Reklama

Arystoteles Onassis, jej wielka miłość, dla której zostawiła męża, upokarzał ją publicznie. Działało, tym bardziej że śpiewaczka nigdy nie pogodziła się ze swoim ciałem, katując je dietami, by tylko zmieścić się w modne ubrania. i poczuć się choć przez chwilę dobrze. Kostiumy stanowią więc istotną część filmu „Maria Callas” w reż. Pabla Larraína. Przyglądamy się im z bliska.

Reklama

Maria Callas i wielki talent

Wielki talent to jedno. Sopran dramatyczny, którym władała Maria Callas, pozwalał jej na ozdabianie swojego śpiewu arcytrudnymi pasażami czy trylami, którymi mogli się chwalić jedynie najwięksi wirtuozi. Scena ją kochała. Jednak za zamkniętymi drzwiami artystka stawała każdego dnia twarzą w twarz z największym mrokiem. Brak akceptacji siebie, swojego ciała… Zaczęło się od nacisków środowiska i… publiczności. Już na początku kariery. Bo choć wszyscy mamy świadomość tego, że ubiór w operze ma znaczenie symboliczne
– podobnej symboliki w połowie XX wieku oczekiwano od prywatnego stylu diw. Jak się za to zabrać? Nikt nie wiedział tego lepiej od stylistki i projektantki Madame Biki – czyli Elviry Leonardi Bouyeure, prywatnie wnuczki kompozytora Giacomo Pucciniego (twórcy m.in. „Madame Butterfly”) – w której ręce wpadła młoda Callas. I choć urodzona w 1923 roku Maria na profesjonalnej scenie stanęła już w wieku 18 lat, a w latach 40. z powodzeniem koncertowała na całym świecie, gdy przyjechała po raz kolejny do Włoch z planem występów w La Scali w sezonie 1951/1952, spadła na nią fala srogiej krytyki. Włosi w kuluarach i recenzjach drwili: „Jak ona wygląda?”. To odbiło się na psychice 28-letniej Boskiej Marii. Nie pomogły nawet jej nieposkromiony charakter, upór ani wybuchowość. Maria się poddała.

MARIA
materiały prasowe

Madame Biki wiedziała, co robić. Jak wynika ze źródeł i z przekazów, przygotowała karteczki ze ścisłą rozpiską żywieniową i zajęła się kreowaniem stylu śpiewaczki. Rezultaty były widoczne gołym okiem, i to szybko! La Divina zrzuciła 30 kilogramów (nie połykając jaj tasiemca, jak donoszą niektóre media), a w jej szafie zawisły „dramatyczne” suknie balowe z dopasowanymi gorsetami od Diora, czarne peleryny od Biki, a sam Yves Saint Laurent, proponując jej modne sukienki w kształcie litery A, wykrzykiwał: „Najwspanialsza! Boska!”.
Strój więc stał się integralną częścią Callas, bez którego jej legenda wyglądałaby zupełnie inaczej. Widać to również
w budowanej przez Angelinę Jolie postaci w filmie „Maria Callas” w reż. Pabla Larraína. Przygotowania aktorki obejmowały m.in. intensywne lekcje śpiewu operowego, bo – jak przyznaje sama Jolie: „Relacja Marii z głosem i ciałem, umiejętność śpiewania, obecność sceniczna i komunikacja z publicznością – to wszystko było jej życiem. I kluczem do jej poznania”.
Relacja z ciałem to również relacja z ubiorem. Za kostiumy w biograficznym obrazie odpowiada Massimo Cantini Parrini, którego pracę mogliśmy już oglądać m.in. w „Pentameronie”, „Dogmanie” i „Pinokiu” w reż. Matteo Garronego, „Czarnym motylu” Briana Goodmana czy „Ferrari” Michaela Manna.

MARIA
materiały prasowe

Kostiumy operowe Marii Callas

Co ciekawe, jako kolekcjoner mody ma w swojej prywatnej kolekcji sukienkę i płaszcz należące do Callas. Nic dziwnego, że praca nad filmem była dla niego spełnieniem marzeń. „Stworzyłem ponad 60 kreacji” – mówi Cantini Parrini, dodając, że wszystkie kostiumy operowe są dokładnymi rekonstrukcjami sukni, w których występowała Callas. Interesującym okresem twórczo okazała się dla niego ostatnia dekada życia sopranistki, a więc lata 70. Maria cierpiała, porzucona przez Arystotelesa Onassisa, który zostawił gwiazdę dla Jackie Kennedy. To nie było jedyne upokorzenie, jakiego primadonna stulecia doświadczyła ze strony przemocowego partnera. To przez niego śpiewała coraz mniej, a jej głos nie był w formie, przez co kilkukrotnie została wygwizdana przez wymagającą publiczność. Grecki milioner nazywał ją wtedy „zwykłą piosenkarką z klubu nocnego”. A że stawiała miłość na piedestale, wysoko ponad sztukę, dla niej była w stanie zrezygnować z kariery. Tym bardziej, że Onassis nie znosił opery. Z biegiem czasu przestał też znosić obecność Callas. I choć to on ją opuścił, nawet wtedy pozostawała na jego zawołanie.

MARIA
materiały prasowe
Reklama

Ten coraz mroczniejszy czas w życiu gwiazdy, szczególnie lata 70., kostiumograf oddał własnymi projektami. Z tego okresu zachowało się niewiele zdjęć Marii. Cantini Parrini bazował więc na swojej wyobraźni, przestudiowanym przez niego guście gwiazdy, historii jej ubioru i stanie psychicznym. „Ubierała się przede wszystkim na czarno, wciąż przykładając wagę do detalu i elegancji” – mówił na konferencji prasowej. Projekty kostiumografa to przede wszystkim praca rzymskich krawcowych. Nawet ciemny szlafrok, w którym grana przez Jolie artystka przechadza się po domu, ma w swojej formie wspomnienie starożytnej Grecji, by podkreślić ponad wszystko, że Maria prywatna była tak samo divina – boska – jak Maria sceniczna.
Ubrania to jedno – ale Callas była znana z uwielbienia biżuterii. Jej szkatułkę wypełniały drogocenne projekty Van Cleef & Arpels czy Cartiera. Ten ostatni dom mody z okazji premiery filmu przywrócił do sprzedaży kilka ulubionych wzorów śpiewaczki, w tym złotą broszkę w kształcie lamparta wysadzaną szmaragdami. Towarzyszy dziś często Jolie podczas pokazów prasowych. A jak ta wypadła jako Maria Callas? Przekonamy się o tym już 7 lutego w kinach.

Reklama
Reklama
Reklama