Jak oceniasz polską scenę kulinarną? 

Lara Gessler: W ostatnim czasie bardzo rozkwitła. Spopularyzowała się od kiedy szef najlepszej restauracji na świecie – Nomy - powiedział, że kuchnia polska będzie następną, która zawładnie światem. Ja się cały czas tego trzymam i moim zdaniem hype na polską kuchnię cały czas jest. Przede wszystkim wydaje mi się, że zaczęliśmy być dumni z tego, co sami robimy. Chodzi o to, że  po latach 90. i po „ubogim chińczyku”, który był zawsze zalany tym samym sosem,  mogliśmy się wykąpać w smakach z całego świata i teraz w głównych miastach w Polsce jesteśmy w stanie zjeść dania wielu kuchni. Zaczęliśmy doceniać naszą polską kuchnię i nią się bawić w bardziej niekonwencjonalny sposób, zaczęło nas to dużo bardziej cieszyć.

Na ile jest ona zróżnicowana w poszczególnych miastach, jak Warszawa, Kraków czy Wrocław?

Scena kulinarna w Warszawie, Krakowie i Wrocławiu trochę się różni. Wszystkie nowinki najszybciej wpadają jednak do Warszawy i tutaj ten tygiel jest największy. Najwięcej restauracji się otwiera ale 
i też najwięcej restauracji się zamyka i to jest tu bardzo dobrze skupione. Jeżeli chodzi o Kraków, jest on trochę bardziej tradycyjny  i królują tu restauracje z polską kuchnią, ale też z włoską. Jest trochę bardziej asekuracyjny. Przede wszystkim żyje ze studentów i turystów, w wyniku czego kuchnia ta jest mniej skomplikowana, chociaż mają wiele znakomitych miejsc - najczęściej polskie, bądź włoskie.
Wrocław odkąd stał się europejską stolicą kultury, to zrobił się bardzo alternatywny, młody, i tutaj  dzieje się wiele rzeczy takich bardziej eksperymentalnych. Zdecydowanie cała energia i cały wektor jest przesunięty w stronę młodych ludzi, w stronę offowych miejsc,  bardzo niezależnych, czasami robionych własnym sumptem przy niewielkich kosztach, a jedzenie jest znakomite, naprawdę można zjeść dużo „perełek”.

Według Raportu Food Trendów Pyszne.pl najsilniej fascynuje nas kuchnia gruzińska. Wskazała ją co czwarta osoba zapytana o kuchnię, której chciałaby spróbować. Czy podzielasz to zainteresowanie smakami Kaukazu? Jak myślisz, skąd się bierze?

Jeżeli chodzi o kuchnię gruzińską, to spróbowałam jej w najlepszym wydaniu. Bardzo ją lubię. Wydaje mi się, że ona nam się  podoba ze względu na dużą ilość warzyw, ale też są to mocne smaki. Gruzini  używają dużo czosnku, dużo orzechów włoskich, więc to tak naprawdę jest kuchnia zbliżona do naszej, tylko po prostu inaczej przygotowana. Wydaje mi się, że dlatego jest ona dla nas tak ciekawa. Poza świetnymi daniami mięsnym mają bardzo dużą gamę dań wegetariańskich, więc przyciąga ona  również wielu ludzi, którzy nie jedzą mięsa. W kuchni gruzińskiej  wegetariańskich pozycji można zjeść naprawdę dużo.
 
Czy zamawianie jedzenia do domu jest dla Ciebie pełnowartościową alternatywą dla posiłku w restauracji? W jakich sytuacjach wybierasz wyjście, a w jakich dostawę?

Zamawiam jedzenie do domu bardzo często. Oczywiście są plusy i minusy. Wyjście do restauracji daje nam atmosferę, klimat miejsca, pełną zastawę - to też nie jest bez znaczenia. Natomiast dom  daje nam spokój, komfort, fakt, że można sobie usiąść w dresie na kanapie i zjeść, co tylko się chce, w swojej własnej aranżacji. Można to sobie zrobić po swojemu. Jest to  gigantyczna zaleta jedzenia w domu. Na pewno nie zastąpi to wyjścia do restauracji, ale myślę że jest to dobre  dopełnienie. W dzisiejszych czasach, kiedy nie wszyscy mają czas gotować – jedzenie zamawiane do domu – urozmaica nam nasze menu, pozwala zaoszczędzić dużo czasu. Nie uznaję tego jednak jako alternatywy  do chodzenia do restauracji. Są to zupełnie dwie różne rzeczy.
 
W Polsce jest już ponad milion wegetarian, a kolejne 2 miliony rozważają wypróbowanie tej diety . Czy Ty również miewasz takie myśli? Jak oceniasz ofertę dla wegetarian w restauracjach? W jakim kierunku będzie się ona rozwijać?

Nie jadłam mięsa przez 11 lat i obecnie bardzo mało go jem. Widać, że kuchnia polska została zmuszona do tego, by zacząć przygotowywać bardziej urozmaicone dania. Flagowe wegetariańskie danie nie jest już „jajkiem sadzonym z ziemniakami”.  To jest pyszne i nadal je często jadam, ale restauracje w Polsce nie miały wyjścia. Musiały trochę „ruszyć głową” i zaproponować wegetarianom coś więcej, żeby nie stać w tyle za innymi kuchniami takimi, jak: azjatycką, meksykańską, czy gruzińską, o której rozmawialiśmy. Przez to musieliśmy sięgnąć do korzeni naszego wegetarianizmu, którego kiedyś było dużo - dawniej mięso było luksusem i jedzono je rzadko. Musieliśmy odkopać dawne przepisy. Już nie zapychamy menu na siłę mięsem, tylko podajemy rzeczy sezonowe, warzywne.
 
Jakie będą kolejne istotne trendy związane z jedzeniem?

Jeśli chodzi o trendy w nadchodzącym czasie to zdecydowanie będzie się rozwijał trend roślinny. Tworzenie kuchni wegetariańskiej, ale już nie „udającej czegokolwiek” tylko jako nowe potrawy. Wydaje mi się, że ta innowacyjność dookoła vege jedzenia, będzie bardzo duża bo kucharze nie są już tak „klaustrofobiczni”, nie zamykają się w jednej kuchni, tylko poznają techniki z całego świata. Dzięki temu mogą tworzyć rzeczy, których nigdy wcześniej nie było, a są naprawdę niesamowite. Pojawi się jeszcze więcej wariacji wegetariańskiego jedzenia, w ogóle jedzenia roślinnego.  Będziemy też wracać do tego, żeby jedzenie żywiło.  Wydaje mi się, że zwiększa się ta świadomość. I ze względu na to ludzie będą coraz bardziej zwracać uwagę, żeby jeść zdrowo.  Myślę, że restauracje ze zdrowym, jakościowym jedzeniem bardzo zyskają. Będzie trend na zdrowe dania, ale w wersji gourmet: zdrowe bo odżywcze – warzywne, a nie zdrowe bo nisko kaloryczne.
 
Prawie 9 na 10 Polaków jada obiad, natomiast lunch – tylko co piąty. Sama jesteś zwolenniczką obiadu czy lunchu? Na czym tak naprawdę polega według Ciebie różnica?

Odnośnie lunchy – u mnie to chyba  jest intuicyjne.  Mam wrażenie, że w krajach anglosaskich, czy w ogóle na zachodzie, jada się lunch jako przerwę w pracy. Czyli jeżeli pracujemy od 9  do 17 to jemy ok.  12-13 i faktycznie wtedy jest to dla mnie lunch. Natomiast jeżeli wracam do domu o 15-16 to dużo bardziej traktuję to jako obiad. Więc jeśli chodzi o mnie, to jadam zarówno lunche i obiady - 
w zależności od dnia i rozkładu pracy.
 
Zdarza Ci się czasami skusić na cheat meal?

Chyba w ogóle nie mam kategorii cheat mealu, jem tylko to, na co mam ochotę. Całe szczęście, już jestem za pan brat z moim organizmem - nie mam ochoty na niezdrowe rzeczy. Nie jadam cheat meali, bo w ogóle nie mam takiej kategorii myślenia. Jem to, na co mam ochotę, a mam ochotę na dobre rzeczy. Sam organizm bardzo  szybko weryfikuje jeśli zjemy coś, po czym się źle czujemy. Tak naprawdę fakt, że jemy w kółko rzeczy, od których się źle czujemy, powoduje tylko to, że zagłuszamy głos naszego organizmu. Przez to w pewnym momencie jemy złych rzeczy tak dużo, że  sami nie wiemy, po czym dokładnie się źle czujemy. Trzeba zrobić rewolucję generalną w swoim odżywianiu i zacząć od początku sprawdzać, co nam służy.