Pharrell Williams: szczęściarz, fot. Doug Inglish

Osiem lat temu poznał Pan też swoją żonę. Przywróciła Panu kreatywność?
Motywowaliśmy się nawzajem jak przyjaciele i tak jest do dziś. Ona popycha mnie, ja popycham ją.

Dzięki kapeluszowi jest Pan kojarzony z Vivienne Westwood, ikoną pogranicza muzyki i mody. To ona ukształtowała wizerunek Sex Pistols.
Oświeciła mnie Ronnie Cooke Newhouse (dyrektorka kreatywna w agencji reklamowej House & Home, która pracowała z Louis Vuitton, Lanvin, Comme des Garçons i Mulberry – przyp. red.). To ona opowiedziała mi o tym, że Vivienne i Malcolm McLaren z Sex Pistols byli parą. Mój kapelusz jest swoistym hołdem dla ich związku. Pamiętam wideo McLarena „Buffalo Gals”, w którym występuje w kapeluszu. Zresztą nosiłem kapelusz przez pięć lat, zanim ktoś mnie w nim sfotografował. Ale wtedy nikt na to nie zwracał uwagi.

Rozmawiałam z Vivienne Westwood. Podobało mi się, że mimo iż jest matką chrzestną punka, przywiązuje wagę do etykiety. Mówiła: „Dobre maniery są jak skorupa na lawie, dzięki niej nie wpadamy w otchłań wulkanu”. Powiedziano mi, żebym przyszła na spotkanie z Panem punktualnie, bo zawsze przychodzi Pan na czas.
Nie zawsze taki byłem. Całkiem sporo czasu zajęło mi zrozumienie wagi pewnych spraw i wartości ludzi, z którymi pracuję. A także znaczenia fanów, od których przecież zależy, czy jest się na topie. To oni wynoszą nas na wyżyny. Jesteśmy tylko latawcami, oni pociągają za sznurki.

Tekst Emma Forrest