpracy i wiem, że nie mogę się poddawać, bo przyjdzie nowy dzień i nowe możliwości.

BIEGANIE
Asia Domańska
34 lata, adwokat. Biega od 20 lat, około 10 km dziennie.
To prawda, że bieganie uzależnia?
Tak, ale to zdrowy nałóg. Naprawdę znakomicie wpływa na humor! Dodaje sił, kiedy czuję się słaba, poprawia nastrój, jeśli jest mi smutno, i uspokaja, gdy jestem zdenerwowana.
Dlaczego akurat bieganie?
Bo daje mi dużo przyjemności, a przy tym jest łatwo dostępne i bez trudu można sprawić, by nie było nudne. Biegam w słońcu, w deszczu, w śniegu. O każdej porze, rano, po południu, nawet w nocy. Z muzyką albo bez. Zmieniam trasy, zmieniam tempo. Nie potrzebuję sprzętu, nie muszę się z nikim umawiać, ustalać terminu, rezerwować miejsca. Po prostu kiedy mam ochotę, wskakuję w buty i biegnę.
Działa na ciało i głowę?
Nierzadko „przebiegany” problem po prostu przestaje być problemem. Dobiegam do domu pogodniejsza i spokojniejsza, niż wybiegałam. Bieganie to taki mój przyjemny codzienny rytuał, czynność z tej samej półki, co ciepła kąpiel albo czytanie książki.
Najlepsza lekcja, jaką dało Ci bieganie?
Można wzmacniać ciało i ducha, równocześnie dobrze się przy tym bawiąc. Choć nie jest to odkrywcza myśl, o tym wie każdy, kto lubi się ruszać.

Reklama

PILATES
Zosia Knittel
28 lat, dziennikarka. Trenuje sześć lat.
Jak zaczęłaś?
Próbowałam wielu rzeczy. Chodziłam na zajęcia baletowe, pływałam. Zapału zazwyczaj starczało mi na pół roku. Aż przez przypadek poszłam na zajęcia pilates. Od razu poczułam, że to sport dla mnie. Do tego stopnia, że zrobiłam uprawnienia instruktorki pilates.
Co jest w nim wyjątkowego?
Pracuję jako dziennikarka, więc muszę czasami pokazać pazury. Nie wyobrażam sobie tygodnia bez przynajmniej dwóch treningów. Ćwiczenia pomagają mi zachować wewnętrzną równowagę. Cieszę się, że mogę pomagać innym ludziom pokonać własne ograniczenia i stres.
Jak zmieniło się Twoje ciało, kiedy zaczęłaś ćwiczyć?
Pilates jest dobry na problemy z kręgosłupem, koordynację, zwiększa elastyczność mięśni. To są ćwiczenia zupełnie inne niż wszystkie. Rozwijają świadomość własnego ciała, pokazują jego powiązania z psychiką. Na zajęciach uczymy się pracy z oddechem, szukamy źródeł dysharmonii i napięć. Pilates nie jest najłatwiejszy, ale dzięki niemu niesamowicie zmieniło się moje ciało.
Co daje Ci pilates?
Poczucie, że ćwiczenia można wykonać na milion sposobów, za każdy razem z inną świadomością. Im dłużnej ćwiczę, tym niektóre wydają mi się trudniejsze.

BOKS
Karolina Tlałka
32 lata
menedżer w korporacji. Trenuje od sześciu miesięcy.
Dlaczego boks?
To było pół roku temu. Pojechałam na narty ze znajomymi. Na stoku, między jednym i drugim zjazdem, dla żartu zaczęliśmy wymieniać ciosy. Tak spodobała mi się ta zabawa, że po powrocie od razu pobiegłam i zapisałam się na zajęcia.
Nie bałaś się, że to zbyt ciężki sport dla dziewczyn?
To prawda, w grupie dziewczyny są mniejszością. Na początku czułam się bardzo niepewnie. Był nawet moment, kiedy chciałam zrezygnować. Teraz nie mogę doczekać się kolejnych zajęć. A najbardziej tego, że na treningach wyrzucam z siebie problemy. Że nie istnieje nic oprócz walki.
Jak boks zmienił Twoje ciało?
Angażuje mięśnie od stóp do głów. Jestem sprawniejsza, mam świetne wyniki badań, a pozytywna energia towarzyszy mi przez cały dzień.
Czego Cię nauczył ten sport?
Że jest nie tylko dla facetów! Kobiety trenują na tych samych zasadach. Boks uczy dyscypliny i otwarcia na drugą osobę. Aby przygotować się do walki, muszę wyczuć przeciwnika.

Tekst: Aleksandra Nowakowska

Reklama
Reklama
Reklama