Jak rozmawiać o pieniądzach?
Jeśli nie wiadomo, o co chodzi, to chodzi o pieniądze. Dla wielu z nas to jednak wciąż temat tabu. Podpowiadamy,
jak go oswoić.

W zeszłym roku w domu aukcyjnym Christie’s padł kolejny rekord. Torebka Birkin Hermèsa, ozdobiona 245 diamentami, została wylicytowana za ponad 300 tysięcy dolarów. To i tak niewiele w porównaniu z ceną najdroższego na świecie stanika, zaprezentowanego przez modelkę Jaśminę Tookes podczas ostatniego pokazu Victoria’s Secret. Wyszywany tysiącami kamieni szlachetnych o łącznej wadze 450 karatów kosztował... trzy miliony dolarów. Media i portale plotkarskie co rusz donoszą nam o najbardziej ekstrawaganckich zakupach gwiazd. Wydatki, choć zwykle mniejszego kalibru: nowy samochód, buty, telefon, to tez częsty temat naszych codziennych small talków wgronie rodziny, przyjaciół i znajomych. – A jednak pieniądze to wciąż sfera intymna, owiana tajemnica – uważa coach i psycholog biznesu Izabela Kielczyk. Dotyczy to zwłaszcza zarobków. W wielu firmach obowiązują klauzule poufności, które zabraniają ujawniania kwoty, jaka co miesiąc trafia na nasze konto. – Polacy nadal są społeczeństwem na dorobku. W związku z tym osoby w lepszej sytuacji materialnej wolą to ukrywać, bo boja się zazdrości, nie chcą, by inni uważali, że się przechwalają, zadzierają nosa. Z kolei ci, którzy mają mniej, często odczuwają z tego powodu wstyd, czują się gorsi – tłumaczy psycholog. Jej zdaniem w Polsce dopiero uczymy się mówienia wprost o pieniądzach.
RAZEM CZY OSOBNO
A warto otwarcie o nich rozmawiać, aby uniknąć niepotrzebnych zgrzytów i niezręcznych sytuacji. Na przykład na wspólnej kolacji ze znajomymi. Włosi maja na to swój sposób: po prostu dzielą rachunek po równo miedzy wszystkich (tzw. pagare alla romana, dosłownie: płacić po rzymsku). Ale już Liguryjczycy, którzy uchodzą za skąpców, wola płacić tylko za to, co sami zamówili (czyli pagare alla genovese). Ten sam zwyczaj obowiązuje w USA, Wielkiej Brytanii, krajach skandynawskich i Holandii – stąd angielskie określenie „going Dutch”, oznaczające, ze każdy płaci za siebie. Jeszcze inaczej jest w Chinach, gdzie obowiązuje zasada: płaci ten, kto zaprasza. Tam pomysł dzielenia rachunku może zostać uznany wręcz za obraźliwy. W Polsce nie obowiązują jednak sztywne reguły dotyczące dzielenia się kosztami. – Idlatego warto te kwestie omówić wcześniej, zanim przychodzi dopłacenia – radzi Izabela Kielczyk.
JASNA SPRAWA
Podobnie na randce. – Już na pierwszym spotkaniu dobrze jest uzgodnić zasady, według których chcemy się spotykać. Chodzi o to, by nie było nam głupio potraktować ten temat jak każdy inny, tak jak rozmawiamy np. o pogodzie – tłumaczy psycholog. Nie przypisujmy jednak drugiej osobie złych intencji, tego, że celowo kręci czy próbuje nas wykorzystać. – Kiedy chłopak zapomniał portfela, zamiast dusić w sobie negatywne emocje, lepiej od razu powiedzieć: „Dziwnie się ztym czuje, myślałam, że ty zapłacisz”. Dzięki temu unikniemy frustracji, która będzie tylko narastać i z czasem doprowadzi do kłótni. Ta sama zasada sprawdza się, gdy mamy wspólne konto. – Warto razem planować większe wydatki, ustalić kwotę, jaką przeznaczamy na drobne przyjemności, i mieć plan B, w razie gdy jedna zestron zaszaleje. A gdy już do tego dojdzie, poczekać, aż emocje opadną i wspólnie się zastanowić, jak nie dopuścić do takich sytuacji w przyszłości.
DOBRY ZWYCZAJ (NIE) POŻYCZAJ
Wszyscy znamy ten typ: wiecznie na minusie, odlicza dni do pierwszego, a w międzyczasie zadłuża się u znajomych. Od jednego pożyczy pięć złotych, drugiego poprosi o kupienie kawy czy lunchu. Obiecuje, że następnym razem to on(a) stawia. Tylko ze dziwnym trafem przy kolejnych okazjach znowu jest bez grosza, nie ma przy sobie karty albo zapomina portfela. Jak poradzić sobie z wiecznym naciągaczem? – Wiele osób ma problem z upomnieniem się o zwrot pożyczki. Ale należy sobie uświadomić, że to są nasze pieniądze, które zarobiliśmy własną ciężką pracą, nieraz wiele temu poświęcając. Rozporządzamy nimi i mamy prawo domagać się zwrotu, bez względu na kwotę. Dla kogoś to może być „tylko”, dla nas „aż tyle” – mówi Izabela Kielczyk i podkreśla, że jeśli odpuścimy, sami poniesiemy konsekwencje, a inni będą na tym korzystać. – Gdy czujemy się przez kogoś wykorzystywani, rośnie w nas niechęć wobec tej osoby. Ale atak i oskarżenie to też nie jest dobra strategia, bo mogą wywołać agresję. Dlatego warto mówić o swoich uczuciach. Zamiast zarzucać komuś: „Ty nigdy nie oddajesz!”, lepiej powiedzieć: „Więcej ci nie pożyczę, bo źle się z tym czuje, denerwuje mnie, że muszę upominać się o zwrot”. Taka osoba może uznać, że się czepiamy, ale to kolejny manewr, żeby zbić nas z pantałyku. Niektórzy mogą do końca nie zdawać sobie sprawy, jak postrzegamy ich zachowanie, są zbyt roztrzepani, nie robią tego celowo. Wtedy trzeba nazwać te sytuacje, powiedzieć, że trzy razy kupiliśmy kawę i do tej pory nie doczekaliśmy się rewanżu, dlatego więcej tego nie zrobimy. Możemy wcześniej zażartować: „Teraz poproszę trzy kawy!”, ale jeśli to nie zadziała, powinniśmy zdecydowanie oznajmić, że więcej nie będziemy w tym uczestniczyć – tłumaczy psycholog.
W SPIRALI DŁUGÓW
Jaki jest najbardziej powszechny sposób na spłacenie długu? Zapożyczenie się u kolejnej osoby. Tyle tylko, że łatwo wtedy wpaść w pułapkę. – Nie należy patrzeć przez pryzmat zysków, tylko strat i skoncentrować się na tym, ile jesteśmy komu winni. Jeśli sami nie jesteśmy tego świadomi, dobrze, by partner lub bliscy zwrócili nam uwagę, że kiedyś to się skończy, inni przestaną nam pożyczać, a my zostaniemy z długami – mówi Izabela Kielczyk. Wiele osób działa też według zasady: zastaw się, a postaw się, zwłaszcza jeśli obracają się w zamożniejszym od siebie środowisko. Decydują się na wspólne wakacje za granicą czy wyjście do drogiej knajpy a potem ledwo starcza im do końca miesiąca. Wstydzą się jednak przyznać, że ich nato nie stać. – Warto się zastanowić, co jest ważniejsze: wstyd czy bycie na minusie. Zresztą często, gdy znajomi dowiadują się o naszej sytuacji, wykazują się zrozumieniem, proponują pójście na pizzę albo wyjazd pod namiot. Ale trzeba głośno o tym powiedzieć, a nie liczyć, że ktoś się domyśli – tłumaczy Kielczyk. Osobom, które mają problem z zarządzaniem własnym budżetem, radzi też spisywać codzienne wydatki i przerzucić się na gotówkę. – W dobie kart płatniczych często nie zdajemy sobie sprawy, ile wydajemy. Warto wiec trzymać nad tym kontrolę i pod koniec dnia zobaczyć, na ile jeszcze realnie możemy sobie pozwolić.
SZTUKA NEGOCJACJI
Specjaliści od coachingu i rozwoju osobistego powtarzają: walcz o swoje. Jeśli zależy ci na podwyżce i uważasz, że na nią zasługujesz, nie bój się o nią poprosić. Ale to, co brzmi banalnie w teorii, trudniej wcielić w życie. Zdaniem Izabeli Kielczyk powinniśmy zacząć od rozeznania sytuacji w firmie. Kryzys, zwolnienia grupowe czy likwidacja stanowisk to niezbyt sprzyjające warunki do ubiegania się o awans, premię czy wyższą pensję. Warto te nie działać znienacka i zapowiedzieć szefowi taką rozmowę, aby mógł się do niej przygotować. – Ważne, aby po kolei wyliczyć, co zrobiliśmy, uzasadnić, że podwyżka nam się należy. Nie nastawiajmy się też, że przełożony zgodzi się od razu, dajmy mu czas do namysłu. Powinniśmy jednak dążyć do konkretów, bo jeśli nie teraz, to kiedy? Gdy usłyszymy: „Przyjdź za miesiąc”, nie traktujmy tego jako próbę zbycia, tylko wróćmy i kontynuujmy temat. Pamiętajmy, że ta pierwsza rozmowa dopiero rozpoczyna negocjacje, dlatego nie należy się zrażać. Ale też nie wychodźmy z założenia, że skoro prosimy, to się uniżamy, jesteśmy nagorszej, z góry przegranej pozycji. Wykonujemy swoje obowiązki, podchodzimy profesjonalnie do pracy, wiec rozmawiajmy z szefem jak partnerzy.
TO NIE KONIEC ŚWIATA
„Kto jest najbiedniejszy na ziemi? Ten, który nie ma nic oprócz pieniędzy”. Te słowa należą doJohna D. Rockefellera, najbogatszego człowieka w historii, który w ciągu całego swojego życia zgromadził majątek w wysokości 660 miliardów dolarów. Bo pieniądze raz są, raz ich nie ma. Doskonale wiedza o tym milionerzy, którzy czasem tracą wielkie fortuny w ciągu jednego dnia. – Pieniądze nie są do końca od nas zależne, w przeciwieństwie do innych wartości, tego, jak postępujemy, na co mamy rzeczywisty wpływ – mówi Izabela Kielczyk. Dlatego nie powinniśmy postrzegać siebie przez pryzmat taki jak utrata pracy. – Nie bójmy się prosić o pomoc znajomych, przyjaciół, rodzinę, powiedzmy im, że nie potrzebujemy rad, tylko wsparcia, że chcemy się wygadać. Małymi krokami próbujmy stanąć na nogi, ale nie zadręczajmy się. Warto wtedy poszukać osób, które przeżyły podobna sytuacje. Świadomość, że nie jesteśmy jedyni, pozwoli nam nabrać dystansu i spojrzeć na siebie łaskawszym okiem – radzi psycholog.
TEKST MARTA KRUPIŃSKA